[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wyszłam z domu wcześnie rano, gdy jeszcze spał powiedziała Nadine i ruszyłapewnym krokiem do salonu, gdzie ściągnęła rękawiczki z białej siatki. Przygotowu-jesz śniadanie? Byłabym ci wdzięczna za odrobinę kawy. Służę uprzejmie powiedział Joe uniżenie podając jej filiżankę. Jak się panipodoba? Czarna jak smoła powiedziała lekko ochrypłym głosem.Wręczyła mu ręka-wiczki, zwinięte w białą niczym śnieg kulkę, a pózniej kapelusz.Podczas gdy Joe zaczął smażyć bekon i nasypał kolejną porcję kawy do ekspresu,Nadine i Colleen poszły do sypialni.Colleen miała tego ranka potężną chcicę.Błyska-wicznie ściągnęła przez głowę nocną koszulę, podeszła do Nadine blisko i pocałowałają prosto w usta. Tęskniłam za tobą wyszeptała.Oparła swe gołe piersi o perfekcyjnie uszytąbiałą suknię Nadine.Pocałowała ją znów i dotknęła jej ust opuszkami palców, jakby niewierzyła, że te pocałunki mogły być prawdziwe. Wychodziłaś stąd powiedziała Nadine. Widziano cię wczoraj wieczoremw Ulvaro. Nie możesz trzymać mnie tu jak w więzieniu odparła Colleen. Obawiam się, że od teraz będę musiała.Sytuacja stała się bardzo niebezpieczna.Colleen pocałowała ją znowu i jeszcze raz, tak gwałtownie, że rozmazała jej szmin-kę na ustach.Nadine próbowała odsunąć się, ale Colleen objęła ją ramionami i przycią-220gnęła mocno do siebie. Kochaj mnie nalegała. Teraz? A co z Joe? Co tam Joe.Przecież po to przyszłaś dziś do mnie, kochać się ze mną, prawda? Przyszłam. Nadine zawahała się.Odwróciła głowę i spojrzała na małą dziecin-ną portmonetkę, która zawierała truciznę, wręczoną jej przez Ikona.Prawie wymknęłojej się z ust, szczerze i nieodwołalnie: Przyszłam cię zabić.O niczym innym nie myśla-ła przez całą noc i jakoś przez chwilę wydawało się jej to całkiem naturalne, wyrzucić toz siebie, powiedzieć Colleen.Dręcząc się, przez całą noc nie zmrużyła oka. Tak, przyszłam się z tobą kochać. Moja najdroższa uśmiechnęła się Colleen.Jej oczy błądziły po twarzy Nad-ine, jakby ogromną przyjemność sprawiało Colleen wpatrywanie się w przyjaciółkę. Moja sławna, elegancka, wspaniała, najukochańsza.Colleen rzuciła się w wymiętoszoną pościel na łóżku, jakby nurkowała, w zwolnio-nym tempie zbliżając się do powierzchni wody.Kołdra była jasnozielona, jedwabnai mogła przypominać lśniącą i migotającą taflę basenu.Ułożywszy się na plecach, Col-leen otworzyła usta i szeroko rozłożyła nogi.Oblizała wilgotne wargi i rozwarła swójseks, mokry i lśniący jak poranny kwiat.Może kochała się z mężczyzną tej nocy, a mo-że ta wilgoć była po prostu rezultatem podniecających myśli.Nie miało to żadnego zna-czenia dla Nadine, która uklękła przy końcu łóżka i wcisnęła twarz głęboko między nogiColleen, jakby przykładała usta do maski z ożywczym tlenem, jakby musiała nie tylkonim oddychać, ale też go smakować. Nadine Colleen westchnęła.A po chwili: Nadineeee.Uniosła uda wysoko do góry, tak że Nadine mogła ujrzeć każdy szczegół w jej szparzei wtedy właśnie sięgnęła błądzącą ręką za siebie i znalazła swoją portmonetkę.Otworzy-ła ją i wyciągnęła strzykawkę z cyjankiem, który otrzymała od Ikona.Colleen dyszała, rozczochrywała włosy Nadine, przyciągała jej twarz ku sobie tak bli-sko jak tylko mogła, wijąc się, rzucając głową z boku na bok, czując chłeptający językNadine na swojej łechtaczce. Och, Nadine, co ty roi robisz.Nadine.Nadine trzymała strzykawkę w swej prawej ręce, jak sztylet.To wymagało tylko jed-nego pchnięcia, jednego ukłucia.Jedna pojedyncza kropla w zupełności wystarczyła.Ułożyła rękę, zamknęła oczy i przygotowywała się do zanurzenia igły głęboko w unie-sionym udzie Colleen.I wtedy drzwi sypialni otworzyły się jak szeroko z wielkim trzaskiem i wysoki mę-ski głos wykrzyknął: Nie ruszaj się.Nie ruszaj się! Tylko spróbuj ją dotknąć tą igłą, a odstrzelę ci two-ją pieprzoną główkę.221Nadine uniosła głowę, nie mogąc złapać oddechu.W tym samym momencie Colle-en przekręciła się i zeszła z łóżka.W drzwiach stał Joe Jasper, trzymając w obu wyciągniętych rękach wielkie Magnum,kaliber 357, wycelowane prosto w szyję Nadine.Oczy miał szeroko otwarte, a jego ustawykrzywione były w grymasie z obrazu Edwarda Muncha.Rewolwer był tak ciężki, żeJoe z trudem utrzymywał go bez ruchu.Colleen sięgnęła po swój płaszcz kąpielowyi wsunęła się w niego, ciasno zawiązując pas wokół talii, wpatrując się na zmianę w Jo-e go i Nadine ze strachem i niedowierzaniem. W porządku, pani Alexander, niech pani rzuci strzykawkę, czy pani mnie rozu-mie? Proszę ją rzucić.Tutaj, na dywan.W porządku.A teraz niech pani wstanie i podej-dzie do ściany.Nadine odruchowo wygładziła spódnicę, wycofując się do ściany sypialni.Pozosta-wiła strzykawkę na cienkim białym dywanie, błyszczącym w porannym słońcu.Joe Ja-sper podszedł i podniósł ją. Co to jest? Strychnina? Cyjanek?Nadine nie odpowiedziała.Joe wyciągnął rękę ze strzykawką w kierunku Colleeni powiedział: Oto, jakie zamiary miała wobec ciebie twoja najdroższa Nadine Alexander.Jed-ną ręką cię kochała, a drugą przygotowywała truciznę do zamordowania cię.Co o tymmyślisz? To jest trucizna? zapytała Colleen, oszołomiona. To jest środek usypiający powiedziała Nadine. Wszystko, co zamierzałam, towyjść stąd pewna, że pozostaniesz dziś w domu. Zrodek usypiający? powtórzył Joe z powątpiewaniem. W porządku, jeśli tośrodek usypiający, zademonstrujesz nam na sobie jego działanie.Teraz.wbijesz igłę wewłasne ramię.Wtedy zobaczymy, jaki to rodzaj środka usypiającego. Nie bądz śmieszny, Joe powiedziała Nadine. Ja tylko chce powstrzymać Col-leen przed wychodzeniem stąd.Tytus poprosił mnie, abym się upewniła, że Colleen zo-stanie tu dzisiaj przez cały dzień. Pan Alexander zadzwonił do mnie dzisiaj rano, zanim jeszcze tu przyszłaś po-wiedział Joe. I nic mi na ten temat nie mówił.A wręcz przeciwnie, wyrażał obawę, żemożesz zechcieć zrobić coś głupiego. To jest środek nasenny, nic więcej.Roztwór chlorohydratu. Udowodnij to. Nie muszę. O, tak, musisz.Crack! Wyłaz z tego twojego cholernego łóżka i pomóż mi tu tro-chę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]