Home HomeUpalne lato Gabrieli Katarzyna Zyskowska IgnaciakMotylek Lipowo 1 Katarzyna PuzyńskaGrochola Katarzyna Upoważnienie do szczescia (2)Katarzyna Grochola Upowaznienie do szczesciaKatarzyna Berenika Miszczuk SzeptuchaEkspedycja Kolitz Katarzyna RygielGrochola Katarzyna Ja wam pokazeRedlum Katarzyna RupiewiczPacynski Tomasz SherwoodHenryk Rzewuski Pamiątki Soplicy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mostlysunny.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wtedy pochylił się, dotknął jejtwarzy brzegiem dłoni i próbował pocałować.Uchyliła się wostatnim momencie.Nie zdołała się jednak wyrwać.- Zostaw mnie! Nie dotykaj! - krzyknęła, ale zaraz ucichła.Uświadomiła sobie, że i tak nikt jej nie usłyszy.- Możemy już wracać? - zapytała, chcąc, by pomyślał, że sięboi, ale Pilecki doskonale odczytał jej emocje.Pogładził ją pogłowie.Pozwoliła mu na to, jednak nie potrafiła powstrzymaćgrymasu niechęci na twarzy.- Masz rację.- Puścił ją wreszcie.- Jeśli stąd wyjdziesz, niebędę mógł cię chronić.Lepiej, żebyś tu została.Nie mówmy jużwięcej o tym.To moja działka.- Amadeusz nie żyje - odparła.- To wszystko była mojaprojekcja.- Wiem, masz halucynacje, zajmiemy się tym.Jak to sięskończy, znajdę ci najlepszego lekarza.Mam pieniądze -przekonywał ją.Zatrzymała się i zdecydowała zagrać va banque.Tak czasemrobił jej syn.Widziała teraz wyraznie, że wiele rzeczy uzyskiwał od niej przez szantaż emocjonalny.Zerwała opatrunek ipokazała głęboką ranę, która rozchylała się na boki niczympozbawiona zamka torebka.Pilecki był zszokowany.- Ja to sama zrobiłam! Nikt mi nie kazał.Ale nie jestemchora.Nie jestem też opętana duchem dziecka.Ani nikogo niezabiłam.- Tak, tak.Dlatego musisz tu zostać.Oni ci pomogą - odrzekł,starając się ją uspokoić.- Zostaw mnie - rozkazała.- Ola& - Dotknął jej ramienia, ale strząsnęła jego rękę.- Potrzebuję tylko spokoju - oświadczyła.- Jeśli chcesz mipomóc, nie przychodz więcej.Ruszyła w przeciwnym kierunku, do starej wieży ciśnień.Pilecki długo za nią patrzył.Była smukła, delikatna.I miałrację, prawie się nie zmieniła przez te wszystkie lata.Czekał, ażsię do niego odwróci, nie liczył na uśmiech, tylko na jednospojrzenie.Nie zrobiła tego, choć musiała czuć jego palącywzrok na swoich plecach.Poczuł ogromny zawód, a potemirytację.Kiedy skręciła w bok, byle być jak najdalej od niego,ruszył w kierunku wyjścia, ale po chwili zmienił zdanie.Czułteraz niesmak i narastającą złość.Pierwszy raz od lat.Coś wnim pękło.Nie chciał, by tak zakończyło się to spotkanie.Zdecydował, że ją znajdzie.Po tym wszystkim, co dla niejzrobił, zasługiwał chyba na coś więcej niż na odrzucenie jakpsa.Prokuratora Mariusza Tomaszuka obudził dzwonek telefonu.Było grubo po północy.- Zpisz? - usłyszał w słuchawce głos Domana.- Nie, gram w statki - odparował Mariola.- Która godzina?Dopiero wróciłem z lotniska.- Wypocząłeś na Kanarach, to bierz dupę w troki i przyjeżdżajdo Choroszczy - huknął na niego policjant.- Oho, ale jesteś nabuzowany.A od kiedy to szef jezdzi naoględziny? Wez się opanuj, Doman, i zadzwoń do jakiegośmłodego palanta, co ma dzisiaj dyżur.- Mariola ziewnął i nawet nie ruszył się z łóżka.- Lepiej żebyś tu był w ciągu trzydziestu minut albo składamjutro wniosek o ściganie ciebie i kilku innych osób zafabrykowanie dowodów i inne takie tam! - Prokurator usłyszałjedynie trzask odkładanej słuchawki.Ubrał się pośpiesznie.Nawet niczego nie przegryzł przedwyjściem.Wyszedł z domu i wsiadł do auta.Po drodze kilkarazy dzwonił do Pileckiego, ale nikt nie odbierał.Wreszcie ktośpodniósł słuchawkę.- Co jest? - rzucił prokurator.- Dobrze, że już jedziesz - odpowiedział mu Doman.- Kolegajuż czeka na ciebie i zarzuty.Tomaszuk momentalnie przestał był śpiący.Nie dzwonił jużnigdzie, tylko przycisnął gaz do dechy.Rynek w Choroszczy nie pamiętał takiego oblężenia.Naparking nie dało się wjechać, stały tam wszystkie radiowozy zokolicy.Gdyby Mariola nie był tak przestraszony, pomyślałby,że to zlot dyskotek ze wszystkich województw.Funkcjonariuszew mundurach pilnowali czerwono-białej taśmy.Powylegitymowaniu natychmiast odprowadzili go z eskortą namiejsce zdarzenia.Już z daleka rozpoznał wszystkichbiałostockich oficjeli.Był tam nawet sam komendantwojewódzkiej jednostki.Na widok Tomaszuka zmarszczył brwii wskazał placyk pod starą wieżą ciśnień.Kłębili się tamtechnicy i Doman ze swoimi ludzmi.Był też psycholog zpomocnicą.Prokurator był zszokowany.Nagle podeszło doniego dwóch znajomych funkcjonariuszy.Bez żadnychwyjaśnień założyli mu kajdanki i odprowadzili do radiowozu.- Nie macie prawa! - pokrzykiwał Mariola.W sąsiednimradiowozie zauważył siedzącego apatycznie ze zwieszoną głowąPileckiego.Był otępiały, nie zwracał na nic uwagi.- Co jest, chłopcy? - Tomaszuk starał się zagadać doprowadzących go policjantów.- A temu co się stało? - Wskazałnaczelnika.- Komendant kazał mu pisać wniosek o zwolnienie, inaczejsam będzie musiał to zrobić - wyjaśnił mu łaskawie Wojda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •