[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Midhir nie mógł im tędy dostar-czać pożywienia, bo przecież bymu powylatywały.To oznaczało,że musi istnieć jeszcze jakieś innewejście do tamtej komnaty, ale969/1408jakoś mnie to już tak bardzo nieintrygowało, skoro znajdowałemsię poza nią.Rozejrzałem się po holu, żebyzobaczyć, czy hałas nie zwróciłczyjejś uwagi, ale wyglądało na to,że nie.Nie widziałem też żadnychpułapek, ostrożnie wyskoczyłemwięc na bardziej odsłoniętąpozycję.Teraz, gdy panikowałem,że ktoś mnie nakryje, zdawało misię, że moje niezdarne skoki sąstrasznie głośne.Nie jest tak łatwoskakać bezgłośnie.Moja lewaczęść była zupełnie do niczego,skręciłem więc w prawo, trzyma-jąc Fragaracha w ręce i opierając970/1408pięść o ścianę, gdy skakałemnaprzód.Zaraz za niszą ścianabyła już pokryta gładkim gipsemi z rzadka zdobiona dziełamisztuki.Pierwsze drzwi prowadziłydo nieużywanej sypialni.Za nią,na lewo, sklepione przejściewiodło do jakiegoś salonu czy bib-lioteki w każdym razie pom-ieszczenia pełnego książek, zaktórym znajdował się o wielewiększy salon, z takich, przyktórych bywają kuchnie.Miałemnadzieję, że uda mi się tamdotrzeć i znalezć coś do jedzenia.Przedtem chciałem jednaksprawdzić jeszcze, co kryje się za971/1408ostatnimi drzwiami, jakie widzi-ałem.Nie byłoby dobrze zostawiaćje sobie za plecami, nie wiedząc,co tam jest.Była to kolejna sypialnia wręcz cały apartament.Ktoś gus-townie wyposażył ją w podłogęz tarniny podlewanej strumi-eniami wody, a słońce wpadało tuprzez długą szybę umieszczonąw wysokim suficie.Po drugiejstronie sufitu wisiał wielki żeliwnyżyrandol, którego świeczki znówjakoś genialnie wyczuły mojąobecność i zapłonęły, gdy tylko ot-worzyłem drzwi.Midhir był toz całą pewnością on, bo972/1408rozpoznałem jego druidzkie tatu-aże na bicepsach zwisał z niegodo góry nogami, owiniętyżelaznymi łańcuchami, którewygasiły jego magię.Gardło miałpodcięte, a krew zalała mu twarzi zmieniła kolor trawy pod nim naciemnoczerwony.Odcięty odpomocy ziemi, nie mogąc rzucićżadnego zaklęcia, wykrwawił siępo prostu. Bogowie niejedyni szepnąłem. Ale wdepnąłem.Ktokolwiek uczynił to Mid-hirowi, mógł z łatwością zrobić tosamo ze mną.Mogłem oczywiścierzucać zaklęcia mimo mojego973/1408żelaznego amuletu, ale gdybymnie ktoś tak owiązał żelazemi odciął od ziemi, byłbymbezbronny jak kijanka.Obejrzałem się w zupełnejpanice za siebie, oczekując w holujakiejś zasadzki.Od razu za-łożyłem, że albo skończę tak jakMidhir, albo cała wina za tomorderstwo spadnie na mnie.Mi-jały jednak kolejne sekundy i niesłychać było żadnych krzyków.Nikt nie podkradł się do mniew kamuflażu i nie zadał zdradli-wego ciosu.Przyszło mi do głowysformułowanie śmiertelna cisza".974/1408Panika ustępowała stopniowo.Powoli docierało do mnie, że światzupełnie nie wie o tym, że właśnieznalazłem ciało starożytnegostworzenia.W końcu oczywiścieo wszystkim się dowiedzą.Jeślinie w inny sposób, to już napewno psy Brighid odnajdą mójtrop, gdy bogini się dowieo śmierci brata.Przez chwilę wahałem sięnawet, czy samemu nie przemien-ić się w psa, żeby obwąchać scenęmordu, ale odrzuciłem tenpomysł.W takim stanie lepiej,żebym nie próbował się w nicprzemieniać.Psom nie najlepiej975/1408wychodzi też skakanie na jednymboku.A poza tym, gdy już to za-bójstwo wyjdzie na jaw, psyBrighid i tak wyłapią zapach tego,kto to zrobił.Nie powinienem podchodzićbliżej i przebywać w tym samympomieszczeniu, w którym przedchwilą był morderca, gdy jednakzobaczyłem na łóżku jeszcze jednąplątaninę łańcucha, podszedłemzaintrygowany.Pod łańcuchemwidać było jakieś ubrania.którechyba znałem.A gdy pod-skoczyłem jeszcze bliżej,zobaczyłem, że w tych fircykowa-tych szatach nie ma już nikogo 976/1408zostały tylko popioły i te koloroweszmaty, które mogły należeć tylkodo jednej osoby.Do LordaAonobrodego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]