[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz jak to już kiedyś wspominaliśmy, Maryla miewała przebłyski poczucia humoru — jest to po prostu inne określenie umiejętności wyczucia tego, co jest dla kogo właściwe.Toteż odczuła natychmiast, że naiwny pacierz, ułożony dla maleństw w białych koszulkach, szepczących go u kolan kochających matek, był nieodpowiedni dla tego piegowatego stworzenia nie znającego Bożej miłości ani też nie troszczącego się o nią, skoro mu jej nigdy nie ofiarowano za pośrednictwem miłości ludzi.— Jesteś dość duża, abyś potrafiła pomodlić się bez niczyjej pomocy — rzekła wreszcie.— Podziękuj Bogu za wszystkie dobrodziejstwa, jakich doznałaś, i proś Go pokornie o spełnienie twoich życzeń.— Dobrze, postaram się jak najlepiej — przyrzekła Ania kryjąc twarz na kolanach Maryli.— Litościwy Ojcze Niebieski — tak mówią księża w kościołach, więc można pewnie i u siebie w domu tak mówić… Prawda? — przerwała podnosząc na chwilę głowę.— Litościwy Ojcze Niebieski, dziękuję Ci za Jezioro Lśniących Wód, za Białą Drogę Rozkoszy, za Królowę Śniegu i za Jutrzenkę.Jestem Ci za to naprawdę niewymownie wdzięczna.To są wszystkie dobrodziejstwa, jakie sobie w tej chwili przypominam i za które Ci się należy podziękowanie.Co się tyczy moich życzeń, jest ich tak wiele, że w tej chwili nie starczyłoby mi czasu na wyliczanie ich.Wymienię więc tyłka dwa najważniejsze.Pozwól mi pozostać na Zielonym Wzgórzu i uczyń mnie piękną, gdy dorosnę.Pozostaję z szacunkiem Twoja Ania Shirley.No i cóż, dobrze? — spytała, spiesznie podnosząc się z kolan.— Gdybym miała więcej czasu, z pewnością dobrałabym piękniejsze wyrażenia.Trudno byłoby opisać uczucia biednej Maryli.Pocieszała się nieco przeświadczeniem, że ta niezwykle oryginalna modlitwa była skutkiem nieświadomości, nie zaś braku szacunku ze strony dziecka.Starannie otuliła Anię kołdrą, przyrzekając sobie w duchu, że nazajutrz każe jej się nauczyć prawdziwego pacierza.Wychodziła już z pokoiku, zabierając świecę, kiedy Ania przywołała ją znowu.— Przypomniałam sobie właśnie — rzekła — że powinnam była powiedzieć „amen” zamiast „z szacunkiem”.Przecież tak mówią księża w kościołach.Zapomniałam o tym, ale wiedziałam, że pacierz musi mieć jakieś zakończenie, więc dałam takie.Czy pani myśli, że to wielka różnica?— Nie… nie sądzę… — rzekła Maryla.— Śpij spokojnie, dobranoc!— Dziś mówię „dobra” noc z czystym sumieniem — rzekła Ania wtulając się z rozkoszą w poduszki.Maryla wróciła do kuchni, postawiła energicznie świecę na stole i zwróciła się ku Mateuszowi:— W istocie, Mateuszu, wielki czas, aby ktoś wziął to dziecko i zajął się jego wychowaniem.Jest to prawię zupełna poganka.Czy uwierzyłbyś, że się nigdy w życiu nie modliła? Muszę zaraz jutro pójść na plebanię pożyczyć dla niej modlitewnik dla młodzieży.Zacznę ją też posyłać do szkoły niedzielnej, gdy tylko zdołam jej uszyć jakieś ubranie.Przewiduję, że będę miała pełne ręce roboty… Tak, tak, każdy musi mieć w życiu swoją porcję kłopotów.Dotąd wiodłam spokojny żywot.Teraz przyszła na mnie kolej ciężkich dni i muszę z rezygnacją poddać się losowi.VIII.Zaczyna się wychowywanie AniZ przyczyn jej tylko wiadomych Maryla dopiero po południu powiedziała Ani, że zatrzymuje ją na Zielonym Wzgórzu.Przed obiadem powierzała jej wykonanie rozmaitych zajęć i pilnym okiem przyglądała się pracy dziewczynki.Już po tych kilku godzinach przekonała się dostatecznie, że Ania była zręczna i posłuszna, chętna do pracy i pojętna.Główną jej wadę stanowiła pewna skłonność do wpadania w zadumę.Wtedy podczas największej nawet roboty zapominała o wszystkim i dopiero głośna uwaga lub jakieś szczególne wydarzenie sprowadzały ją na ziemię.Skończywszy zmywanie naczyń po obiedzie, Ania stanęła nagle przed Marylą ze zrozpaczoną miną człowieka, który jest gotów wysłuchać najgorszego wyroku.Wątła jej postać drżała od stóp do głów, twarzyczka była rozgorączkowana, oczy wydawały się prawie czarne.Złożywszy dłonie, rzekła błagalnym tonem:— Ach, panno Cuthbert! Błagam, niechże mi pani powie, czy mnie odeślecie, czy też nie? Całe przedpołudnie starałam się być cierpliwa, ale teraz czuję, że nie potrafię znieść dłużej tej niepewności.To takie straszne uczucie! Proszę mi wreszcie powiedzieć!— Nie wyparzyłaś ścierki w gorącej wodzie, jak ci kazałam — odrzekła niewzruszenie Maryla.— Zanim zwrócisz się do mnie z pytaniem, zechciej to uczynić.Ania pobiegła spełnić rozkaz, po czym powróciła do Maryli i utkwiła w jej twarzy błagające spojrzenie.— Dobrze — odpowiedziała Maryla nie mogąc już znaleźć nowej wymówki dla odwleczenia ostatecznej odpowiedzi.— Myślę, że już mogę ci to powiedzieć.Brat mój i ja postanowiliśmy zatrzymać cię, rozumie się, jeśli będziesz się starała być dobrą i posłuszną dziewczynką.Ale co się z tobą dzieje, dziecko?— Płaczę — rzekła Ania ze zdumieniem.— Tylko nie wtem dlaczego.Cieszę się tak, jak tylko człowiek cieszyć się potrafi.Ach, cieszyć się — to nieodpowiednie wyrażenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]