[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To tylko kwestia zaprogramowania odpowiednich enzymów.- Nazywamy to Galwat - odezwała się Sara.Ona i Jon roześmiali się.- Wiesz, od Galatei - wtrąciła szybko Miri.- I od Erina Galwaya.No i od Johna Galta, tego bohatera książkowego, który chciał zatrzymać motor świata.No i, rzecz jasna, od równań transferencyjnych Worthingtona.- Rzecz jasna - odparłem.W życiu nie słyszałem o Galatei, Erinie Galwayu, Johnie Galcie ani Worthingtonie.- Galatea to z mitologii greckiej.Był taki rzeźbiarz.- Pozwolisz, że przejrzę teraz statystyki z koncertów? - rzuciłem.Sara i Jon spojrzeli po sobie.Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem dłoń do Miri.Chwyciła ją mocno i poczułem, że jej dłoń drży.Głowę wypełniły mi szybkie, trzepoczące kształty, delikatne jak papier.Grube na jakiś tuzin poziomów cząsteczkowych.Opadły na skałę, szorstką i twardą jak sama ziemia.Trzepotały coraz szybciej i szybciej, delikatny papier rozpalał się do czerwoności, aż skała rozpadła się na kawałki.W sercu skały znalazła się zastygła mleczna biel, pulsująca delikatnymi żyłkami.- Nie chciałbyś zobaczyć, jak Nikos i Allen posunęli się w pracy nad czyścicielem komórek? Idzie im to znacznie szybciej niż nam tutaj.A Christy i Toshio zrobili prawdziwy przełom w programie, który wyłapuje błędy asymilatorów proteinowych.- Pozwól, że obejrzę teraz statystyki z koncertów - powtórzyłem.Skinęła głową raz, drugi - cztery razy.- Statystyki prezentują się nieźle, Dan.Ale z danych wynika, że w trakcie drugiego przesunięcia w czasie twojego koncertu robi się dziwna luka.Terry twierdzi, że musisz w tym miejscu zmienić kierunek.To dość skomplikowane.- W takim razie ty mi to wyjaśnisz - rzuciłem obojętnie.Na jej twarzy wykwitł olśniewający uśmiech.Sara i Jon znów spojrzeli po sobie, ale żadne się nie odezwało.* * *Za pierwszym razem, kiedy Miri pokazywała mi, jak Superbystrzy porozumiewają się między sobą, nie mogłem w to uwierzyć.To było trzynaście lat temu, zaraz po tym, jak przybyli z Azylu.Zaprowadziła mnie do pokoju z dwudziestoma siedmioma holoscenami na dwudziestu siedmiu terminalach.Każdy został zaprogramowany tak, by „przemawiał” w innym języku - ich wspólną bazą był angielski, ale w każdym wypadku przystosowano go do sznurów myślowych właściciela terminalu.Miri, wówczas szesnastoletnia, wyjaśniała mi budowę jednego z własnych sznurów myślowych.- Załóżmy, że powiesz do mnie jakieś zdanie.Dowolne zdanie pojedyncze.- Masz piękne piersi.Zarumieniła się; smagłe policzki pokryły się kasztanowymi plamkami.Rzeczywiście miała piękne piersi.No i piękne włosy.Równoważyły trochę zbyt dużą głowę, kwadratowy podbródek, niezgrabny chód.Nie była ładna, a na tyle inteligentna, że zdawała sobie z tego sprawę.Chciałem, żeby dzięki mnie poczuła się atrakcyjna.- Podaj inne zdanie.- Nie.Wykorzystaj to.I tak zrobiła.Powiedziała je do komputera, a na holoscenie zaczął się formować trójwymiarowy kształt pełen słów, wyobrażeń i symboli, połączonych ze sobą świecącymi zielonymi liniami.- Widzisz, wyciąga wszystkie skojarzenia, jakie powstają w moim umyśle, bazując na danych o moich poprzednich myślach oraz na algorytmach opisujących mój sposób myślenia.Z tych kilku słów, które ekstrapoluje, przewiduje i odzwierciedla.Prawdę mówiąc, ten program nazywa się właśnie „zwierciadło myśli”.W dziewięćdziesięciu dwóch przypadkach na sto udaje mu się uchwycić około dziewięćdziesięciu siedmiu procent tego, co pomyślę, a potem sama mogę dorobić resztę.A najlepsze w tym wszystkim jest to.- Wymyślasz coś takiego dla każdego zdania? Dla każdego pojedynczego zdania?!Niektóre ze skojarzeń były oczywiste: na przykład „piersi” łączyły się z karmieniem dziecka.Ale dlaczego „dziecko” łączyło się z czymś o nazwie „stała Hubble’a” i skąd w tym sznurze znalazła się Kaplica Sykstyńska? No i to nazwisko, którego nie kojarzyłem: Chidiock Tichbourne.- Tak - odrzekła Miri.- Ale najlepsze.- I wy wszyscy myślicie w ten sposób? Wszyscy Superbystrzy?- Tak - odpowiedziała cicho.- Choć Terry, Jon i Ludie myślą przeważnie wzorami matematycznymi.Są młodsi niż reszta, wiesz, reprezentują następne stadium prac nad genomodyfikacją inteligencji.Spojrzałem na skomplikowany wzór myśli i reakcji Miri.„Masz piękne piersi”.Nigdy się nie dowiem, co naprawdę znaczą dla niej moje słowa w tych wszystkich swoich warstwach.Nigdy.- Czy to cię przeraża, Dan?Przyglądała mi się bez śladu emocji.Ale czułem jej strach i jej determinację.Ta chwila miała wielkie znaczenie.Narastała i narastała w moich myślach, jak groźna biała ściana, do której nic nie może przylgnąć, aż w końcu znalazłem właściwą odpowiedź.- Ja dla każdego zdania wymyślam kształty.Uśmiech odmienił całą jej twarz - otworzył ją i rozjaśnił.Powiedziałem to, co należało.Rzuciłem okiem na połyskliwą strukturę na holoscenie, na ten obracający się z wolna glob, przetykany gęsto obrazami, równaniami i - przede wszystkim - słowami.Mnóstwem skomplikowanych słów.- W takim razie jesteśmy tacy sami - oznajmiła radośnie Miri.A ja jej nie poprawiłem.- A najlepsze ze wszystkiego jest to - paplała dalej Miri, teraz już zupełnie swobodna - że jeśli taki ekstrapolowany sznur myśli uformuje się i zostanie odpowiednio skorygowany, program główny tłumaczy go na sznury myślowe wszystkich innych i w taki właśnie sposób zostaje on ukazany na każdej holoscenie.Wtedy możemy ominąć słowa i przekazywać sobie bezpośrednio to, co myślimy.No, może nie do końca.W tłumaczeniu zawsze ginie jakaś część sensu, szczególnie w przypadku Terry’ego, Jona i Ludie.Ale to i tak o wiele lepsze niż zwykła mowa, podobnie jak twoje koncerty są lepsze od zwykłych, nie wspomaganych marzeń.Marzenia.Jedyny rodzaj snów, o jakich Superbezsenni mogli mieć jakieś pojęcie.Dopóki nie pojawiłem się ja.Kiedy w trans snów na jawie wchodził Bezsenny, wynik był zupełnie różny od tego, jaki wywoływałem u Amatora Życia.A także u Wołów.Amatorzy i Woły mogą spać w nocy.W ten sposób zachowują stałą łączność z własną podświadomością, a ja kieruję nią i wzmacniam odbiór w sposób, który sprawia im przyjemność - spokojnie, a jednocześnie z pewnym emocjonalnym napięciem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]