[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ojciec w nim zupełnie się nie przejmował tym, w jakim świetle zechce zobaczyć próbę ratunku Gildia.Polityk natomiast myślał o ryzyku, na jakie świadomie narażali załogę bazy.Boże, to oczywiste, że istnieją niebezpieczeństwa i że są sposoby ich unikania.Zbudowali płot elektroniczny.Tubylcy nie byli na tyle technicznie zaawansowani, by go sforsować.Przez te kilka miesięcy od wylądowania nie zdarzył się żaden incydent.Ani razu nie zaniedbali środków ostrożności, a Ian nie znajdował się w pierwszej grupie, Patton użył wszystkich swoich wpływów, by Ian w żadnym wypadku nie znalazł się w pierwszej grupie.– Pat – odezwał się Pardino – Pat, jesteś tam?– Tak – odparł, myśląc: „Boże, miej nas w opiece, stało się, tak? Nawiązaliśmy kontakt.Od tej chwili to już nieodwołalne.Ale mój syn.”.– Nie możemy iść za nim – rzekł Pardino.– Personel jest zgodny, że nie możemy iść za nim, nie mamy tu odpowiedniej pozycji.– Chcę słyszeć te przekazy.– Cały się trząsł.Nerwy miał wciąż rozedrgane od przeżytego szoku i nic nie wydawało mu się prawdziwe.Otwarty kanał radiowy stanowił jednak jedyne kruche ogniwo łączące go z Ianem, i Patton chciał, żeby to on był na nasłuchu, a nie Pardino; chciał słyszeć osobiście, że Ianowi nic się nie stało, nieważne, jak to zrozumie Gildia, nieważne, że wiadomość rozejdzie się po całej stacji z szybkością połączeń telefonicznych, a musiał jeszcze jakoś zawiadomić Joy i przygotować coś w rodzaju oficjalnej informacji.Musi zająć stanowisko, zanim Gildia przedstawi własną wersję wydarzeń.Nie był złym człowiekiem.Powiedział sobie w duchu, że nie jest złym człowiekiem.Stąpał po cienkiej linie rozpiętej między Gildią Pilotów, która bez skrupułów wykorzystałaby tę historię przeciwko wszystkiemu, w czym pokładali nadzieje, a radą bojącą się przeciwstawić Gildii zbyt radykalnie.A teraz Ian wpakował się w sam środek tego, co – niech Bóg ma go w swojej opiece – on sam zaplanował.Ponieważ zarówno on, jak i członkowie komitetu wiedzieli, że ten obszar wyspy jest zamieszkały, że tubylcy nie są zaawansowani technicznie – co, jak liczyli, miało im ułatwić pierwszy kontakt, nie stawiając ich twarzą w twarz z najwytrawniejszymi politykami i najbardziej rozwiniętą techniką na całej planecie.Lecz Patton w żadnym wypadku nie chciał, żeby Ian stał się ośrodkiem tego spotkania.Pardino mówił coś o wejściu na kanale B i Patton nie mógł się powstrzymać od myśli, jak to Gildia zacznie śledzić ich przekazy, kiedy tylko się dowie, że coś się dzieje.Można się założyć, że wszystko, co powiedzą, wszystko, co powie Ian, natychmiast zostanie przekazane Gildii.– Pat – mówił Pardino, zagłuszając to, co chciał usłyszeć: głos Iana – Pat, chłopak jest zaradny, sprytny, nic mu nie jest, bez względu na to, co się stało, nikt mu niczym nie grozi.Mówi, ale tubylcy nie mogą podejrzewać, że jest słyszany, oni nie mają radia.Powiedział, że ściszył głośność, żeby nic nie słyszeli, ale nie odszedł bardzo daleko.Baterie wystarczą na cztery bite dni, powiedział, żeby nie iść za nimi, obcy mu nie zagraża.Słyszysz, Pat?– Tak.Tak, rozumiem cię.Chcę mieć te przekazy, do cholery.– Masz wszystko to, co my.Po tych słowach Pardino wyłączył się, jakby mogło to cokolwiek naprawić, ale powiedział też, że Ian jest zaradny i Patton uchwycił się tej myśli, gdy Pardino się wyłączył i zostawił mu cichy, przetykany zakłóceniami oddech.I wtedy odezwał się zadyszany głos Iana:– Nadal wszystko jest w porządku, nie martwcie się, on się po prostu boi, że ktoś za nami idzie.Jesteśmy w jakiejś jaskini wśród skał.Ciągle dotyka mojego ramienia, bardzo delikatnie, jakby chciał prosić, żebym był cicho, mówi do mnie, a ja udaję, że mu odpowiadam.Tu dał się słyszeć inny głos, niski, cichy pomruk.– Jest wyższy ode mnie przynajmniej o głowę – powiedział Ian – bardzo podobny do nas, ale niewiarygodnie silny.Skórę ma czarną jak kosmos, wąskie oczy i nieco zakrzywiony nos, niezbyt wystający, widać, że marszczy czoło.I znów ten inny głos.Chwila przerwy.– Mówi do mnie, chyba to słyszycie, naprawdę cicho, jakby chciał mnie uspokoić.Głos Iana drżał.Patton wyczuł strach syna, wyczuł, że trudno mu wytrzymać napięcie.Oddychał z trudem, spazmatycznie.Patton splótł dłonie i pomyślał, że Gildia wszystko na pewno już nagrywa, każdą rozpaczliwą minutę, żeby potem to odtworzyć radzie i całej stacji.Ian się nie załamie, Patton znał swego syna.Ian trzymał emocje na wodzy.Drżenie w jego głosie brało się z napięcia fizycznego lub fizycznych ograniczeń, ale inni mogli sądzić co innego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]