Home HomeWiktor Krawczenko Wybrałem wolnoœć. Życie prywatne i polityczne radzieckiego funkcjonariuszaWiktor Suworow AkwariumSuworow Wiktor AkwariumSuworow Wiktor KontrolaSuworow Wiktor Kontrola (3)Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika.[osiolek.pl] (3)Antoni Macierewicz Raport o dzialaniach WSIPierumow Nik Ostrze ElfowTolkien J.R.R Wyprawa (2)Edwards Eve Kronik rodu Lacey 02 Demony miłoÂści
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wychowywała się w wyższych sferach.Ojciec Nasti był wysokim oficerem.Czasem zachodzili jego koledzy.Wspólnie z kumplami wlewali w siebie hektolitry koniaku, a potem przechodzili na niezrozumiały żargon: Nie pękaj, Andrieju Andriejewiczu, nie cykoruj, cykory mają przechlapane.Skąd w ustach zasłużonych oficerów taki niewojskowy żargon? Tego Nastia nie mogła pojąć.Zapytała w szkole wychowawczynię, Annę Iwanownę, co to za dziwne słowo.Anna Iwanowna, kobieta inteligentna, ze zdumienia otworzyła oczy: Ach, Nastiu, prymusko najdroższa i chlubo naszej szkoły, jak to możliwe, że nie znasz takich prostych rzeczy.Przyjdzie czas, siekną ci calaka do kabaryny, znaczy wlepią ci odsiadkę, zagruchoczesz menażkami na etapach i po zonach, a tymczasem nie znasz ludzkiej mowy.Pękać, cykorować - znaczy bać się.To stare powiedzenie.Ale jak masz poznawać nowe, nie znając starego? I pamiętaj, dziecko, na tym świecie lepiej nie pękać.Stara nauczycielka zaciągnęła się tanim papierosem, spojrzała gdzieś hen, daleko i dorzuciła: Cykory mają przechlapane.XISkakały z czterech tysięcy.Pod stopami morze błyska milionem zwierciadeł.Piaszczysta mierzeja sięga za horyzont.Ustawili spusty na natychmiastowe otwarcie spadochronów.Za sterami samolotu R-5 - sam Chołowanow.Powiewa biały szalik ze spadochronowego jedwabiu.Wzbił się na pułap czterech tysięcy.Uśmiechnął się.- No, dziewczyny, wyłazić na płaty.I nie pękać.Jakby co, otwierać ręcznie.Jasna sprawa.Nie po raz pierwszy powtarzają instrukcję.Wysunęły się na płaty.Nastia na lewy, Katia na prawy.- Gotowe?- Gotowe.- Jeszcze moment.Uwaga.Teraz! Zsunęły się ze skrzydeł i runęły w otchłań.XIIZnowu skaczą z czterech tysięcy.Tym razem samoczynne otwarcie spadochronu na trzech kilometrach.Wiatr wydął Nastię jak żagiel na pełnym morzu.Boi się.Co rusz dotyka uchwytu, metalowej ramki na lince.Ręce należy rozkładać na boki.A Nastia ciągle sięga po uchwyt, sprawdza, czy aby jest na swoim miejscu.Jest.Spadają całą wieczność.Nastia straciła już wszelką nadzieję, że automat, dzieło geniuszu narodu radzieckiego.Jaaak huknęło!!! Szeleszcząca powłoka wyszarpnęła się z pokrowca, rozwinęła nad głową i strzeliła, rozprostowując naraz całą powierzchnię.Nastia sprawdza nad głową: żadnych załamań, spadochron równo wypełniony powietrzem, linki nośne nie poplątane.Rozejrzała się, czy aby nie wpadnie stopami w sąsiednią czaszę.Obróciła się w uprzęży, czy nie zderzy się z partnerką.Katia leci tuż obok, roześmiana:- Jutro otwieramy na dwóch tysiącach.XIIIOtworzyły na dwóch tysiącach.Lecą tuż obok siebie.Chołowanow ma surową minę: bez pośpiechu, wszystko w swoim czasie.Najważniejsza systematyczność.Dziesięć kolejnych skoków z opóźnieniem na dwóch tysiącach.Potem stopniowo coraz niżej.Czasami on też skacze na trzeciego, dla towarzystwa.Wieczorami, po ćwiczeniach, palą ognisko na piaszczystej mierzei.Ogień pod samo niebo.Morze wypluwa na brzeg drewniane kloce, paliki, brewiona.Całymi latami leżą na piasku, schną.Potem trafiają do ogniska kadry ZSRR.Powiadają, że kloce pachną jodem.Inni mówią, że solą.Albo czymś tam jeszcze.Cokolwiek to jest, ognisko pachnie morzem.A przy ognisku Nastia.I cała kadra jest tu, na miejscu.Śpiew do białego rana.I dostał rozkaz: maszeruj na zachódA ona - w przeciwną stronęI jeszcze:Nad Donem, i w ZamościuButwieją białe kości.Śpiewali też pieśni własne, desantowe:A do wiązu powoli podchodziCzłowiekZe spadochronemPotem, przed świtem, rozbrzmiewały nieprzyzwoite kuplety.Rej wodziła Katia.Zawodziła takie pieśni, że cała kadra płoszyła mewy śmiechem.I tańczyli do rana.XIVZrzucili je na czterech tysiącach z otwarciem na dwóch.Spadochron wystrzelił i Nastia zawisła nad morzem.A Kati nie wystrzelił.Śmignęła tuż obok - i w dół, w dół, w dół.W jednej chwili zamieniła się w malutką kropeczkę.Jak jej pomóc? Spadochron Nasti już jest otwarty, nijak nie może jej gonić.Może tylko pomóc jej krzykiem.I Nastia krzyczy, co sił w piersi:- Ciągnij! Katia!! Pociągnij uchwyt!!!Na ziemi Katia śmieje się, cała i zdrowa.I Chołowanow się śmieje.Śmieje się cała kadra.Katia jest już wyszkolona.Jej mechanizm nastawiono nie na dwa kilometry, lecz na dwieście metrów.Żeby Nastię nastraszyć.A Nastia myślała, że Kati nie ma już wśród żywych.Wszyscy zataczają się ze śmiechu.Tylko Nastia nie może dojść do siebie.Serce nie ze stali.- No, dobrze już, dobrze.Ty też, Nastiu, będziesz kiedyś latać prawie do ziemi, sama będziesz straszyć żółtodziobów.Idź teraz, odpocznij.Nie będziemy cię więcej straszyć.Jutro znowu skaczemy z czterech tysięcy, ale otwarcie na tysiącu.To nie w kij dmuchał.Idź, przygotuj się psychicznie.Nie będziesz się bała?- Nie będę.XVZrzucili z czterech tysięcy.Z otwarciem na kilometrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •