[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hobbit już zawarłpokój z Sandellem.Czy nie postąpisz tak samo i ty, czcigodny Torinie? Zwłaszczaże właśnie ty nie miałeś racji, odrzuciwszy zaproponowaną wtedy zgodę!Torin jeszcze niżej pochylił głowę, patrząc spode łba na Olmera.Krasnoludtrzymał topór w gotowości, człowiek zaś, wydawało się, był bezbronny.Sandellowciąż stał, słuchał uważnie i lekko kiwał się na czubkach palców z boku na bok.Folko przechwycił w końcu rzucone w jego stronę spojrzenie krasnoluda: byłow nim zaniepokojenie, nieufność i zdziwienie dlaczego jego brat hobbit nicnie mówi? Nie zrobili mi nic złego, Torinie odezwał się Folko. Sandello powie-dział, że jest winien.I zobacz, jaki dostałem sztylet!Wyjął sztylet z pochwy, uradowany, że może pochwalić się przed przyjacie-lem.Jednakże Torin nawet nie spojrzał.Jego czoło nie wygładzało się, a mięśnieżuchwy zadrgały.233 Otrzymałeś odpowiedz na swoje pytanie, Torinie, dlaczego on tu jest oświadczył Olmer, wciąż stojąc plecami do hobbita i garbusa. Co zaś do te-go, co my tu robimy, sądzę, że mam nie mniejsze podstawy zapytać o to równieżciebie, ale skoro chcesz, odpowiem.Pędzimy tabun rohańskich wierzchowcówpółkrwi na północ i dopiero co przeprawiliśmy się przez rzekę.Jesteś zadowo-lony? Czy teraz opuścisz topór i porozmawiasz z nami po ludzku, o SkracającyBrody?Znowu Folko zobaczył, jak Torin drgnął, słysząc te słowa, i jeszcze niżej opu-ścił głowę.Coś za tym stało, jakaś ponura tajemnica, znał ją Olmer, a nie powinienznać nikt. O czym mamy mówić? zapytał ochrypłym głosem krasnolud, wciążtrzymając topór przed sobą. No, na przykład o tym, czy nie powinni uścisnąć sobie dłoni krasnoludTorin, znany powszechnie wojownik, mistrz topora, i człowiek Sandello, równieżznakomity we władaniu mieczem? Jakiej jeszcze żądasz satysfakcji? Folko! zawołał nagle do przyjaciela Torin, nie zwracając uwagi na sło-wa Olmera. Chodz tu do mnie.Będzie nam łatwiej rozmawiać z OkrutnymStrzelcem.Hobbit poruszył się, chcąc podejść do druha, ale nie mógł zrobić kroku.Nagleuznał, że nie może pokazać pleców garbusowi; ślepy, paniczny strach pojawił sięnie wiadomo skąd i skuł jego członki. Nie ufasz mi, synu Dartha? Teraz głos Olmera zadzwięczał metalicz-nie. Czego się boisz? Gdybyśmy chcieli zrobić cokolwiek tobie czy twojemuprzyjacielowi, to klnę się na Wielkie Schody, już dawno byśmy to zrobili!Folko zobaczył, jak po tych słowach krasnolud poczerwieniał jeszcze bardziej,a jego usta wykrzywiły się w dwuznacznym uśmiechu; w tej samej chwili zro-zumiał, że boi się nie Sandella, ale Torina! Boi się i nie rozumie go po razpierwszy od wielu miesięcy wspólnie przebytej drogi.Dlaczego krasnolud taksię upiera?! Dlaczego szuka zwady?! Przecież stoi przed nim para wyśmienitych,doświadczonych wojowników.Ale co robić? W rozterce przygryzł wargi i nie-chcący rzucił spojrzenie na garbusa.Sandello patrzył na niego życzliwie, z lekkim, ale nie ironicznym uśmiechem.Nagle wyciągnął rękę i lekko popchnął Folka, jednocześnie rozpinając i rzucającna trawę swój pas z długim mieczem, znany już hobbitowi z oberży w Przygórzu. No idz, głuptasie!Na sztywnych nogach hobbit pokuśtykał do oczekującego w milczeniu kra-snoluda.Tymczasem Olmer zaczął mówić znowu: Obrażasz nas, podejrzewając, że jesteśmy zdolni do mordowania słabszych.To niegodne ciebie, synu Dartha!234 Torinie! zasyczał ze złością na przyjaciela Folko. Dostałem jednąlekcję z powodu własnej głupoty i nie chcę drugiej z powodu twojej! Nie czyniąnam nic złego, uwierz mi!Torin spojrzał zezem i powiedział, zwracając się do Olmera: Język obraca ci się znakomicie, Okrutny Strzelcze, ale twe słowa są pustejak szlaka.Zabić słabszego, powiadasz? A zapomniałeś Przygórze?Olmer westchnął. Więc jak mam ci udowodnić, że nie zamierzamy wyrządzić wam krzywdy? Bardzo prosto, zejdzcie nam z drogi! odpowiedział ponuro krasnolud. Nie wierzę w takie przypadkowe spotkania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]