Home HomeDesign Patterns and Object Oriented Programming in Visual Basic 6 and VB.NET (VBL)Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika.[emulek.net](ebook computers) Visual C .NET Developer’s GuideChristie Agatha Slonie maja dobra pamiecChristie Agatha Slonie maja dobra pamiec (4)Nancy Kress Zebracy nie maja wyboruKress Nancy Zebracy nie maja wyboruBolalo jeszcze bardziej Lidia OstalowskaVB.NET Module 4 Object Oriented Design for Visual Basic .NETHyde Christopher Plan Maxwella (SCAN dal 679)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tgshydraulik.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zapadło ponure milczenie.Drobny anioł wciąż stał u szczytu stołu.Oddychał gwałtownie, drżał, a w oczachlśniło mu szaleństwo rozpaczy i nienawiści. Nie rozumiecie!  odwołał  Teraz nie zdoła się wykręcić! Spójrzcie na dowo-dy.Smagły, westchnąwszy, sięgnął po dokumenty.W miarę jak czytał jego twarz stawa-ła się coraz bardziej napięta.Bez słowa podsunął papiery jasnowłosemu.Ten przejrzałje spiesznie, podał pozostałym, krzyżując ponad stołem spojrzenie ze smagłym.Zmier-telnie poważne spojrzenie.98  Na Jasność!  szepnął  Jeśli tylko są autentyczne. Oczywiście, że są!  krzyknął triumfalnie drobny skrzydlaty  Mówiłemwam. Skąd je masz?  przerwał smagły, nerwowo wyłamując palce.Drobny lekko sięzmieszał. Ktoś wysoko postawiony postanowił nam pomóc. Kto?Niski anioł wzruszył ramionami. Czy to ważne? Mamy dokumenty i tyle. Ważne  mruknął jasnowłosy  No więc kto? Ktoś, kto ma dosyć jego tyranii i całej tej bandy, której przewodzi.Ktoś potężny,wpływowy i światły, który cierpi widząc co się dzieje w Królestwie. Czego zażądał w zamian?  spytał podejrzliwie smagły. Niczego.Po prostu komuś leży na sercu dobro Królestwa, podobnie jak nam. A jeśli to pułapka?99  W żadnym wypadku! To wspaniała, niezależna osoba, ciesząca się powszechnymszacunkiem.Ktoś, kto nie musi bać się jego podłych intryg. I sam się z tobą skontaktował?Drobny z zapałem skinął głową. Panowie!  zawołał  Oto zapłata za nasze krzywdy! Oto ręka sprawiedliwości,która zmiażdży wreszcie tę plugawą, krwawą wesz żerującą na Królestwie!Jasnowłosy anioł sięgnął po papiery, zważył w dłoni. To potężna broń  powiedział  Dzięki niej możemy przewrócić całe Króle-stwo do góry nogami.Pozostaje tylko mieć nadzieję, że dokumenty są autentyczne i niktnie zastawia na nas sideł, bo od tej chwili wszyscy zabrnęliśmy zbyt głęboko, żeby mócsię wycofać.* * *Daimon Frey przelatywał przez ogromne, otchłanne przestrzenie, poznaczone strzę-pami gwiazd.Krwawo gasnące słońca wyglądały w ciemności jak rany albo rozwarte100 paszcze potworów.Komety śmigały z wizgiem, szczerząc do niego szalone, roześmianeusta.Ich ogony ciągnęły za sobą snop iskier.Pęd szamotał czarnymi, długimi włosami anioła, wyszarpywał kosmyki ze staran-nie zaplecionego warkocza.Mimo skórzanych rękawic dłonie zaciśnięte na łęku siodłakostniały, palce traciły czucie.Wiatr smagał skórę twarzy, zmuszał do mrużenia oczu.Daimon czuł narastające zmęczenie.Dokuczała mu sztywność w plecach i karku, ką-sało zimno.Był w drodze nieskończoną ilość dni, a niosący go na grzbiecie olbrzy-mi, kary rumak wydawał się niezmordowany.Kopyta dzwięczały miarowym, równymrytmem, prędkość nie malała nawet na chwilę.Koń miał na imię Piołun i jak wszyst-kie wierzchowce parasim, niebiańskiej kawalerii, należał do boskich Zwierząt.Z tegopowodu był, oczywiście, kompletnie szalony.Z punktu widzenia skrzydlatych obłęddotykał wszystkich Bestii, które zachowywały się nieprzewidywalnie, odzywały niedo-rzecznie, pojawiały i znikały bez dania racji, i w większości przypadków nie reagowałyna próby porozumienia, więc kontakt z nimi właściwie nie był możliwy.Nie wyklu-czone, że postradały zmysły ponieważ Pan wymyślił je u zarania świata, kiedy kosmosjeszcze się nie narodził, a wyobraznia najpotężniejszych nawet skrzydlatych nie umiała101 objąć niezwykłości czasów przed Stworzeniem.Ich umysły były dziwaczne i obce.Be-stie powstały jako dzieci Chaosu, pierwsze zabawki Pana, które przyglądały się dziełuStworzenia, lecz należały jeszcze do przedwiecznego mroku.Boskie Zwierzęta, starszeniż światło, tknięte szaleństwem, znające tajemnice o których nie śniło się największymaniołom, mieszkały samotnie na krańcach Wszechświata, w głębiach praoceanu, w Stre-fach Poza Czasem i tylko rumaki, stworzone najpózniej, wykazywały tyle rozsądku, żemogły masowo służyć jako wierzchowce kawalerii.Daimon znał Piołuna od wieków i uważał za swego przyjaciela, po tym jak końkilkakrotnie uratował mu życie, ale nigdy nie miał pewności co wierzchowiec napraw-dę myśli i czy rozumuje tak samo jak on.Piołun był milkliwy i rzadko odzywał sięz własnej woli.A teraz Daimon potrzebował jego opinii, bo choć z pozoru wszystkowydawało się w porządku, męczył go jakiś niejasny niepokój.Zbliżali się do obrzeżyświata, dalej rozciągały się Strefy Poza Czasem.Pogranicze, jak zwykle, roiło się odzbiegów z Otchłani, złośliwych duchów i nieukształtowanych, bezmyślnych potworówChaosu, z których kilka Daimon zmuszony był zabić, lecz nic nie wskazywało na ja-kiekolwiek poważne niebezpieczeństwo.A jednak Anioł Zagłady nie mógł się pozbyć102 niedobrych przeczuć.Nie umiał ich wytłumaczyć, bo nie natrafił na żadne wibracje aniszczeliny w strukturze świata.Położył dłoń na karku konia, pochylił się nisko i krzyknął mu w ucho: Nie zauważyłeś czegoś dziwnego, Piołun?Nieprzyjemny, nosowy głos rumaka odezwał się bezpośrednio w głowie anioła.Uczucie nie należało do miłych, ale Daimon zdążył się przyzwyczaić. Wiele napawa mnie zdumieniem, odkąd sięgam wstecz pamięcią, próbując przy-wołać rzeczy minione.Daimon zaklął cicho.No tak.Innej odpowiedzi nie miał co oczekiwać.Jednak byłozimno, czuł się zmęczony, miał paskudne przeczucia, więc Piołun go zirytował.Stuknię-ty bydlak, pomyślał ze złością, zginając i prostując palce, które zziębły tak, że w każdejchwili mogły się rozkruszyć.Zamknął oczy, wywołując w wyobrazni wizję wykładanejturkusową emalią, zdobionej morskimi motywami wanny w swoim pałacu w Króle-stwie, po brzegi wypełnionej ciepłą, cudownie rozgrzewającą wodą. Niedobrze rozstawać się z mieczem, gdy może być przydatny  usłyszał uprzej-my głos konia  A jeszcze gorzej zginąć nim się go wydobędzie.103 W tej samej chwili Daimon poczuł falę ohydnego smrodu i omal nie wyleciał z sio-dła, gdy Piołun wykonał potężny odskok. Jasna cholera!  wrzasnął, wyszarpując przytroczoną na plecach broń, gdy zo-baczył przed sobą paskudny, wykrzywiony pysk wyłaniającego się z ciemności demona,który bluzgał w niego kolejną falą smrodliwego dymu.Tuż przed twarzą anioła rozbłysły małe, złośliwe ślepia, a potężna, zbrojna w szpo-ny łapa minęła tylko o włos jego bok.Daimon zamachnął się, tnąc potężnie przez łebstwora.Demon zawył i stanął w płomieniach.Przez sekundę w rozpaczliwym niezro-zumieniu młócił na oślep łapami, aż rozpadł się w fontannę złotych iskier, powoli ga-snących w mroku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •