Home HomeAndrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kulturyWierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religiiAndrzej Ziemianski Pomnik Cesarzowej Achai t1Andrzejewski Jerzy Lad serca (SCAN dal 764)Andrzej Ziemiański Pomnik Cesarzowej Achai t2Christie Agatha Trzynascie zagadek (2)Salvatore Robert Tom 02 Grzbiet SwiataRice Anne Krzyk w niebiosaMontgomery Lucy Maud Okruchy swiatlaHenryk Rzewuski Pamiątki Soplicy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • konstruktor.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- A ty też jesteś krasnolud.- To kwestii nie ulega.- Dlaczego więc boisz się Wiewiórek? Podobno walczą tylko z ludzmi.- To nie jest takie proste - zasępił się.- Niestety.Ciri milczała długo, gryząc dolną wargę i marszcząc nos.- Już wiem - powiedziała nagle.- Wiewiórki walczą o wolność.A ty, choć krasnolud, jesteś służba specjalniesekretna u króla Henselta na ludzkiej smyczy.Yarpen parsknął, otarł nos rękawem i wychylił się z kozła, sprawdzając, czy Wenck nie podjechał zbytblisko.Ale komisarz był daleko, zajęty rozmową z Geraltem.- Słuch to ty masz, dziewczyno, jak świstak - uśmiechnął się szeroko.- Jesteś też nieco za bystra jak nakogoś, komu przeznaczone jest rodzić dzieci, warzyć jadło i prząść.Wydaje ci się, że wiesz wszystko? Todlatego, że jesteś smarkata.Nie rób głupich min.Miny nie przydadzą ci dorosłości, a sprawiają, że robisz sięjeszcze brzydsza niż normalnie.Zręcznie, przyznaję, pojęłaś Scoia'tael, spodobały ci się hasełka.Wiesz,dlaczego ich tak dobrze rozumiesz? Bo Scoia'tael to też jest smarkateria.To gówniarze, którzy nierozumieją, że ich podpuszczono, że ktoś wykorzystuje ich szczeniacką głupotę, karmiąc sloganami owolności.- Ale przecież oni naprawdę walczą o wolność - Ciri uniosła głowę, spojrzała na krasnoluda szerokootwartymi zielonymi oczyma.- Tak jak driady w lesie Brokilon.Zabijają ludzi, bo ludzie.niektórzy ludzieich krzywdzą.Bo to kiedyś był wasz kraj, krasnoludów i elfów, i tych.niziołków, gnomów i innych.Ateraz są tu ludzie, więc elfy.- Elfy! - parsknął Yarpen.- Jeżeli chodzi o ścisłość, one akurat są tu takimi samymi przybłędami jak i wy,ludzie, choć przybyły na swoich białych okrętach dobre tysiąc lat przed wami.Teraz to na wyprzódki pchająsię z przyjaznią, teraz to jesteśmy bracia, teraz to zęby szczerzą, gadają: "my, pobratymcy", "my, StarszeLudy".A dawniej, kur.Hm, hm.Dawniej to świszczały nam ich strzały koło uszu, gdyśmy.- To pierwsze na świecie były krasnoludy?- Gnomy, jeśli idzie o ścisłość.I jeśli idzie o tę część świata.Bo świat jest niewyobrażalnie wielki, Ciri.- Wiem.Widziałam mapę.- Nie mogłaś widzieć.Nikt jeszcze nie narysował takiej mapy i wątpię, by prędko to nastąpiło.Nikt nie wie,co jest tam, za Ognistymi Górami i Wielkim Morzem.Nawet elfy, chociaż te chwalą się, że wszystkowiedzą.Gówno wiedzą, powiadam ci.- Hmm.Ale teraz.Ludzi jest przecież dużo więcej niż.Niż was.- Bo mnożycie się jak króliki - zgrzytnął zębami krasnolud.- Nic, tylko byście się chędożyli, w kółko, bezwyboru, z kim popadło i gdzie popadło.A waszym kobietom wystarczy byle siąść na męskich portkach, byim brzuch urósł.Czegoś tak pokraśniała, myślałby kto: maczek polny? Chciałaś rozumieć, tak czy nie? To imasz szczerą prawdę i wierną historię świata, którym włada ten, kto sprawniej rozłupuje innym czaszki i wszybszym tempie nadmuchuje baby.A z wami, ludzmi, trudno konkurować, zarówno w mordowaniu, jak i wchędożeniu.- Yarpen - rzekł zimno Geralt, podjeżdżając do nich na Płotce.- Powściągnij się nieco, jeśli łaska, w doborzesłów.A ty, Ciri, przestań zabawiać się w woznicę, zajrzyj do Triss, sprawdz, czy się nie obudziła i czyczegoś nie potrzebuje.- Obudziłam się już dawno - odezwała się słabym głosem czarodziejka z głębi wozu.- Ale nie chciałam.przerywać tej ciekawej konwersacji.Nie przeszkadzaj, Geralt.Chciałabym.dowiedzieć się czegoś więcej owpływie chędożenia na rozwój społeczeństw.45 *****- Czy mogę zagrzać trochę wody? Triss chce się umyć.- Grzej - zgodził się Yarpen Zigrin.- Xavier, zdejmij rożen z ognia, nasz zajączek ma już dość.Daj kociołek,Ciri.O żeż ty, pełny po brzegi! Sama przytaszczyłaś ze strumienia taki ciężar?- Jestem silna.Starszy z braci Dahlbergów parsknął śmiechem.- Nie sądz wedle pozorów, Paulie - powiedział poważnie Yarpen, sprawnie rozdzielając upieczonego szarakana porcje.- Tu się nie ma z czego śmiać.Szczuplaczek to, ale ja widzę, że krzepka i wytrzymała z niejdziewusia.Ona jest jak skórzany pasek: niby cienki, a w rękach nie rozerwiesz.A jakbyś się na nimpowiesił, to też wytrzyma.Nikt się nie zaśmiał.Ciri przykucnęła obok rozwalonych wokół ogniska krasnoludów.Tym razem YarpenZigrin i czwórka jego "chłopaków" rozpaliła na biwaku własne ognisko, bo zającem, którego ustrzelił XavierMoran, nie zamierzali się dzielić.Dla nich samych jadła starczyło na jedno, góra dwa kłapnięcia szczęk.- Dorzućcie do ognia - rzekł Yarpen, oblizując palce.- Woda szybciej się zagrzeje.- Z tą wodą to głupota - zawyrokował Regan Dahlberg, wypluwszy kość.- Mycie może choremu tylkozaszkodzić.Zdrowemu zresztą też.Pamiętacie starego Schradera? %7łona mu się raz kazała umyć iSchraderowi zmarło się wkrótce po tym.- Bo go wściekły pies pokąsał.- Jakby się nie umył, toby go pies nie pokąsał.- Ja też myślę - odezwała się Ciri, sprawdzając palcem temperaturę wody w kociołku - że to przesada myćsię codziennie.Ale Triss prosi, a raz się nawet popłakała.Więc Geralt i ja.- Wiemy - kiwnął głową starszy Dahlberg.- Ale że wiedzmin.Z podziwu wyjść nie mogę.Hej, Zigrin,gdybyś ty miał babę, myłbyś ją i czesał? Nosiłbyś ją na rękach w krzaki, gdyby musiała.- Zamknij się, Paulie - przerwał mu Yarpen.- Nie mów nic na Wiedzmina, bo to porządny chłop.- Albo to ja mówię co? Dziwię się tylko.- Triss - wtrąciła zadziornie Ciri - wcale nie jest jego babą.- Tym mocniej się dziwię.- Tym większy z ciebie bałwan, znaczy się - podsumował Yarpen.- Ciri, odlej trochę wody na wrzątek,naparzymy czarodziejce jeszcze szafranu z makownikiem.Dzisiaj chyba było jej już lepiej, hę?- Chyba - mruknął Yannick Brass.- Musieliśmy zatrzymywać dla niej konwój tylko sześć razy.Ja wiem, żenie lza było odmówić pomocy na szlaku, kiep ten, kto myśli inaczej.A kto by odmówił, ten arcykiep byłby ipodły skurwiel.Ale za długo my w tych lasach tkwimy, za długo, powiadam wam.Kusimy los, cholera,zanadto my los kusimy, chłopaki.Tu nie jest bezpiecznie.Scoia'tael.- Wypluj to słowo, Yannick.- Tfu, tfu.Yarpen, mnie bitka niestraszna, a krew nie pierwszyzna, ale.Gdyby przyszło bić się ze swoimi.Psiamać! Dlaczego to na nas wypadło? Ten zasrany ładunek powinna konwojować zasrana secina konnych,nie my! Niech diabli porwą tych mądrali z Ard Carraigh, niech ich.- Zamknij się, powiedziałem.Dawaj lepiej garnek z kaszą.Zajączkiem, taka jego mać, zakąsiliśmy, a teraztrzeba coś zjeść.Ciri, zjesz z nami?- No pewnie.Przez dłuższą chwilę słychać było wyłącznie mlaskanie, ciamkanie i chrobot zderzających się w garnkudrewnianych łyżek.- Zaraza - powiedział Paulie Dahlberg i beknął przeciągle.- Jeszcze bym coś zjadł.- Ja też - oznajmiła Ciri i również beknęła, zachwycona bezpretensjonalnymi manierami krasnoludów.- Byle nie kaszy - rzekł Xavier Moran.- W gębie mi już rosną te jagły.Solone mięso też mi obrzydło.- To się trawy nażryj, jak masz taki delikatny smak.- Albo brzozę okoruj zębami.Bobry tak robią i żyją.- Bobra tobym zjadł.- A ja rybę - rozmarzył się Paulie, z trzaskiem rozgryzając dobyty zza pazuchy suchar.- Na rybę mamchętkę, mówię wam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •