[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A więc pozostaje nam zasklepić wejścia do tuneli, by zabezpieczyć się przed niespodzianą wycieczką i uzbroić się w cierpliwość - powiedział Xanten.- A co z Wieśniakami w stajniach i Phanami? - zapytał Hagedorn głosem pozbawionym nadziei.- Kto nie był pokutnikiem, teraz musi się nim stać - wolno potrząsnął głową Xanten.- Przeżyją dwa miesiące, nie więcej - wymamrotał Claghorn.Ale minęły dwa, trzy miesiące, cztery, a Mecy trwali.Pewnego dnia wielkie wrota otworzyły się i wyszedł przez nie wymizerowany Mek.- Ludzie, głodujemy.Nie zniszczyliśmy waszych skarbów.Pozwólcie nam przeżyć albo przed śmiercią zniszczymy wszystko.- Oto nasze warunki.Pozwolimy wam przeżyć, ale musicie oczyścić zamek, usunąć i pogrzebać ciała.Musicie naprawić statki kosmiczne i nauczyć nas ich obsługi.Potem przetransportujemy was na Etaminę Dziewięć - powiedział Xanten2Pięć lat później Xanten i Glys Słodycz Łąki z dwojgiem swoich dzieci musieli wyjechać po coś na północ ze swego domu nad rzeką Sande.Skorzystali z okazji i odwiedzili zamek Hagedorn, w którym żyły teraz trzy albo cztery tuziny ludzi, wśród nich Hagedorn.Xanten zauważył, że Hagedorn posunął się w latach.Jego włosy stały się całkiem białe, a jego twarz, niegdyś szczera i krzepka, była chuda, o prawie woskowym kolorze.Stali w cieniu orzecha włoskiego.Zamek i turnia wznosiły się nad nimi.- To teraz wielkie muzeum - powiedział Hagedorn.- Jestem jego opiekunem i będzie to funkcja wszystkich moich następców, ponieważ znajduje się tu wielki skarb.Trzeba go strzec i dbać o niego.Zamek pokryła już patyna starości.Domy są pełne duchów.Widzę je często, szczególnie w dni Świąt.Ach, to były czasy, czyż nie, Xantenie?- Tak, rzeczywiście - odrzekł Xanten.Dotknął główek swoich dzieci.- Ale nie chcę do nich wracać.Jesteśmy teraz ludźmi we własnym świecie, jakimi nie byliśmy nigdy.Hagedorn przyznał to pełen żalu.Spojrzał na wielką budowlę, jakby oglądał ją pierwszy raz.- Co będą myśleć o zamku Hagedorn ludzie przyszłości? O jego skarbach, książkach, płaszczach?- Przyjdą i będą się zachwycali - odparł Xanten.- Jak ja dzisiaj.- Jest tu wiele zachwycających rzeczy.Wstąpisz, Xantenie? Są nawet butelki szlachetnych ekstraktów.- Dziękuję, nie - odrzekł Xanten.- Poruszyłbym zbyt wiele starych wspomnień.Myślę, że pójdziemy swoją drogą.- Świetnie cię rozumiem.Sam często mam wizję tamtych dni.Cóż więc, żegnajcie i jedźcie radośnie do domu - odrzekł Hagedorn, kiwając smutnie głową.- Tak zrobimy, Hagedornie.Żegnaj.* * ** Arban z rodziny Maddency z klanu Warwick.* Jest to jedynie przybliżone tłumaczenie, które nie oddaje ciętości języka.Kilka słów nie ma już współczesnych ekwiwalentów.Na przykład „skirklować” w zwrocie „wysłać skirklować” oznacza szaloną, bezładną ucieczkę we wszystkich kierunkach, której towarzyszy wibracja, migotanie lub drgawki.„Yolithować” to leniwie bawić się sprawą.Skutkiem takiej Jowiszowej mocy jest przemiana trudności w niegodne uwagi drobiazgi.,,Raudlebogs” to półinteligentne istoty z planety Etamina Cztery, przywiezione na Ziemię.Szkolone były na ogrodników, potem na robotników budowlanych, a potem wysłane w niełasce z powrotem z powodu kilku odpychających nawyków, których nie chciały porzucić.Tak więc zdanie O.Z.Garra brzmiałoby: „Gdybym miał wozy bojowe pod ręką, yolithowałbym, jadąc naprzód z biczem, by wysłać raudlebogsów skirklujących z powrotem”.* Mieszkańcy zamku Hagedorn byli mieszani.Każdy szlachcic i każda dama mogli mieć jedno dziecko.Jeśli jakimś sposobem urodziłoby się drugie, rodzic musiał znaleźć kogoś, kto nie spłodził jeszcze potomka lub inaczej nim zadysponować.Zwykle oddawało się takie dziecko pod opiekę pokutników.* Wozy bojowe, stworzenia bagienne pochodzące podobnie jak Mecy z Etaminy Dziewięć, były wielkimi, prostokątnymi płytami mięśni, wbudowanymi w prostokątny szkielet i ochranianymi przed słońcem, owadami i gryzoniami syntetyczną skórą.Pojemniki na syrop połączone były z ich organami trawiennymi, kable prowadziły do węzłów motorycznych w szczątkowym mózgu, mięśnie zaciskały się na wahaczach uruchamiających wirniki i koła.Były to oszczędne, długo żyjące i posłuszne stworzenia, używane do ciężkiego transportu, robót ziemnych, ciężkich prac polowych i innych żmudnych zajęć.* Przegląd albo pokaz Antycznych Płaszczy, Godzina Chwalenia Zachodzącego Słońca.Sens pierwszego terminu jest dosłowny.Drugie określenie stało się formalną frazą, oznaczającą późne popołudnie, kiedy to składano wizyty, pito wino, likiery i ekstrakty.W skrócie był to czas relaksu i pogawędki przed bardziej formalnym nastrojem obiadu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]