[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Człowiek czuje potem ten smród przez okrągłytydzień.Ty i Henk zajmiecie się tą sprawą.Daj mi zerknąć na wyniki kryminalistyczne i protokółz sekcji, kiedy je dostaniesz.Tak jak powiedziałaś, to nie wygląda na robotę naszego Zabójcyz Sieci.Właśnie czegoś takiego nam trzeba, innego świra, który podrzuca zwłoki do kanałówHamburga.Z pewnością przemysł turystyczny będzie miał dzięki temu niekończące się pasmoatrakcji.Skoro już jesteśmy przy Zabójcy z Sieci, to na jakim etapie jesteście w ustalaniukontaktów?Anna wzruszyła ramionami.– Udało się nam znaleźć kolejne trzydzieści profili na portalach społecznościowych, które byłyodwiedzane przez ofiary, ale musimy mieć nakaz sądu, żeby uzyskać adresy IP od administratorastrony.W czasie lunchu powinniśmy je mieć.– W porządku, w takim razie omówimy tę sprawę w biurze.Gdzie jest Lars Kreysig?Anna wskazała grupkę mężczyzn w odległym końcu Elbestrasse, którzy właśnie pochylali się nadjakimś urządzeniem gaśniczym.Nawet z tej odległości Fabel mógł zobaczyć, jak potwornie bylizmęczeni.Kiedy razem z Anną podeszli bliżej, jeden z mężczyzn wyprostował się i obrzucił ichbladym uśmiechem.– Główny nadkomisarz Fabel?Człowiek, który przemówił, był wyższy od Fabla, lekko przygarbiony, z mnóstwem głębokichzmarszczek na pociągłej twarzy, nad którą królowała burza przedwcześnie posiwiałych włosów.– Tak jest.Herr Kreysig?– Proszę mówić do mnie Lars.Spodziewam się, że chce pan porozmawiać ze mną o tychzwłokach przyniesionych przez wodę?– Już wcześniej podał pan pani komisarz Wolff wszystkie szczegóły dotyczące miejsca i czasu,kiedy odnalazł pan ciało.Ja tylko chciałem zapytać, czy zaryzykowałby pan tezę, skąd onoprzypłynęło? Mam na myśli kierunek rzeki.– Nie do mnie to pytanie.Sepp, możesz pozwolić tu na chwilę? – Kreysig zawołał przez ramięw stronę grupy mężczyzn majstrujących przy urządzeniu gaśniczym, po czym ponownie odwrócił siędo Fabla.– Mój zastępca, Sepp Tramberger, jest jednym z pańskich kolegów.Innymi słowy, pracujew policji portowej.Został przydzielony do naszej specjalnej jednostki przeciwpowodziowej.Powiem panu, że nikt inny nie zna zwyczajów Łaby tak dobrze jak Sepp.Kiedy nie jest na rzecefizycznie, jest na niej wirtualnie.– Przepraszam, ale nie rozumiem.– wtrącił Fabel.– Sepp stworzył „Wirtualną Łabę”.Tak dla siebie, w wolnym czasie.To taki komputerowymodel rzeki i jej prądów.Wziął do pomocy jakiegoś naukowca z uniwersytetu i razem złożyliwszystko do kupy.Może pan obejrzeć to sobie w internecie.Albo przynajmniej jedną z wersji.Naprawdę imponujące.Po chwili Tramberger przyłączył się do nich, a Kreysig przedstawił go Fablowi i Annie,i powtórzył pytanie Fabla.Tramberger był niewysokim, przysadzistym człowiekiem o wyglądziepirata, z blond włosami przystrzyżonymi na jeża i twarzą, która wyglądała, jakby strzaskały ją nietylko słońce i wiatr.Fabel wiedział, że większość funkcjonariuszy tej jednostki posiada patenty.Oznaczało to, że policja portowa w przeważającej części składała się z byłych marynarzy, którzymieli okazję zobaczyć spory kawał świata, zanim przyszło im patrolować nabrzeża i portyHamburga.Usłyszawszy pytanie, Tramberger zawiesił wzrok gdzieś w dali i skrzywił swojąpooraną zmarszczkami twarz w grymasie, który Fablowi przywiódł na myśl mającego wycenićrobociznę hydraulika.– Trudno powiedzieć.– wycedził w końcu, pocierając podbródek.– To zależy, jak długo,według patologa, ciało leżało w wodzie.– Dłużej niż dwa tygodnie, krócej niż sześć.Tak ocenił nasz specjalista od medycyny sądowej –odparł Fabel.W odpowiedzi otrzymał kolejną porcję pocierań podbródka i wpatrywania się w pustąprzestrzeń.– Cały problem z takimi pływającymi zwłokami polega na tym, że one nie od razu unoszą się napowierzchni.Najpierw toną.Czasami idą na dno, a kiedy indziej są tuż pod lustrem wody, metr albonawet wyżej.Jeśli temperatura wody jest niska, zostają na miejscu, niekiedy na zawsze.Ale jeślitemperatura wody się podnosi i jeśli o nic nie zaczepią, wracają na wierzch i jak korek podskakująna wodzie.Jeżeli pańska dziewczynka faktycznie przebywała w wodzie dłużej niż tydzień, to wedługmnie wrzucono ją do wody gdzieś w górze rzeki.Ale niezbyt daleko.Ciało nie wyglądało na mocnopokiereszowane ani na posiekane przez śruby statków.Nie zostało też napoczęte przez ryby aniwęgorze.Możliwe, że wrzucono ją po drugiej stronie, kawałek w górę rzeki.– Dzięki – powiedział Fabel.– Kiedy dowie się pan czegoś więcej od patologów, może da mi pan znać? – zaproponowałTramberger.– Wprowadzę te dane do komputera i zobaczę, co się da z nich odczytać.Wtedy będęmógł podać dokładną lokalizację miejsca, w którym przypuszczalnie wylądowała w wodzie.– W porządku, na pewno tak zrobię – odparł Fabel.– Jeszcze raz wielkie dzięki.– Czy to kolejna ofiara tego Zabójcy z Sieci, którego poszukujecie? – zapytał Kreysig bezzainteresowania.Facet sprawiał wrażenie naprawdę wykończonego.– Być może – odpowiedział.– Ale osobiście w to wątpię.Nasz gość nie ćwiartuje swoichofiar.Zresztą, kto wie?– Dość trafny wybór, prawda? – zauważył Kreysig.– Co takiego?– Imię, jakie nadano burzy.– Znużona mina Kreysiga jasno sugerowała, że to przecież powinnobyć oczywiste.– Ta burza.Federalne Biuro Meteorologiczne nazwało ją „Stoertebeker”.Fabel zrobił zdziwioną minę.– No, to chyba trafna nazwa, skoro akurat burza „Stoertebeker” wyrzuciła na brzeg pozbawionegłowy ciało – wyjaśnił Kreysig.– Ach, tak.Teraz rozumiem.Tak, sądzę, że tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]