[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I stracić Peregrine Cliff? - zgorszył się Ryan.- Co byłoby wtedy z Cathy, z jej pracą w klinice Johna Hopkinsa? Dzieci musiałyby zmienić szkołę.Nie, to żadne rozwiązanie.- Nie wątpię, że pamięta pan naszą pierwszą rozmowę.Dość dobitnie skomentował pan wówczas mój stan fizyczny i psychiczny, prawda? Śmiem przypuszczać, że nawet wtedy nie wyglądałem tak marnie jak pan dzisiaj.Jack domyślił się, że sir Basil Charleston przekazał następcy tronu jeszcze jedną informację, która tłumaczyła fakt, że do kolacji nie podano alkoholu.- Taką mam pracę, to pożar, to znów powódź.W tej chwili mamy pożar.- Czyżbyśmy mieli wrócić do powiedzenia Trumana? “Jeśli ci za gorąco, wynocha z kuchni”?- Dobrze powiedziane, sir, ale niedługo wszystko się powinno uspokoić, tyle że na razie mamy urwanie głowy.Kiedy dowodził pan okrętem, też bywały takie dni, prawda?- Pływanie to dużo zdrowsze zajęcie.Nie wspomnę już, że miałem bliżej do pracy niż pan.Około pięciu metrów - dodał książę wesoło.Śmiech Ryana był dziwnie minorowy.- To mi się podoba.U mnie akurat tyle mam do biurka sekretarki.- Co na to rodzina?Nie było sensu oszukiwać.- Mogłoby być lepiej.Moja praca wszystko rozwala.- Coś pana gnębi, Jack.Nietrudno się domyślić, że tak jest.- Nie, wszystko przez to napięcie.Trochę za dużo piję, trochę za mało się gimnastykuję, jak to zwykle bywa.Przejdzie.Po prostu miałem ostatnio fatalną serię w pracy.Milo, że się pan tak przejmuje, ale bez obawy, wyciągnę się z tego.- Jack sam prawie uwierzył we własne słowa.Prawie.- Cóż, sam pan wie najlepiej.- Otóż to.Muszę powiedzieć, że to najlepsza kolacja, jaką jadłem od niepamiętnych czasów.Właśnie, kiedy odwiedzi pan naszą stronę sadzawki? - zapytał Ryan, zadowolony, że ma okazję zmienić temat rozmowy.- Późną wiosną, jak sądzę.Pewien hodowca z Wyoming ma dla mnie kilka koni.Czy raczej kucyków, do gry w polo.- Musi pan mieć źle w głowie, żeby w to grać.Hokej na koniach!- Przynajmniej mogę odetchnąć świeżym powietrzem.Cóż za wspaniała okolica, Wyoming.Planuję także wycieczkę do Yellowstone.- W życiu tam nie byłem - zauważył Jack.- Może miałby pan w takim razie ochotę dołączyć do naszej gromadki? Mógłbym pana nauczyć jeździć konno.- Może - odpowiedział ostrożnie Jack, który z trudem wyobraził sobie siebie na koniu.Nie miał też pojęcia, jakim cudem mógłby się urwać na cały tydzień z Agencji.- Byleby nikt nie wymachiwał w moją stronę tą pałą.- Młotkiem, do gry w polo używa się młotków.Nie, nie zamierzam wprowadzać pana w tajniki tej gry.Skutek byłby zapewne taki, że uśmierciłby pan biednego konia.A zatem spodziewam się, że znajdzie pan czas.- Oczywiście spróbuję.Przy odrobinie szczęścia świat powinien się do wiosny trochę uspokoić.- Już się uspokoił, i to nie bez pańskiej zasługi.- Widzę, że Basil przejaskrawił moją rolę w tym wszystkim.Byłem tylko małym trybikiem w maszynie.- Skromność także potrafi występować w nadmiarze.Swoją drogą szkoda, że nikt nie uznał pańskiej roli w Traktacie Watykańskim - zauważył następca tronu.- Co zrobić, takie jest życie.- Jacka zaskoczyły własne słowa.Spodziewał się, że łatwiej mu będzie ukryć prawdziwe uczucia.- Zgodziłbym się z tym.Owszem, Jack, takie jest życie, a życie bywa niesprawiedliwe.Czy nie przyszło panu do głowy, żeby zmienić pracę? Powiedzmy, odejść z urzędu?- Ejże, nie wyglądam chyba aż tak źle? - Jack uśmiechnął się przekornie.- Przecież nie obejdą się beze mnie.Jego Książęca Wysokość spoważniał nagle.- Jack, czy jesteśmy przyjaciółmi? Ryan wyprostował się.- Nie mam ich zbyt wielu, ale jest pan pośród nich.- Zda się pan na moje wyczucie?- Oczywiście.- Radzę panu zatem, żeby pan odszedł.Ustąpił.Zawsze będzie można wrócić na stanowisko.Osoba o pańskich talentach może wrócić w każdej chwili, doskonale pan o tym wie.Widzę, co się z panem dzieje.Za długo zajmuje się pan tym wszystkim.A czy w ogóle zdaje pan sobie sprawę, jak to dobrze móc odejść? Pan zawsze ma taką możliwość, ja niestety nie.Dlaczego z niej nie skorzystać?- Dobre podejście, ale.przecież pan na moim miejscu też by nie zrezygnował.Powiem nawet, że z tej samej przyczyny.Nie zostawia się niczego w połowie, i tyle.Pan też tak uważa.To takie proste.- Duma bywa czasem zgubna - przypomniał następca tronu.- Jaka tam duma.- Jack nachylił się nad stołem.- Takie są fakty.W Waszyngtonie potrzebują mnie jak nigdy.Sam żałuję, że tak jest, ale trudno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]