[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wiatr przenika do szpiku kości.Anisię obejrzymy i zima nas dopadnie. No właśnie przytaknęła pani March, dokładając do ognia ale jakoś mi to nie przeszkadza.Zimadoprawdy jest przyjemna, jak już się zjawi, choć muszę przyznać, że i ja nie przepadam za tą porąprzejściową.Przysuń się do ognia, Teodozjo.Kompletnie skostniałaś. Czuję, na Boga.Ale teraz już dobrze.Ten twój kącik przy kominku to najbardziej przytulne miejscena świecie. Kiedy wróciłaś z Maitland? zapytała pani March. Dobrze się bawiłaś? A jak rozstanie z Emily idziećmi?Pani Stapp z godnym podziwu spokojem przystąpiła do szczegółowej odpowiedzi na to trio pytań. W sobotę powiedziała i rozwinęła robótkę. Dzień był równie paskudny jak dziś! A co dowizyty, tak, bawiłam się całkiem niezle, ale reumatyzm Petera nie dawał mi spokoju.Emily miewa siędobrze, dzieciaki też, choć tak zwariowanej gromadki jeszcze nie widziałam! Emily radzi sobie z nimirównie dobrze, jak stara kwoka ze stadem kacząt.Ale, na Boga, Anno, nie zaprzątaj sobie głowy takimidrobiazgami.Nowiny, które przekazał mi Peter, gdy tylko wróciłam do domu, niemal zaparły mi dech wpiersiach.Krzyczał od furtki w ogrodzie, nim jeszcze wysiadłam z bryczki.Myślałam, że żartuje.%7łałuj,że go nie widziałaś.Owinął stary, czerwony szalik wokół swego zreumatyzowanego ramienia i stałwymachując rękami jak wariat.Myślałam, że się pali! Teodozjo, Teodozjo! darł się, Anna Marchodziedziczyła fortunę po bracie z Australii i kupiła starą posiadłość Carrollów, i zamierza sięprzeprowadzić! Takie było jego powitanie.Przyszłabym wcześniej, żeby dowiedzieć się szczegółów zpierwszej ręki, ale dom był całkowicie wywrócony do góry nogami i musiałam najpierw zabrać się zarobotę.Jak na mężczyznę, to Peter jest nawet porządny, ale zostawiony sam na gospodarstwie, na Boga,strasznie bałagani! Myślałam, że twój brat nie żyje od dawna. Zupełnie jak ja, Teodozjo.Tak jak wszyscy sądziłam, że biedny Charles spoczął na dnie morzaczterdzieści lat temu.Wieki minęły, odkąd uciekł z domu.Posprzeczał się z ojcem, a że zawsze był wgorącej wodzie kąpany, ruszył na morze.Doszły nas wieści, że wypłynął na Helen Ray do Anglii.Potem słuch o statku zaginął i byliśmy przekonani, że mój biedny brat podzielił jego los.A tu przedczterema tygodniami dostałam list od firmy adwokackiej w Melbourne z informacją, że mój brat, CharlesBennett, zmarł, a cały swój majątek zapisał mnie.Początkowo nie mieściło mi się to w głowie, ale razemz listem przyszło trochę osobistych drobiazgów Charlesa, a wśród nich moja stara fotografia zwłasnoręcznie przeze mnie napisaną dedykacją.Wtedy uwierzyłam, że rzeczywiście chodzi o mego brata.Jednak czy Charles był na Helen Ray , a jeśli był, jak uszedł z życiem i znalazł się w Australii, nie wiemi nie sądzę, bym kiedykolwiek mogła się dowiedzieć. A to ci dopiero niesamowita historia! skomentowała pani Stapp. Wiadomość, że odziedziczyłam dużo pieniędzy, sprawiła mi radość wyznała z determinacją paniMarch. Nawet miałam wyrzuty sumienia, że cieszę się z fortuny, która spadła na mnie za sprawąśmierci Charlesa.Jednak opłakałam biedaka czterdzieści lat temu i wierzyć mi się niechce, że on umarłdopiero teraz.Oddałabym wszystkie pieniądze świata, gdyby to mogło zwrócić mu życie.Stało się jednakinaczej.Więc skoro te pieniądze dostały mi się legalnie, mogę się chyba z nich cieszyć. I kupić posiadłość Carrollów dodała.pani Stapp z poufałością właściwą uprzywilejowanejprzyjaciółce. Co cię do tego pchnęło? Jestem przekonana, że twój dom jest dostatecznie wygodny dlasamotnej osoby.Czy jest dla ciebie za mały?53 Tak, właśnie.Całe życie pragnęłam wygodnego, dużego, przestronnego domu i całe życie musiałamgnieść się w klitkach; zbyt małych nawet na to, żeby się obrócić.Poprzestawałam na małym i dogadzałomi to, ale teraz, kiedy mnie stać, chcę mieć dom, który mnie zadowoli.Mimo że odrobinę staroświecki,dom Carrollów jest właśnie taki.Często fantazjowałam na jego temat, choć równie dobrze mogłammarzyć o posiadaniu księżyca. To rzeczywiście piękny dom przyznała pani Stapp ale wymaga sporo remontów.Od sześciu lat.nikt tam nie mieszka.Kiedy zamierzasz się wprowadzić? Jak wszystko dobrze pójdzie, to za trzy tygodnie.Teraz odnawiają i odświeżają wnętrze.Resztapoczeka do wiosny. To dziwne, jak się plotą losy zamyśliła się pani Stapp. Przypuszczam, że starej pani Carrollnigdy nie przyszłoby do głowy, że dom może popaść w obce ręce.Kiedy byłyśmy dziewczynkami, a DouCarroll ciągle zadzierała nosa, nie przypuszczałaś chyba, że mogłabyś zająć jej miejsce? Pamiętasz ją? O tak! szorstko powiedziała pani March.Jej uśmiechnięta, urodziwa twarz zmieniła się.Pojawiłsię na niej wyraz prawdziwej złości i mściwości, a brązowe oczy pociemniały, rzucając złe błyski.Dopóki żyję, będę pamiętała Lou Carroll.To jedyna osoba, której nienawidziłam.Może to grzech, alenienawidzę jej do tej pory i tak już zostanie. Ja też nigdy jej nie lubiłam przyznała pani Stapp.Zawsze uważała się za kogoś lepszego niż my.No cóż, prawdę mówiąc, może i była lepsza, ale nie musiała ciągle tego podkreślać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]