Home HomeClarke Arthur C, Baxter Stephen Swiatlo minionych dniMontgomery Lucy Maud Okruchy swiatlaGibson William Swiatlo wirtualneRoger Zelazny Pan Swiatla (3)Zelazny Roger Pan Swiatla (2)Pattison Eliot Inspektor Shan Kosciana goraTomasz Mann Czarodziejska góraAlistair MacLean GoodbyeRobert Louis Stevenson KatrionaJohn Toland Bogowie wojny t.1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Odpowiedziało mu dziesięć strzałów.- Skończone - szepnął Anglik, skacząc szybko wstecz.- Za dziesięć minut wtargną także na taras.- Ach! Chcecie Dhundii! - krzyknął nagle dzikim głosem.- Znajdziecie go nieżywego!Wydarł Sadrasowi pistolet, odciągając szybko kurek.- Co robisz? - zapytał Indri.- Zabiję tego nędznika, to on był główną przyczyną twego nieszczęścia!W chwili, kiedy Toby miał się rzucić na zdrajcę, w lesie rozległ się dźwięk kilku trąb.- Trąbią do ataku! - wykrzyknął Indri, zatrzymując mu ramię.- Trąby radżputów! - krzyknął kornak uradowany.- Jesteśmy ocaleni!.Wśród dźwięków trąb słyszano także strzały karabinowe i rżenie koni.Zdawało się, że wielki oddział żołnierzy konnych gna przez las jak huragan.Dakoici, zdumieni i przerażeni, przestali strzelać, spoglądając pomiędzy drzewa, a ci, którzy weszli do świątyni, przerwali ogień i w bezwładnej ucieczce zeskakiwali ze stopni.Ze wszystkich stron rozbrzmiewały okrzyki przerażenia.- Radżpuci z Pannahu! Uciekajcie!Za późno.Szwadron wspaniałych jeźdźców z rozwianymi płaszczami i w różnobarwnych turbanach wpadł w pełnym biegu na polankę, rąbiąc szablami dakoitów, którzy już nie myśleli o oporze.Drugi oddział nadbiegł z przeciwnej strony, odcinając im odwrót, i natarł na nich z bliska.- Dzielni radżpuci! - krzyczał Toby.Niech żyje radża Pannahu!Słysząc te słowa oficer, który dowodził drugim oddziałem, podniósł głowę i pozdrowił Toby'ego ruchem szabli, potem zeskoczył na ziemię, odczepił od siodła jakieś ociekające krwią zawiniątko i rzucił się ku świątyni.- Poznałeś go, Indri? - zapytał myśliwy.- Tak, to oficer, który powiedział, żebyśmy wyjechali przez bramę zachodnią sądząc, że pokaże nam trupa fakira.Dowódca radżputów wszedł szybko po wewnętrznych schodach świątyni i stanął na tarasie.Otworzył zawiniątko, wyciągnął z niego dopiero co odrąbaną głowę, a ukazując ją Toby'emu i Indriemu, odezwał się z okrutnym uśmiechem:- Teraz już mi nie powiecie, że to nie głowa Sitamy.Spójrzcie na nią!- Fakir! - wykrzyknęli myśliwy i były ulubieniec gaikwara, cofając się ze wstrętem.- Zaskoczyłem go w chwili, kiedy chciał uciekać, i odrąbałem mu głowę jednym cięciem szabli.- Ale kto ci doniósł, że bandyci oblegają nas w świątyni? - zapytał Toby.- Posterunki strażnic spostrzegły dakoitów spuszczających się z gór i idących wzdłuż Senaru.Uprzedzeni o tym, kiedyśmy przeszukiwali wyżynę, nadbiegliśmy, przypuszczając, że was ścigają, aby wam odebrać Koh-i-Nura.Jak widzisz, sahibie, nie omyliliśmy się.- Potem, uchwyciwszy ociekającą krwią głowę fakira, zrzucił ją z kopuły, mówiąc:- Idź! Nie jesteś godna grobu!ZakończeniePorażka dakoitów była zupełna.Większa część napastników padła pod szablami i kulami radżputów i tylko bardzo niewielu zdołało się schronić do lasów.Jednakże, ażeby nie pozwolić im połączyć się znowu i niepokoić jeszcze właścicieli Koh-i-Nura, kilka oddziałów jeźdźców zdecydowanych wytępić ich zupełnie rzuciło się na nimi.Toby i Indri wynagrodzili hojnie tych dzielnych ludzi, co wybawili ich od pewnej śmierci, a wieczorem tegoż dnia wsiedli znowu na słonia, którego znaleziono niedaleko, pośrodku kępy tamarynd.W dwa dni później zatrzymali się w Sagarze, mieście Gondwany leżącym najdalej na północy, po czym, po bardzo krótkim odpoczynku przebyli krainę Sindh, mijając kolejno Bhilsę, Bhopal i Dhar.W trzy tygodnie później wjeżdżali do Barody, stolicy państwa gaikwara, najbogatszego i najświetniejszego księcia zachodnich Indyj.Był to wjazd rzeczywiście triumfalny, gdyż radża - poinformowany przez Bandharę, który wyprzedził swego pana na szybkim koniu - wysłał na ich spotkanie oddział wspaniałych jeźdźców.Wiadomość, że Indri wraca z Koh-i-Nurem, przebiegła natychmiast całe miasto, a ludność, która żywiła zawsze wielką sympatię dla szlachetnego i rycerskiego ulubieńca gaikwara, wylała się jak rzeka za jeźdźcami.Skoro tylko przybyli do pałacu książęcego, Toby i Indri odbyli długą rozmowę z radżą, aby mu wykazać niecną zdradę uknutą przez pierwszego ministra oraz Dhundię w porozumieniu z dakoitami Bundelkhandu.- Otrzymasz natychmiast zadośćuczynienie - rzekł gaikwar, ściskając ulubieńca.Tegoż dnia Dhundia został stratowany kopytami słonia, który pełnił funkcje kata gaikwara, a Parvatiego wygnano w państwa pod groźbą, że spotka go los wspólnika, jeżeli odważy się wrócić do Barody.Indri został wyniesiony do godności pierwszego ministra.A Toby? Poczciwy myśliwy wrócił do swego domku, zabierając ze sobą małego Sadrasa, którego uznał za syna.- Powrócę czasem - powiedział do Indriego, zanim go pożegnał - lecz moje miejsce nie jest tutaj.Muszę jeszcze pomścić moją żonę, a tygrysy nie lubią miast [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •