Home HomeUpalne lato Gabrieli Katarzyna Zyskowska IgnaciakBonda Katarzyna Tylko martwi nie kłamišMotylek Lipowo 1 Katarzyna PuzyńskaGrochola Katarzyna Upoważnienie do szczescia (2)Hobb Robin Wyprawa SkrytobojcyCHRIS CARTER HUNTER 01.KrucyfiksAndrzejewski Jerzy Lad serca (2)Księga tysiąca i jednej nocyCraig Rice Roze Pani CheringtonMay Karol Winnetou t III
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Nana obróciła się, a strumień ognia uderzył ją w twarz, nie wyrządzając przy tym żadnejkrzywdy.Biały kołnierz sukienki zaczął tlić się i czernieć.Zgodnie z życzeniem Kloe,uśmiechnęła się, spoglądając na zaskoczoną minę mirrou.Ten ogień nie płonął przecież, skoropojawiał się znikąd.Stanowił część niematerialnego świata magii, który nie mógł wyrządzić Nanie krzywdy.Tym, czego musiała się obawiać dziewczyna, były prawa natury i materia,również ta przetworzona.Czy tej płonącej suce nie przyszło do głowy, że Słodki zaraz je znajdzie? Nana usłyszałaskrzypnięcie drzwi, kroki na trawie i przyśpieszony oddech.Kiedy znalazły się w poluwidzenia mężczyzny, dziewczyna upadła na kolana i przylgnęła do ziemi, udając, że chroni sięprzed ogniem. Kloe!  krzyknął Słodki.Płomień ustał.Karczmarz podbiegł do nich.Ostrożnie uniósł Nanę, a kiedy upewnił się, żenie jest ranna, przycisnął ją mocno do piersi.Powinna się nie ruszać albo przytulić się do niego.Czy zaniósłby ją wtedy do pokoju, ułożyłw łóżku i głaskał, aż zaśnie? Tak by się to zapewne skończyło, gdyby trzymał w ramionachkolejną ludzką samicę lub nimfę.Nana jednak odepchnęła go, pokazując, że nic jej nie jest.Rzuciła na ziemię kłębek ubrań i uszyty z gałganków brzuch, po czym odeszła.Za plecami usłyszała, jak Słodki cedzi przez zęby: Wynoś się, Kloe.*** Nie przyjęłaś mojego zaproszenia  powiedział Edevaldis.Nie zwykł uganiać się po całym Redlum za przedstawicielami mało znaczących ras.Kloesprowokowała go jednak do nocnego spaceru po terytorium mirrou. Nie jestem twoją suką, żeby biec, kiedy gwizdniesz  warknęła.Nieudolnie starała się ukryć zaskoczenie i strach. Popraw mnie, jeśli się mylę: czy to nie ty udawałaś ciężarną, aby wkupić się łaskikarczmarza? Jak mniemam, wnioskując z sytuacji finansowej twojej rasy, uczyniłaś to wcelach matrymonialno-zarobkowych.Uważasz to za zachowanie godne istoty magicznej? Gówno cię obchodzą moje zachowania, starcze!Obelga brzmiała zabawnie, zważywszy, że wyglądali na równolatków. Obchodzi mnie, gdy ktoś z nas upada niżej niż człowiek  odparł, mierząc ją wzrokiem. Bo powinnam zajmować się uprawą pieprzonego ogródka?  syknęła. Myślisz, że niesłyszeliśmy o twoich polach poza Redlum? O ludzkich wsiach nadzorowanych przezpodstawionych baronów? Dobrze wiemy, z jaką godnością podejmujesz decyzję o zasianiupszenicy zamiast żyta!  warknęła Kloe.Mina Edvaldisa pozostała niewzruszona, kiedy podszedł do kobiety.Bardzo blisko.Słyszałkrew, uderzającą z impetem o ścianki żył.Mirrou minęła go i z pewnym zaskoczeniem przyjęła fakt, że nie próbował jej zatrzymywać.Chociaż oddaliła się o kilka metrów, mężczyzna nie ruszył się z miejsca.Ogień w żyłach kazałjej się odwrócić. Dlaczego w ogóle przyszedłeś mnie wkurwiać?  spytała. Tak jak wspomniałem: nie lubię, kiedy ktoś z nas upada niżej niż człowiek.Poza tymuwodząc karczmarza mogłaś pokrzyżować moje plany w najmniej odpowiedniej chwili. Kobieta prychnęła.Chciała odejść, gdy zza drzew wyłoniła się dwójka wampirów:rudowłosa Aila i młody Nastiel. Zapomniałem też dodać, że czasy, gdy byle gówniara może obrażać przywódcę silniejszejrasy, właśnie się kończą. Usłyszała spokojny głos Edevaldisa.Kloe wiedziała, co takie słowa oznaczają, a może raczej co oznaczały dawniej.Ale przecieżod dziesięcioleci trwał rozejm, a oni byli na terytorium mirrou! Na ich pieprzonym terenie!Wrzasnęła z całych sił.Nie ze strachu.Wydobyła z siebie dawny bojowy okrzyk swojej rasy.Własny głos tylko uświadomił jej, jak potworna cisza ich otaczała.Rodzina ją sprzedała,porzuciła, a może bała się wtrącać? To już nie miało znaczenia.Rozejrzała się po twarzach przeciwników.Widziała własną samotność i własny strach,odbite w ich oczach.Zacisnęła drżące dłonie w pięści.Chciałaby umrzeć z godnością, patrzącna nich wyzywająco.Pamiętała mirrou, którzy ginęli z szyderczym uśmiechem.Dobijała&Poczuła, że trzęsie się coraz bardziej, a otaczające ją wampiry napawają się tą słabością.Pierwsze łzy spłynęły z kącików jej oczu.Kolejne wysuszył ogień.Kloe płonęła.Rzuciła kulę ognia w Nastiela, a gdy ten się uchylił, zyskała ułamek sekundy,by do niego podbiec.Drugą kulę ognia wypuściła mu prosto w twarz, ale wampir wykonałkolejny unik.yle jednak ocenił odległość między sobą a mirrou.Uderzyła go w szczękę, zanimsię wyprostował.Nie była dość silna, by go ogłuszyć, za to dość gorąca, by przypalić mu skórę.Przygryzłwargi do krwi, by stłumić krzyk.Szybko wyprowadził cios w brzuch, wkładając pięść w samśrodek otaczającego ją płomienia.Kloe zgięła się w pół i upadła.Poczuła, że płomień wokół niej gaśnie, więc pozwoliła muzniknąć w swoim wnętrzu.Kiedy Nastiel podszedł do niej, skierowała strumień ognia prostow jego pierś.Tym razem mężczyzna krzyknął, jednak się nie cofnął.Kopnął przeciwniczkę w twarz.Raz,potem drugi.Przy trzecim uderzeniu straciła przytomność.Wampir nie przestawał bić, mimo że jej oczy już zgasły. Dość  syknął Edevaldis. Spójrz na siebie!Nastiel miał paskudne oparzenie na twarzy i drugie, znacznie rozleglejsze, na ręce.Najgorzej wyglądała pierś, na której liczne pęcherze zaczynały rosnąć w oczach.Otumanionywściekłością i adrenaliną młodzieniec zdawał się nie zauważać tych ran.Edevaldis podszedł do kobiety.Skrzywił się z niesmakiem na widok posiniaczonej twarzy,ale mimo to uklęknął i zamknął jej oczy.Aila położyła mu dłoń na ramieniu.Nie należała doszczególnie wrażliwych, lecz i ją raził ten zupełny brak stylu.Mirrou wyglądała jak zatłuczonaprzez trolla albo coś równie prymitywnego. Trzy lata karceru  mruknął Edevaldis.Kogoś starszego potraktowałby mniej łagodnie, ale Nastiel urodził się już po zawarciurozejmu, więc nie miał okazji stoczyć zbyt wielu prawdziwych walk.Edevaldis wstał i wytarł ręce w poły płaszcza.Czas pokoju dobiegał końca. Mury owiane legendąImadin des Dasteo siedział w namiocie i wlewał truciznę w najeżone igłami kajdany.Powinien był zrobić to wcześniej, ale wiedział też, że właśnie teraz  tuż przed atakiem najbardziej będzie potrzebował zajęcia.Rzadko który dowódca miał tak idealny obraz sytuacji przed bitwą.Mag mógł dokładnieokreślić, jakimi siłami dysponował przeciwnik i posiadał dostatecznie wielu szpiegów, byotrzymać szczegółowe mapy całego terenu.Udało mu się zdobyć niezbite dowody na to, żewiększość potworów planuje ucieczkę z Redlum.Niektóre mógłby nawet zatrzymać w drodzedo kryjówek, położonych za murami.Oczywiście gdyby mu na tym zależało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •