[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kłopoty służbowe to pestka.Gorzej, gdy partia zaczyna dawać w kość.My mamy farta: we Lwowie stosunki między kierownictwem partyjnym i dowództwem okręgu są nienajgorsze.A w Rostowie dowódca Północno-Kaukaskiego Okręgu Wojskowego generał-lejt-nant wojsk pancernych Litowcew robi już bokami.Uwzięli się na niego miejscowi macherzy partyjni do spółki z KGB.Nie ma życia.Coraz to nowa skarga leci do KC.Więcej już spłodzili skarg i donosów, niż Dumas powieści napisał.- I nikt mu nie może pomóc?- Jak by ci powiedzieć.Ma wielu przyjaciół.Ale cóż można począć? Jesteśmy skrępowani masą zależności.Trzymamy się regulaminów, instrukcji, prawodawstwa wojskowego.Jak możemy mu pomóc nie przekraczając tych ram?- Towarzyszu pułkowniku, może ja potrafię coś wskórać?- Jakże ty, starszy lejtnant, mógłbyś pomóc generałowi?- Długa noc przede mną, spróbuję coś wymyślić.- W sumie nie ma tu wiele do myślenia.wszystko już zostało przemyślane.Trzeba działać.Oho, zdaje się, że słyszę helikopter.to pewnie po mnie.Słuchaj, Wiktor, na tych ćwiczeniach jest obecny mój kolega generał-major Zabałujew, szef wywiadu Północno-Kaukaskiego Okręgu\ Wojskowego.Pragnie osobiście zobaczyć, jak grupy Spec-nazu radzą sobie w terenie, ale nie chce peszyć chłopców swoją szarżą.Jutro zostanie z tobą na punkcie kontrolnym.Mundur ma zwyczajny, jak my wszyscy: szara bluza bez insygniów.Nie będzie się wtrącać do działań grup, chce się tylko przyjrzeć, no i pogadać z tobą.Jeżeli rzeczywiście gotów jesteś pomóc, zwróć się do niego.- Myślicie, towarzyszu pułkowniku, że po zakończeniu zawodów będę musiał zachorować?- Ode mnie takiego rozkazu nie usłyszałeś.Jeżeli sam czujesz, że trzeba, to inna sprawa.Ale wiesz, że w naszej służbie tak łatwo się nie choruje, potrzebne jest zaświadczenie lekarskie.- Będzie zaświadczenie.- W porządku, tylko uważaj: są sytuacje, gdy człowiek czuje się chory, a lekarz jest odmiennego zdania.Trzeba chorować tak, żeby lekarz nie miał wątpliwości.Musisz mieć rzeczywiście wysoką gorączkę.Wiesz, jak to bywa: czujesz się źle, a gorączki nie ma.- Będzie gorączka.- Dobra, Wiktor, życzę ci powodzenia.Masz czym nakarmić generała?- Znajdzie się.P- Tylko nie pchaj się z gorzałą.chyba, że sam poprosi.!VIDziewięć dni później zgłaszam się u pułkownika Krawcowa.Melduję, że po ćwiczeniach zachorowałem, ale teraz czuję się znacznie lepiej.Ma iskierki w oczach i karci mnie dobrotliwie.Dobrze wytrenowany oficer wywiadu nigdy nie choruje.Trzeba się kontrolować.Trzeba pędzić precz wszelkie choróbska.Nasze ciało podporządkowane jest naszej woli, wysiłkiem woli można wykurzyć każdą chorobę, nawet raka.Ludzie silni nie chorują.Chorują tylko ludzie słabi duchem.Strofuje mnie, a sam aż promienieje.Nie potrafi powstrzymać uśmiechu.Uśmiecha się całkiem otwarcie.Tak uśmiechają się żołnierze po walce na bagnety: wara od naszych!VIIWielu masz nieprzyjaciół, bracie-dywersancie.Przeciwko tobie jest wczesny świt i późny zmierzch.Bzyczące komary i huczący śmigłowiec to twoi wrogowie.Źle, gdy słońce bije w oczy, źle, gdy dościgną cię macki reflektorów.Niedobrze, gdy twoje serce galopuje jak oszalałe.Biada ci, gdy tysiąc elektronicznych radiolokatorów maca eter, wychwytując twój chrapliwy szept i urywany oddech.Zawsze jest, bracie, niedobrze.Ale bywa gorzej.Bywa całkiem źle.Całkiem źle jest wtedy, gdy pojawi się twój największy wróg.Jeszcze wiele wynajdą na ciebie chytrych sztuczek -przeciwpiechotnych min i elektronicznych czujników - ale największy wróg zawsze pozostanie ten sam.Twój największy wróg, mój przyjacielu, ma sterczące uszy, pożółkłe kły w kropelkach złej śliny, szarą sierść i długi ogon.Oczy piwne w żółte cętki i ryże futro pod obrożą.Twój największy wróg jest szybszy od ciebie.Wyczuwa nosem twoją obecność i gigantycznym skokiem rzuca się do gardła.Oto on, twój wróg.Największy.Większego nie ma.Patrz, jak drań szczerzy zębiska.Sierść staje mu dęba.Ogon podwinięty.Uszy po sobie.Pręży się do skoku, Zaraz skoczy, bydlę.Nie ryczy, lecz charczy.Lepka ślina wokół pyska - ani chybi wściekły.W KGB każdy taki pies ma własne dosśier, a w nim specjalną rubrykę: „stopień złośliwości".Tam właśnie uczeni spece wpisują straszne słowa: „złośliwość dobra", „złośliwość doskonała".Ten potwór ma pewnie w swoim dossier same wykrzykniki.Potwór wabi się Mars i jest własnością podległej KGB jednostki ochrony pogranicza.Nie powiem, że specjalnie okazały.Widywałem większe psy.Ale Mars zna swój fach, i wszyscy o tym wiedzą.To nie mnie przypadło dziś w udziale zmierzyć się z Marsem.Dziś pracuje z nim Żeńka Byczenko.Krzyknęliśmy Żeńce kilka słów na drogę: „Trzym się, stary!", „Dopieprz mu!", „Pokaż, co potrafi Specnaz!" - i tyle.W takich sytuacjach nie udziela się rad, nie jest to w zwyczaju.Każda porada, choćby najlepsza, może w krytycznej chwili rozproszyć uwagą - i niechybnie rozjuszone zwierzę chwyci za gardło.Dlatego wszelkich doradców posyła się do diabła.Żeńka trzyma nóż w lewej ręce, a kurtkę - w prawej.Nie omotał dłoni kurtką.Trzymają po prostu w wyciągniętej ręce.Nie podoba się to psu.Jest inaczej niż zawsze.I nóż w lewej dłoni też mu się nie podoba.Dlaczego w lewej? Nie spieszy się psu.Przenosi swe zwierzęce spojrzenie z noża na gardło, z gardła na nóż.Raz po raz łypie na kurtkę.Czemu człowiek nie owinął jej wokół dłoni? Bryś wie swoim psim rozumem, że u człowieka tylko jedna ręka jest ważna, druga służy do odwracania uwagi.I on, pies, nie może sobie pozwolić na omyłkę.Musi rzucić się na tę straszniejszą rękę, na tę decydującą.Może by tak jednak do gardła? Łypie złym okiem, wybiera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]