Home HomeHearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej ŒmierciKS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IVMoorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VIIMoorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom IIIMoorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalWinston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]Christie Agata Karty na stol (3)Zbigniew Włodzimierz Fronczek Wyznania grabarza
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .– Kogo obchodzi, co pan myśli? – wyszeptał.– Jak pan śmie wmawiać mi coś podobnego? – Opanował gniew.Uniósł się nieznacznie.Nie odrywał ode mnie wzroku.Otworzył papierośnicę i wyjął następnego papierosa.Jego zachowanie zmieniło się nagle i jak ktoś naprawdę uczciwy zapytał ściszając głos:– Czego, u diabła, pan chce, Lightner?Zamyśliłem się na chwilę.Od tygodni zadawałem sobie dokładnie to samo pytanie.Do czego dążę? Po co przyjechałem do Nowego Orleanu? Czego my, czego ja naprawdę chcę?– Pragniemy was poznać! – zawołałem zaskoczony brzmieniem własnego głosu i tym, co mówię.– Tak wiele o was wiemy, a jednak nie znamy was wcale.Naszym celem jest przedstawienie wam tego, co wiemy – wszystkie najdrobniejsze nawet informacje, które od dawna zbieraliśmy.Tylko Talamasca zgłębiła waszą najdawniejszą historię! Znamy waszą tajemnicę: kim jesteście i czym on jest.Chodzi nam o to, żebyście zaufali Talamasce i wpuścili ją do środka! Wreszcie chcemy dotrzeć do Deirdre Mayfair i powiedzieć: „Istnieją inni tacy jak ty.Inni, którzy też widzą duchy.Wiemy, że cierpisz, ale możemy ci pomóc.Nie jesteś sama”.Cortland patrzył na mnie badawczo, szeroko otwartymi oczami.Twarz w końcu pozbawiona obłudy.Odsunął się, odwrócił wzrok, strząsnął popiół z papierosa i gestem poprosił o następny kieliszek sherry.– Dlaczego nie wypije pan bourbona? – spytałem.– Nie tknąłem go.– Znowu sam siebie zaskoczyłem.Ale pozwoliłem, aby padło pytanie.Spojrzał na mnie.– Nie lubię bourbona – odparł.– Dziękuję.– Co pan wrzucił do szklanki?Powrócił do własnych myśli.Wydawał mi się trochę żałosny.Patrzył, jak kelner stawia przed nim kryształowy kieliszek.Sherry jak przedtem.– Czy to prawda – zapytał podnosząc wzrok – co napisał pan w liście o portrecie Debory Mayfair w Amsterdamie?Skinąłem głową.– Mamy portrety Charlotty, Jeanne Louise, Angelique, Marie Claudette, Marguerite, Katherine, Mary Beth, Juliena, Stelli, Anthy i Deirdre.Cortland przerwał mi raptownym, niecierpliwym gestem.– Niech pan zrozumie.Przybyłem tu z powodu Deirdre – zacząłem.– Przyjechałem, bo ją ogarnia obłęd.Dziewczyna, z którą rozmawiałem w Teksasie, jest na skraju załamania nerwowego.– Jak pan sądzi, pomógł jej pan?– Nie, i głęboko tego żałuję.Jeśli nie zechce pan nawiązać z nami kontaktu, zrozumiem.Dlaczego, u diabła, miałby pan chcieć? Ale możemy pomóc Deirdre.Naprawdę.Żadnej odpowiedzi.Wypił sherry.Próbowałem spojrzeć na siebie jego oczami.Nie potrafiłem.Nigdy nie chciałem nikogo otruć.Nie miałem zielonego pojęcia, kim on naprawdę jest.Na pewno nie był takim człowiekiem, jakiego poznałem z relacji.– Czy pański ojciec, Julien, rozmawiałby ze mną?– W żadnym wypadku – odparł.Wyprostował się, jakby ocknął z zamyślenia.Przez chwilę sprawiał wrażenie głęboko zatroskanego.– Nie wiecie z tych waszych obserwacji – zapytał – że on był jednym z nich – Wydawał się mówić zupełnie szczerze.Patrzył na mnie uważnie, jakby chciał upewnić się, że też mu szczerze odpowiem.– A pan do nich nie należy? – spytałem.– Nie – zaprzeczył z naciskiem, powoli kręcąc głową.– Naprawdę nie! Nigdy! – Nagle posmutniał.Wyglądał teraz staro.– Szpiegujecie nas, jak chcecie.Traktujecie jak rodzinę królewską.– Dokładnie.– Jesteście historykami.Potwierdzili to moi znajomi z Londynu.Historycy, naukowcy, absolutnie niegroźni, całkowicie godni szacunku.– Jestem zaszczycony.– Ale zostawcie moją siostrzenicę w spokoju.Ma teraz szansę na szczęście.Dlatego „ta sprawa” musi się zakończyć, rozumie pan? Musi.Być może ona dopilnuje, że się zakończy.– Czy Deirdre jest jedną z nich? – zapytałem powtarzając jego wcześniejsze wyrażenie i ton.– Oczywiście, że nie! – zaprzeczył.– Właśnie o to chodzi! Nie ma nikogo z nich! Nie widzicie tego? Jaki więc był przedmiot badań nad nami? Nie dostrzegliście rozproszenia mocy? Stella też do nich nie należała! Ostatnia była Mary Beth.Julien – mój ojciec, tak, a potem Mary Beth.– Zauważyłem to.A co z waszym widmowym przyjacielem? Czy on pozwoli na koniec?– Wierzy pan w niego? – Wyprostował głowę.Na jego twarzy widniał blady uśmieszek.Ciemne oczy otoczyła siateczka zmarszczek, gdy bezgłośnie chichotał.– Doprawdy, panie Lightner? Wierzy pan w Lashera?– Widziałem go – stwierdziłem krótko.– Wyobraźnia, proszę pana.Moja siostrzenica mówiła mi, że zdarzyło się to w bardzo ciemnym ogrodzie.– Och, proszę.Czy naprawdę doszliśmy do tego, by wmawiać sobie takie rzeczy? Widziałem go, Cortland.Uśmiechał się, kiedy go zobaczyłem.Stał się bardzo cielesny i żywotny.Uśmiech Mayfaira trochę zbladł.Było w nim teraz więcej ironii.Cortland uniósł brwi i cicho westchnął.– Och, podobałyby mu się pańskie słowa, panie Lightner.– Czy Deirdre potrafi zmusić go do odejścia i zostawienia jej w spokoju?– Oczywiście, że nie, ale może go ignorować.Żyć własnym życiem, jakby go nie było.Antha nie potrafiła.Stella nie chciała.Ale Deirdre jest silniejsza od Anthy, a nawet od Stelli.Deirdre ma w sobie wiele z Mary Beth.Inni często sobie tego nie uświadamiają.Nagle wydało mi się, że sam siebie złapał na mówieniu czegoś, czego nie miał zamiaru powiedzieć.Wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę, potem wziął papierośnicę i zapalniczkę, i powoli wstał.– Proszę jeszcze zostać – powiedziałem cicho.– Niech mi pan prześle te dokumenty.Chętnie przeczytam.Potem, być może, znowu porozmawiamy.Ale nigdy więcej niech się pan nie zbliża do mojej siostrzenicy, panie Lightner.Proszę zrozumieć, że zrobię wszystko, aby ochronić ją przed każdym, kto ma zamiar ją wykorzystać lub skrzywdzić.Wszystko!Odwrócił się, by odejść.– Co z moim bourbonem? – zapytałem wstając.Gestem wskazałem szklankę.– Załóżmy, że wezwę policję i przekażę zatrutą whisky jako dowód.– Panie Lightner, to Nowy Orlean! – uśmiechnął się czarująco i mrugnął do mnie.– A teraz proszę wrócić do domu, do swego obserwatorium, do teleskopu i niech się pana na nas gapi z daleka!Patrzyłem, jak odchodzi.Szedł z wdziękiem długim, swobodnym krokiem.Doszedłszy do drzwi obejrzał się i machnął mi szybko, serdecznie ręką.Usiadłem i opisałem w dzienniku dokładnie przebieg całego wieczoru.Wyjąłem z kieszeni małą buteleczkę aspiryny, wysypałem tabletki i wlałem do niej whisky z narkotykiem.Zakręciłem i schowałem.Miałem już wziąć dziennik i pióro, i skierować się w stronę schodów, gdy zobaczyłem recepcjonistę stojącego tuż za drzwiami do baru.Podszedł do mnie.– Pańskie bagaże są gotowe, panie Lightner.Samochód już czeka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •