[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem, co miał nam do powiedzenia, ponieważ w tej samej chwili u szczytu schodów pojawił się Curtis Andersen.Zobaczyliśmy go i cofnęliśmy się trochę, żeby nie sprawiać wrażenia, że grozimy Percy’emu.- Co tu się, do kurwy nędzy, działo?! - ryknął Curtis.- Chryste Panie, tam na górze jest zarzygana cała podłoga! I jak śmierdzi! Kazałem staremu Tu-Tutowi i Magnussonowi otworzyć oboje drzwi, ale mogę się założyć, że smród będzie się unosić przez pięć lat.A ten dupek Wharton śpiewa już o tym piosenkę! Słyszę go!- Potrafi czysto śpiewać? - zdziwił się Brutal.Wiecie, jak można zapalić gaz świetlny jedną iskrą i nie zrobić sobie krzywdy, jeśli jego stężenie nie jest w tym momencie zbyt wysokie? Tam na dole zdarzyło się coś podobnego.Przez chwilę gapiliśmy się bez słowa w Brutusa, a potem ryknęliśmy śmiechem.Piskliwy histeryczny rechot obijał się o sklepienie mrocznego korytarza niczym stado nietoperzy.Nasze cienie kołysały się i skakały po ceglanych ścianach.Pod koniec przyłączył się do nas nawet Percy.Po jakimś czasie umilkliśmy i wszyscy poczuliśmy się trochę lepiej.Poczuliśmy się z powrotem normalni.- W porządku, chłopcy - powiedział Anderson, ocierając chusteczką załzawione oczy i tłumiąc wzbierający w gardle śmiech.- Co to było?- Egzekucja - odparł Brutal.Jego spokojny ton zaskoczył chyba Andersona, ale nie zaskoczył mnie, przynajmniej nie tak bardzo; Brutal zawsze potrafił szybko zmieniać nastrój.- Udana egzekucja.- Jak, na litość boską, możesz nazywać udaną egzekucją tego rodzaju fuszerkę? Niektórzy świadkowie nie będą mogli zasnąć przez cały miesiąc! Ta stara gruba szantrapa nie zaśnie pewnie przez rok!Brutal wskazał ręką wózek z trupem okrytym prześcieradłem.- Del nie żyje, prawda? A co do pańskich świadków, większość opowie jutro znajomym, że sprawiedliwości stało się zadość: Del spalił żywcem parę osób, odpłaciliśmy mu więc pięknym za nadobne i spaliliśmy żywcem jego.Tyle że to nie nam przypiszą całą zasługę.Powiedzą, że byliśmy narzędziem w ręku Boga.Może tkwi w tym zresztą ziarno prawdy.I chce pan wiedzieć, co jest w tym najśmieszniejsze? Ich znajomi będą żałować, że się tu nie pojawili.Mówiąc to posłał Percy’emu jednocześnie zgryźliwe i pogardliwe spojrzenie.- I co z tego, jeśli nawet ich to trochę ruszyło? - zapytał Harry.- Przybyli tutaj z własnej woli, nikt ich nie ciągnął.- Nie wiedziałem, że gąbka ma być mokra - powtórzył głosem robota Percy.- Nigdy nie moczyliśmy jej podczas próby.Dean spojrzał na niego ze skrajnym obrzydzeniem.- Ile lat sikałeś na deskę od sedesu, zanim ktoś wytłumaczył ci, że trzeba ją podnieść? - zadrwił.Percy otworzył usta, żeby odpowiedzieć, kazałem mu się jednak zamknąć.To dziwne, ale posłuchał.- Percy zawalił sprawę.Oto, co się stało - poinformowałem Curtisa, po czym odwróciłem się do Percy’ego, żeby zaprzeczył.Nie zrobił tego, być może wyczytał w moich oczach, że lepiej będzie, jeśli Anderson uwierzy, iż to, co się stało, było wynikiem głupiego błędu, a nie celowego działania.Poza tym słowa wypowiedziane tu, w tunelu, w ogóle nie miały znaczenia.Dla niego i dla wszystkich ludzi jego pokroju znaczenie ma to, co powiedzą grube szychy - ludzie, którzy pociągają za sznurki.Dla Percych liczy się tylko to, co napiszą o tym w gazetach.Anderson przyjrzał się niepewnym wzrokiem całej naszej piątce.Popatrzył nawet na Dela, ale ten nie miał zamiaru się odzywać.- Przypuszczam, że mogło być gorzej - mruknął.- Zgadza się - potwierdziłem.- Mógł w ogóle nie umrzeć.Curtis zamrugał oczyma: ta możliwość nie przyszła mu najwyraźniej do głowy.- Jutro chcę mieć na ten temat dokładny raport - powiedział.- I żaden z was nie piśnie o tym ani słowa dyrektorowi Mooresowi, zanim sam z nim nie porozmawiam.Zrozumiano?Pokiwaliśmy raźnie głowami.Jeśli Curtis Anderson sam chciał o tym opowiedzieć dyrektorowi, nie mieliśmy nic przeciwko temu.- Żeby tylko żaden z tych cholernych pismaków nie napisał o tym do gazety.- Nie zrobią tego - uspokoiłem go.- Jeśli nawet spróbują, wydawcy nie skierują takiego materiału do druku.To zbyt brutalne jak na rodzinne gusta.Ale oni nie spróbują, mieliśmy tu dzisiaj samych weteranów.Wiedzą o tym tak samo dobrze jak my.Anderson zastanawiał się nad tym przez chwilę, a potem kiwnął głową i odwrócił się do Percy’ego.Na jego normalnie sympatycznym obliczu pojawiło się obrzydzenie.- Jesteś głupim dupkiem i nie mogę na ciebie patrzeć - oznajmił i widząc osłupienie w oczach Percy’ego, pokiwał głową.- Jeśli jednak powiesz któremuś ze swoich wysoko postawionych przyjaciół, co tu ode mnie usłyszałeś, wyprę się tego w żywe oczy, a ci ludzie staną za mną murem.Masz poważny problem, synu.Obrócił się na pięcie i ruszył na górę.- Curtis? - zawołałem, kiedy przeszedł cztery schodki.Obejrzał się i podniósł brwi.- Nie musisz się martwić o Percy’ego - powiedziałem.- Wkrótce przechodzi do Briar Ridge.Czekają go tam ważniejsze obowiązki.Prawda, Percy?- Wyjeżdża, kiedy tylko nadejdzie zgoda na jego przeniesienie - dodał Brutal.- A dopóki nie nadejdzie, każdego wieczoru będzie brał zwolnienie lekarskie - wtrącił Dean.To oburzyło Percy’ego, który nie pracował w więzieniu wystarczająco długo, żeby móc wziąć płatne zwolnienie.- Nawet o tym nie myśl - mruknął, piorunując wzrokiem Deana.6Mniej więcej o pierwszej piętnaście wróciliśmy na blok (z wyjątkiem Percy’ego, któremu kazałem posprzątać szopę i który bardzo się z tego powodu dąsał).Miałem napisać raport i postanowiłem zrobić to przy biurku oficera dyżurnego; gdybym zasiadł w bardziej wygodnym fotelu w gabinecie, pewnie zaraz bym zasnął.Może się to wydać dziwne, zważywszy na to, że wszystko wydarzyło się zaledwie przed godziną, ale czułem się tak, jakbym od jedenastej wieczór przeżył trzy życia, wszystkie bez zmrużenia oka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]