[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz to po prostu pułkownik GRU Mikołaj Tarasowicz Moroz, oficer operacyjny działający pod przykrywką dyplomatyczną.Nie jest to wiele.Pułkownik GRU to też niewiele.Pułkowników mamy w GRU na kopy.Liczy się nie stopień, tylko osiągnięcia i zajmowana pozycja.Pułkownik operacyjny może być zwyczajnym chartem, jak wojskowi attache, których ewakuowano jednego po drugim.Może też być wydajnym, pewnym siebie wikingiem.Pułkownik może być zastępcą Szefa albo Pierwszym Zastępcą.W pewnych przypadkach może być nawet Szefem jakiejś niewielkiej rezydentury dyplomatycznej albo nielegalnej.Teraz pułkownik Mikołaj Tarasowicz Moroz został ściągnięty z przedostatniego szczebla na sam dół.Lokalizacja wpadki dobiegła końca.Usunięto Pierwszego Zastępcę.Trzy charty, które zawsze go ubezpieczały, ewakuowano do Moskwy.Wszystko ucichło.Jakby nic się nie stało.Skończyła się władza pułkownika Moroza.Na razie nie przysłano nikogo na jego miejsce, więc Nawigator kieruje nami osobiście i poprzez swoich zastępców.Nie jest mu łatwo bez Pierwszego Zastępcy, ale szczerzemówiąc Nawigator też się specjalnie nie wysila.Wszystko jakoś toczy się samo przez się.Upadek Pierwszego Zastępcy przeżył każdy inaczej.Dla oficerów TS, radiokontroli, fotodekodażu, szyfrantów i całej reszty nie biorącej udziału w zdobywaniu informacji, pułkownik Moroz wciąż pozostaje półbogiem.Wszak nadal jest oficerem operacyjnym! Ale wśród nas, operacyjnych, różnie się do niego odnoszą.Oczywiście, kapitanowie, majorzy i podpułkownicy nie pozwalają sobie na żadne wyskoki.To prawda, że ma taką samą jak oni pozycję, ale zawsze to pułkownik.Natomiast w grupie pułkowników, zwłaszcza tych mniej rzutkich, słyszy się kpiny pod jego adresem.Ciekawa jest natura ludzka: pierwsi do szyderstw są ci, którzy wczoraj najbardziej mu się podlizywa-li.Podobno przyjaciół poznaje się w biedzie.Mikołaj Tarasowicz nie obraża się, nie odcina się.Mikołaj Tarasowicz pije.Ostro pije.Nawigator patrzy przez palce: niech pije, ma powody.Coś mi się widzi, że Nawigator sam też pociąga.Boria, trzeci szyfrant, powiada, że Nawigator zaszywa się w gabinecie i pije do lusterka, bo uważa picie w samotności za poważny objaw alkoholizmu.Nie wiem, czy Boria żartuje, czy mówi prawdę, wiem tylko, że trzy miesiące temu nie odważyłby się na takie żarty, nie zdradzałby osobistych tajemnic dowódcy.Osłabła widać ręka Nawigatora, ojczulka naszego.Być może spotykają się czasem z byłym Pierwszym Zastępcą i pociągają we dwóch po kryjomu.Ale Stary potrafi zachować to w tajemnicy, a Mikołaj Tarasowicz nawet się nie kryje.Dziś wieczór pędzę w ulewnym deszczu do samochodu, a ten biedaczyna, cały przemoczony, nie może trafić kluczykiem do zamka swojego Citroena.- Mikołaju Tarasowiczu, wsiadajcie, podrzucę was do domu!- A jak ja, Witia, wrócę rano do ambasady?- Wpadnę po was.Jedziemy.- Słuchaj, Witia, może po kielichu?Jakże miałbym odmówić? Zawiozłem go za Dunaj, mam tam kilka fajnych niedrogich miejsc, mało który wywiad o nich wie.Pijemy.- Dobry z ciebie człowiek.Witia.Nie można tak.Wyciągniesz człowieka z biedy, a on cię pożre.Powiadają, że ludzie to bestie.Nic podobnego, ludzie są gorsi od zwierząt.Są okrutni jak gołębie.- Mikołaju Tarasowiczu, jeszcze wszystko wróci do normy, nie warto się zamartwiać.Nawigator ma was za brata, wstawi się gdzie trzeba.Macie wielkie chody w Akwarium: w naszym Zarządzie i w Informacji.- Wszystko to prawda, Witia.Ale wiesz.to tajemnica.Miałem wpadkę.Potężną.Doszło do Komitetu Centralnego.tu już nie pomogą nawet moje chody w Akwarium.Dlaczego, myślisz, jeszcze tu jestem? No bo jak by to wyglądało: w jednym kraju toczy się proces o szpiegostwo, a z sąsiedniego znikają radzieccy dyplomaci.Dziennikarze cwaniaki zaraz się zorientują, skojarzą! Aha, przyznają się do winy, zacierają ślady!.Dla polityki odprężenia to jak sierpem przez gardło.Tymczasem jestem w Wiedniu.Trochę wszystko przycichnie, przyschnie, wtedy mnie zabiorą, odeślą.Ewakuacja.- A gdybyśmy zdążyli zwerbować jakiegoś ważniaka?Patrzy na mnie markotnym wzrokiem.Trochę mi niezręcznie za to, co powiedziałem.Obaj wiemy, że cudów nie ma.Ale coś mu się spodobało w moich słowach i uśmiecha się do mnie smutno.- Wiesz co, Suworow, dzisiaj za dużo gadam, chociaż nie mam prawa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]