[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego ojciec był duchownym.Dwóch wujów w armii, obaj wysoko postawieni.Poślubił Margaret Preston-Grey.To dziewczyna z dobrej rodziny, była przedstawiona u dworu i tak dalej.Żadnych skandali.Miał pan absolutną rację co do sióstr-bliźniaczek.Nie mam pojęcia, skąd się pan dowiedział.Dorothea i Margaret Preston-Grey, w skrócie Molly i Dolly.Preston-Greyowie mieszkali w Hatters Green w Sussex.Bliźniaczki jednojajowe i historie typowe dla takich bliźniąt.Ząbkowały tego samego dnia, w tym samym miesiącu zachorowały na szkarlatynę, nosiły takie same ubrania, zakochały się w tym samym typie mężczyzny, obaj mężowie służyli w wojsku.Lekarz rodzinny, który zajmował się nimi, gdy były małe, zmarł parę lat temu i nic nie można już od niego wydobyć.Jednakże z jedną z bliźniaczek łączy się pewna tragedia.- Z lady Ravenscroft?- Z tą drugą.Wyszła za człowieka nazwiskiem Jarrow, kapitan Jarrow.Mieli dwójkę dzieci.Młodsze, czteroletni chłopiec, zostało uderzone taczkami albo jakąś taką dziecinną zabawką.Łopatką czy motyczką.Uderzono go w głowę.Wpadł chyba do sztucznego stawu i utonął.Najprawdopodobniej zawiniło starsze dziecko, dziewięcioletnia dziewczynka.Pokłócili się podczas zabawy, jak to dzieci.Raczej nie ma miejsca na wątpliwości.Chociaż istnieje też inna wersja.Ktoś twierdził, że zrobiła to matka: rozzłościła się i uderzyła chłopca.Mówiono też, że uderzyła go jakaś kobieta mieszkająca w pobliżu.Pewnie i tak to pana nie zainteresuje.Nie ma związku z samobójstwem Ravenscroftów wiele lat później.- Nie - przyznał Poirot.- Nie wygląda na to.Ale dobrze jest poznać tło wydarzeń.- Tak - zgodził się Garroway.- Jak panu mówiłem, trzeba zajrzeć w przeszłość.Choć nie mogę powiedzieć, że pomyśleliśmy o zaglądaniu w przeszłość równie odległą.To znaczy, jak już wspominałem, wszystko to stało się na wiele lat przed samobójstwem.- Czy podjęto wówczas jakieś dochodzenie?- Tak.Udało mi się przejrzeć sprawę.Akta.Artykuły w prasie.Takie tam.Wie pan, nasuwały się pewne wątpliwości.Na matkę cała sprawa wpłynęła bardzo źle.Zupełnie się załamała i musiała się leczyć w szpitalu.Potem podobno nigdy już nie wróciła do normy.- Przypuszczano, że ona to zrobiła?- Tak uważał lekarz.Rozumie pan, bezspornych dowodów nie było.Ona utrzymywała, że widziała wypadek z okna.Widziała, jak starsze dziecko, dziewczynka, uderzyła chłopca i popchnęła go.Lecz jej zeznanie.chyba jej nie uwierzono.Mówiła tak bezładnie.- Zasięgnięto, jak przypuszczam, opinii psychiatry?- Tak.Wyjechała do prywatnej kliniki czy szpitala i definitywnie uznano ją za psychicznie chorą.Przez długi czas leczono ją w dwóch chyba zakładach, jak sądzę pod kierunkiem specjalisty ze szpitala Świętego Andrzeja w Londynie.Na koniec stwierdzono, że jest zdrowa.Wypuszczono ją po mniej więcej trzech latach i odesłano do domu, by wiodła normalne życie ze swoją rodziną.- I była zupełnie normalna?- Jak sądzę, zawsze była neurotyczką.- Gdzie przebywała w momencie samobójstwa? Czy mieszkała u Ravenscroftów?- Nie.Zmarła prawie trzy tygodnie wcześniej.Mieszkała wtedy razem z nimi w Overcliffe.Wygląda to kolejny przykład losu jednojajowych bliźniąt.Chodziła we śnie.Najwyraźniej cierpiała na to przez wiele lat, miała ze dwa niegroźne wypadki.Czasem łykała za dużo środków uspokajających i w efekcie spacerowała nocami po domu, a niekiedy wychodziła na dwór.Wtedy szła dróżką wzdłuż urwiska, zeszła z niej i spadła ze skały.Zginęła natychmiast.Znaleziono ją dopiero następnego dnia.Wstrząsnęło to jej siostrą.Bardzo były ze sobą związane.Lady Ravenscroft trzeba było zabrać potem do szpitala.Przeżyła straszny szok.- Czy ten tragiczny wypadek mógł doprowadzić do samobójstwa Ravenscroftów w parę tygodni później?- Nigdy tego nie sugerowano.- Dziwne rzeczy przytrafiają się bliźniętom, jak sam pan powiedział.Lady Ravenscroft mogła zabić się z powodu więzi, jaka łączyła ją z siostrą.A mąż mógł się zastrzelić, ponieważ czul się w pewnym sensie winny.Nadinspektor Garroway powiedział:- Ma pan za dużo pomysłów, Poirot.Alistair Ravenscroft nie mógłby romansować ze szwagierką, tak aby nikt o tym nie wiedział.Niczego takiego nie było, jeśli to właśnie sobie pan wyobraził.Zadzwonił telefon.Poirot wstał i odebrał go.Dzwonią pani Oliver.- Mógłby pan wpaść jutro na herbatkę albo sherry, monsieur Poirot? Przyjdzie Celia, a później ta apodyktyczna baba.Tego pan chciał, prawda?Poirot przyznał, że tego właśnie chciał.- Muszę teraz pędzić - powiedziała pani Oliver.- Mam spotkanie ze starym psem wojny, dostarczonym przez mojego słonia numer jeden, Julię Carstairs.Chyba przekręciła jego nazwisko, zawsze to robi, ale mam nadzieję, że podała mi dobry adres.ROZDZIAŁ DWUNASTYCelia poznaje Herkulesa Poirota- Jak powiodło się pani z sir Hugo Fosterem, madame? - spytał Herkules Poirot.- Po pierwsze nie nazywa się Foster, tylko Fothergill.Można polegać na Julii, że przekręci nazwisko.Zawsze to robi.- A więc nie zawsze można ufać, że słonie zapamiętają nazwiska?- Nie mówmy o słoniach.Skończyłam z nimi.- A pani pies wojny?- Stworzenie wiekowe, lecz bezużyteczne jako źródło informacji.Ma obsesję na punkcie ludzi nazwiskiem Barnet, których dziecko rzeczywiście zginęło w wypadku na Malajach.Ale to nie ma nic wspólnego z Ravenscroftami.Jak mówiłam, skończyłam ze słoniami.- Madame, była pani nadzwyczaj wytrwała i szlachetna.- Celia zjawi się za jakieś pół godziny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]