Home HomeAnne McCaffrey Jezdzcy Smokow Moreta Pani Smokow z PernRice Anne Krzyk w niebiosa (SCAN dal 961)Rice Anne Wywiad z wampirem (SCAN dal 702 (2)Rice Anne Godzina czarownic Tom 2Edgar Rice Burroughs Ksiezniczka Marsa (2)Rice Anne Godzina czarownic Tom 1Rice Anne Godzina czarownic Tom 3Rice Anne Godzina czarownic Tom 1 (2)Eddings DavChandler Raymond Hiszpanska krew
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Nóż, widelec, łyżka, filiżanka i serwe-ta znajdowały się już w szałasie. Wez jeszcze pudełko papierosów z szuflady mamusi  poleciła siostrze Dina. Dobrze  odparła April  ale prędzej czy pózniej mamusia zauważy, że ostatnioznikają jej papierosy.Nie chcesz chyba, żeby pomyślała, że to my padłyśmy ofiarą zgub-nego nałogu. Rób, co ci mówię, i nie filozofuj  fuknęła Dina.Sądząc z tonu, była naprawdę zirytowana. Słucham, o pani!  ulegle odpowiedziała April sięgając po papierosy. Przynieś także gazetę  przypomniała Dina. A jeżeli mamusia zbudzi się i zechce przeczytać gazetę? Kupimy drugą w mieście  odparła Dina. Teraz chodzmy! Rozkaz!  odparła April wtykając płachtę gazety pod pachę. Czy słyszałaś o tejkretynce, co przyszła do szkoły i powiedziała. Czy słyszałaś, co zrobiła pewna starsza siostra, kiedy młodsza siostra za wiele ga-dała?  spytała Dina. Nie? No, to proś pana Boga, żebyś się nie dowiedziała na wła-snej skórze. Stąpając uważnie z pudłem w objęciach dodała:  Okropnie trudnoutrzymać to pudło w równowadze. I to moja rodzona siostra  mruknęła niby do siebie April. Niezrównoważo-ne pudło.Gdy weszły do szałasu, Wallie Sanford był już ogolony, wykąpany i ubrany w czystąkoszulę.Na ich widok nieomal się uśmiechnął.Twarz miał jeszcze wciąż bardzo bladą,lecz nie był już podobny do wystraszonego, załamanego fizycznie i nerwowo uciekinie-ra, kryjącego się w krzakach i żyjącego kradzionym mlekiem. Co pan powie o tym śniadanku?  spytała Dina otwierając pudło i ukazując jegozawartość. Jest wszystko, nawet kawa  dodała April stawiając przed nim termos. Usługaw tym hotelu funkcjonuje doskonale.Kelnerka nie omieszkała przynieść też gazety po-rannej oraz papierosów. Jeżeli pan jest rzeczywiście tak zgłodniały, jak pan wygląda  powiedziała Dina to może lepiej odwrócimy się plecami, póki pan wszystkiego nie zje. Jestem tak zgłodniały  odparł Wallie Sanford smarując masłem naleśnik  że100 nawet wasz wzrok mnie nie powstrzyma.Gdy połknął ostatniego naleśnika, April biorąc termos do ręki spytała: Czy można nalać panu kawy? Lejcie kawę, sypcie róże  odrzekł Wallie Sanford wybuchając niepohamowanymśmiechem. Zasypiemy pana chętnie, chociaż nie różami  ostro ucięła Dina  jeżeli się pannatychmiast nie uspokoi.Wallie Sanford ukrył twarz w dłoniach. Zgłoszę się na posterunku policji.Szukają mnie.Oddam się w ich ręce.Nie wy-trzymam tego dłużej. Na co właściwie szanowny pan się uskarża?  zagadnęła April. Na wikt czy nausługę? Na to wyczekiwanie  odparł. Na to ukrywanie się niczym złoczyńca.Przy-puśćmy, że zamkną mnie w więzieniu.Nie mogą mnie tam zatrzymać długo, ponieważjestem niewinny.Przekonają się wreszcie o tym, Wykryją prawdziwego zabójcę Flory,a wtedy mnie uwolnią. Będzie pan mógł zażądać odszkodowania za bezpodstawne uwięzienie  po-wiedziała April. Niegłupi pomysł. Zwróciła się po chwili zastanowienia do Diny. Wiesz, może to nie jest zła myśl.Może powinien się zgłosić dobrowolnie. Co?  zdumiała się Dina. Teraz, kiedy natrudziliśmy się tyle, żeby go ukryć? Mógłby zapuścić brodę i wyjechać do Ameryki Południowej  zaproponowałArchie. Bądz cicho, bo ja myślę  powiedziała April.Zmarszczyła czoło. Przypuśćmy,że pan Sanford zgłosi się do policji.Oni podejrzewają, że to on zabił panią Sanford.Kie-dy go dostaną w swoje ręce, uspokoją się, a my będziemy mogli wykryć prawdziwegomordercę bez przeszkód z ich strony. Tak, ale jeśli nam się nie uda wykryć prawdziwego mordercy  z namysłem spy-tała Dina  co się wtedy stanie z panem Sanfordem? No, cóż, trzeba to zaryzykować  odparła April.I zaraz dodała:  On zresztą maalibi.Siedział w pociągu, kiedy usłyszeliśmy strzały. To prawda  zgodziła się Dina. Ale ryzyko pozostaje wielkie. Muszę to zrobić  odezwał się Wallie Sanford. Muszę! Czy ja wiem. zaczęła Dina.Nagle coś sobie przypomniała:  Nie! Niech panz tym poczeka przynajmniej do jutra Może tylko do dzisiejszego wieczora.Obiecujepan?Wallie Sanford patrzał na nią nie rozumiejąc. Dlaczego?  spytał. Niech pan nie pyta  rzekła Dina. Proszę nam zaufać.My wiemy, co robimy.101 Niech pan tu siedzi cicho, póki nie przyjdziemy znowu. Ale. Wallie Sanford spochmurniał. Przecież jesteście tylko dziećmi.Czywyobrażacie sobie, że możecie coś osiągnąć? Możemy wykluczyć jakiś motyw zbrodni z pańskiej strony  powiedziała z dużąpewnością siebie Dina. Wtedy chociaż pan zgłosi się do policji, nie będą mogli zna-lezć uzasadnienia swoich podejrzeń.Rozumie pan? Będzie pan miał alibi i nie będziepan miał motywu.Będą musieli pana zwolnić. Jak to zrobicie?  pytał Wallie Sanford. Jak to możliwe? Mniejsza z tym jak  odparła Dina. Dość, że mamy na to sposób.W końcu obiecał im czekać w kryjówce, póki nie przyjdą po raz drugi. Przyślę Archiego  obiecała Dina  z sandwiczami i świeżą kawą.Postaramy sięteż o coś do czytania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •