[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pan Bland wreszcie wyhamował.Hardcastle uśmiechnął się i zaprzeczył. Nie tak nieznany, skoro miał w kieszeni wizytówkę z adresem. Za wiele gadają rzekł Bland. Ale wie pan, jacy są ludzie.Nie mam pojęcia,kto to wszystko wymyśla. Skoro już jesteśmy przy temacie, może zechciałby pan rzucić okiem na to.Inspektor raz jeszcze wyjął policyjne zdjęcie. Więc to on, prawda? spytał Bland. Wygląda na zwyczajnego człowieka.Takiego jak pan czy ja.Pewnie nie można zapytać, czy był jakiś szczególny powód, dlaktórego został zamordowany? Za wcześnie, by o tym mówić.Chciałbym się dowiedzieć, czy kiedykolwiek wi-dział pan tego człowieka?Bland potrząsnął głową. Jestem pewien, że nie.Dość dobrze zapamiętuję twarze. Nie odwiedził pana w jakimś celu, na przykład proponując ubezpieczenie, albokupno odkurzacza lub maszyny do zmywania naczyń? Nie.Na pewno nie. Może powinniśmy spytać pańską żonę? Jeżeli przyszedł do domu, właśnie ona bygo zobaczyła. Tak, to prawda.Nie wiem jednak& Valerie nie jest zdrowa.Nie chciałbym jejprzestraszyć.Chodzi o to, że zdjęcie przedstawia go zapewne martwego? Tak, to prawda.Ale fotografia nie jest drastyczna.53 Nie, nie.Bardzo dobrze zrobiona.Wydaje się, jakby facet spał. Mówiłeś o mnie, Josaiah?Drzwi od sąsiedniego pokoju otworzyły się i weszła kobieta w średnim wieku.Hardcastle był przekonany, że pilnie słuchała, stojąc po drugiej stronie. Ach, jesteś, moja droga rzekł Bland. Myślałem, że wypoczywasz.To jest mojażona inspektor Hardcastle. To okropne morderstwo mruknęła pani Bland. Dreszcz mnie przechodzi nasamą myśl.Usiadła na sofie z westchnieniem. Połóż także nogi, kochanie powiedział Bland.Pani Bland posłuchała męża.Była jasnowłosą kobietą, o słabym, jękliwym głosie.Wydawała się anemiczna i otaczała ją aura inwalidki, przyjmującej swoje niedomaganiez pewną satysfakcją.Przez chwilę kogoś inspektorowi przypominała.Próbował sobieuświadomić kogo, ale nie udało mu się.Słaby, płaczliwy głos kontynuował: Nie jestem zbyt zdrowa, inspektorze, więc mój mąż, naturalnie, stara się oszczę-dzić mi wstrząsów i niepokojów.Jestem bardzo wrażliwa.Mówiliście o fotografii.Sądzę,że chodzi o& o zamordowanego mężczyznę.O Boże, jak strasznie to brzmi.Nie wiem,jak będę w stanie znieść taki widok! Umierasz z chęci zobaczenia zdjęcia , pomyślał Hardcastle, a głośno powiedziałz lekką złośliwością: Może zatem nie będę pani trudził.Sądziłem tylko, że będzie pani umiała nampomóc, jeśli ten człowiek kiedykolwiek odwiedził dom państwa. Muszę spełnić swój obowiązek rzekła pani Bland ze słodkim, mężnym uśmie-chem.Wyciągnęła rękę. Uważasz, że powinnaś tak się denerwować, Val? Nie bądz niemądry, Josaiah.Jasne, że muszę popatrzeć.Spojrzała na zdjęcie z dużym zainteresowaniem i, jak pomyślał inspektor, z pewnądozą rozczarowania. Wygląda& naprawdę wcale nie wydaje się martwy.Zupełnie nie widać, że jest za-mordowany.Czy& chyba nie mógł być zaduszony? Został zasztyletowany.Pani Bland przymknęła oczy i wstrząsnęła się. O Boże szepnęła. Jakie to okropne. Nie sądzi pani, że go kiedyś spotkała? Nie stwierdziła pani Bland z wyraznym wstrętem. Obawiam się, że nie.Czyto był ktoś, kto chodzi po domach sprzedając różne rzeczy? Był chyba agentem ubezpieczeniowym. Jestem pewna, że nie było tu nikogo takiego.Nie wspominałam nigdy o czymś po-54dobnym, prawda, Josaiah? Nie oświadczył pan Bland. Czy to jakiś znajomy panny Pebmarsh? Nie.Nie zna go zupełnie. To dziwne zauważył pan Bland. Znają państwo pannę Pebmarsh? O tak, to znaczy, znamy ją jako sąsiadkę.Parę razy radziła się mego męża w spra-wie ogrodu. Zgaduję, że jest pan zapalonym ogrodnikiem? Nic szczególnego odżegnywał się Bland. Brak czasu, rozumie pan.Oczywiścieznam się na tym.Dostałem jednak znakomitego fachowca, przychodzi dwa razy w ty-godniu.Pilnuje, by ogród był dobrze utrzymany i czysty.Powiedziałbym, że nasz ogródjest nie do pobicia, ale nie jestem jedynym prawdziwym ogrodnikiem w sąsiedztwie. Ma pan na myśli panią Ramsay? spytał inspektor z pewnym zaskoczeniem. Nie, nie.Jeden dom dalej.63.Pan McNaughton.Po prostu żyje dla swego ogrodu.Siedzi w nim cały dzień i ma bzika na temat kompostu.Naprawdę, zanudza człowiekana ten temat& Ale nie sądzę, żeby właśnie o tym chciał pan rozmawiać. Zciśle mówiąc, nie odparł inspektor. Jestem ciekaw, czy pan lub pańskażona wychodzili wczoraj do ogrodu.Mimo wszystko styka się on jedną stroną z pose-sją numer 19 i jest szansa, że ktoś z państwa mógł zobaczyć albo usłyszeć coś interesu-jącego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]