[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Straż przybrzeżna skopała sprawę.Otrzymawszy wezwanie, nie zanotowali ani jej danych, ani numeru łodzi.Ale ona uratowała mi życie.Posiada swego rodzaju potężny zmysł diagnostyczny, który mówi jej, czy pacjent umrze, czy też przeżyje.Natychmiast zaczęła przywracać mnie do życia.Czasem zastanawiam się, czy ludzie ze straży przybrzeżnej próbowaliby mnie ocucić, gdyby to oni mnie znaleźli.Lightner pogrążył się w milczeniu, wlepiając oczy w dywan.Wydawał się głęboko zaniepokojony.– Tak, jest niezwykłą lekarką – wyszeptał, najwyraźniej nie dając jednak pełnego wyrazu swoich myślom.Widać było, że koncentracja przychodziła mu z trudnością.– A pan opowiedział jej o wizjach.– Chciałem wrócić na jej łódź.Przyszło mi do głowy, że może, jeśli uklęknę na pokładzie i dotknę desek, no cóż, że poprzez dłonie odbiorę jakieś wrażenia.Coś, co ożywi moją pamięć.I co najdziwniejsze, ona się na to zgodziła.Nie jest zwyczajną lekarką, o nie.– Tak, tu całkowicie się z panem zgadzam – odparł Lightner.– I co się wydarzyło?– Nic, to znaczy nic oprócz tego, że poznałem Rowan – przerwał.Zastanawiał się, czy tamten może się domyślić, jak się rzeczy mają między nim a Rowan.Sam, z własnej woli nie miał zamiaru o tym mówić.– A teraz sądzę, że jest mi pan winien kilka odpowiedzi – rzekł Michael.– Co dokładnie wiadomo panu o niej i jej rodzinie, i skąd przyszło panu do głowy, że ona mnie tu przysłała? Mnie, ze wszystkich możliwych ludzi.Czemu, u diabła, miałaby to zrobić?– Cóż, tego właśnie starałem się dowiedzieć.Myślałem, że to może mieć coś wspólnego z tą mocą w pańskich rękach, że poprosiła, aby przeprowadził pan dla niej w sekrecie jakieś badania.To było jedyne wytłumaczenie, jakie mi przyszło do głowy.Ale, panie Curry, skąd pan wie o tym domu? To znaczy, jak odkrył pan związek między tym, co zobaczył pan w swoich wizjach a.– Dorastałem tutaj, Lightner.Kochałem ten dom, kiedy byłem małym chłopcem.Bardzo często przechodziłem obok niego ulicą.Nigdy go nie zapomniałem.Nawet przed utonięciem często myślałem o tym budynku.Zamierzam się dowiedzieć, czyją jest własnością i co to wszystko znaczy.– Naprawdę.– zaczął Lightner, znów półszeptem.– Pan nie wie, do kogo należy?– Nie.Powiedziałem przecież, że zamierzam się dowiedzieć.– I nie ma pan pojęcia.– Powtarzam: zamierzam się dowiedzieć!– Zeszłego wieczora chciał pan wdrapać się na ogrodzenie.– Pamiętam.A teraz, czy byłby pan łaskaw powiedzieć mi parę’ rzeczy? Pan mnie zna.Zna pan doktor Mayfair.Dom na ulicy Pierwszej nie jest panu obcy.Ma pan informacje dotyczące rodziny Rowan – Michael przerwał i wbił wzrok w Anglika.– Rodzina Rowan! To ich jest ten dom?Lightner z powagą skinął głową.– To rzeczywiście prawda?– Należy do nich od stuleci – rzekł Lightner spokojnie.– I jeśli nie mylę się, kolejną właścicielką będzie Rowan Mayfair, która odziedziczy wszystko z chwilą śmierci swojej matki.– Nie wierzę panu – wyszeptał Michael.Po prawdzie jednak uwierzył.Znów ogarnęła go atmosfera wizji, ale, jak zawsze, rozwiała się natychmiast.Wpatrywał się w Lightnera, niezdolny sformułować żadnego z pytań, które kłębiły się w jego umyśle.– Panie Curry, raz jeszcze błagam o cierpliwość.Proszę mi szczegółowo wytłumaczyć, w jaki sposób dom wiąże się z pańskimi wizjami.Lub, mówiąc ściślej, w jaki sposób poznał go pan i co zapamiętał z czasów dzieciństwa.– Nie, dopóki nie usłyszę, co pan o tym wszystkim wie – powiedział Michael.– Czy pan zdaje sobie sprawę, że Rowan.Anglik przerwał mu.– Jestem gotów opowiedzieć bardzo wiele – odparł.– W zamian jednak proszę, aby pan mówił pierwszy i powiedział mi wszystko, co pamięta, co wydaje się znaczące, nawet jeśli nie wie pan, o co w tym chodzi.Być może ja znajdę właśnie odpowiedzi.Czy pan rozumie, do czego zmierzam?– Dobra, moja wiedza za pańską wiedzę.Ale naprawdę powie mi pan wszystko, co wie?– Absolutnie.Gra warta świeczki, naturalnie.To była najbardziej podniecająca rzecz, jaka mu się przydarzyła, jeśli nie liczyć pierwszego pojawienia się Rowan u jego drzwi.Sam był zaskoczony, jak bardzo pragnął opowiedzieć temu mężczyźnie wszystko, aż do najdrobniejszego szczegółu.– Dobra – rozpoczął.– Tak jak powiedziałem, nieraz przechodziłem obok tego domu, kiedy byłem chłopcem.Zazwyczaj nadrabiałem drogi, żeby przejść obok.Dorastałem nad rzeką, na ulicy Zwiastowania, sześć budynków stąd.Często widywałem w ogrodzie mężczyznę, tego samego, którego ujrzałem wczoraj.Pamięta pan, jak zapytałem, czy pan go widzi? No cóż, ja zeszłego wieczoru dostrzegłem go najpierw przy ogrodzeniu, a potem trochę dalej, w ogrodzie, i niech mnie licho, ale on wyglądał dokładnie tak samo jak wtedy, kiedy byłem małym chłopcem.A przecież miałem cztery lata, gdy po raz pierwszy ujrzałem tego faceta.Dwa lata później zobaczyłem go w kościele
[ Pobierz całość w formacie PDF ]