[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tuż nad nim - jeśli nie było to złudzenieoptyczne spowodowane odległością - nad Red Hook i kanałem Gowanusgórowała autostrada Brooklyn-Queens Express, na której można było dostrzecniewyrazne plamy sunącego, jak zwykle w zwolnionym tempie, sznurapojazdów.Brolin wypuścił zabójczy dym.U jego stóp, na łańcuchuzabezpieczającym przed kradzieżą, wisiał rozebrany z cenniejszych części ro-wer - została tylko rama.Brolin przyglądał się drwiąco lasce nikotyny, którą trzymał w dłoni.Kiedyś, winnym życiu, przestał palić.Odległy sen, pełen zamazanych obrazów płatkówróży, śmiejącego się szafiru.Albo raczej mglisty koszmar.Tak, to było to:krwawy uśmiech.Detektyw wyrzucił niedopałek do plastikowej beczki, po czymskupił całą uwagę na magazynie.Dwaj z czterech dostawców obrzucali się przyjacielskimi obelgami.Brolin skoncentrował się na tym, co było najistotniejsze.Przeczytał wcześniejwszystkie akta policyjne na temat tego, co zostało odkryte.Fotografii, ofiar,których nie można znalezć, i to nawet po upływie dwóch lat, tatuaży, modlitwydo Kalibana po łacinie.Tuż po przebudzeniu w jego umyśle zakiełkowałapewna myśl.Nieprzyjemna myśl, żeby nie powiedzieć gorzej.A jeśli miał rację?A jeśli teoria, którą właśnie stworzył, okaże się słuszna? Bez względu na to, jakmoże się wydać szalona.Przede wszystkim musi się dostać do tego budynku,pózniej będzie czas, żeby to jeszcze raz przemyśleć.Chwilowo nie ma sensumówić o tym An-nabel, jeśli się bowiem okaże, że się mylił, tylko niepotrzebnie wzbudzi jejniepokój.Najważniejszą sprawą była świątynia. Co robisz, Bob? W co ty grasz? Dlaczego tyle porwań, a tak mało trupów? Idlaczego świątynia? Modlicie się do Kalibana?"Przyjrzał się uważnie czterem mężczyznom z odległości dwudziestu metrów.Włamywanie się było ryzykowne, mogli go bowiem zobaczyć i zawiadomićpolicję.Lepiej zaczekać do zmroku.Wówczas dzielnica opustoszeje, nie będzieżadnych świadków.A wtedy on będzie mógł wkroczyć do siedziby Kalibana.34Namierzywszy telefonicznie kolegę od szachów, Arnolda McGartha, JohnWilkes uprzedził go o wizycie policji.Po czym wsiadł wraz z detektywami dosamochodu, upierając się, żeby zabrali również psa.Wrócili do miasta, gdzieMcGarth miał dom nad rzeką, obok czerwonego młyna w Clinton.Po drodzeWilkes wyjaśnił, że kolega ten pracuje dla niego jako księgowy i że częstomożna go zastać w domu, ponieważ prowadzi swoje biuro za pośrednictwemInternetu.McGarth był mężczyzną średniego wzrostu, z szerokimi ramionami i lśniącąłysiną otoczoną wianuszkiem orzechowych włosów.Musiał mieć czterdzieścipięć lat - upływczasu pozostawił swoje ślady na policzkach i brzuchu - nosił welurowe spodniei koszulę w kratę wypuszczoną na wierzch, a nie golił się od co najmniej dwóchdni.Wprowadził ich do dusznego, gorącego salonu, gdzie w kominku buzowałpiękny ogień.Pokój był umeblowany ze smakiem.Kolekcja szklanychbibelotów na półkach i liczne zdjęcia rodzinne utwierdziły Annabel wprzekonaniu, że McGarth nie mieszkał sam.Szachista zaproponował im kawę,nie przejawiając najmniejszej ciekawości co do ich policyjnej profesji.Wilkesuprzedził go przez telefon, że prowadzą poważne dochodzenie i że potrzebująjego pomocy, McGarth zaś ograniczył się do wyznaczenia im spotkania u siebiew domu i na tym skończyło się jego zainteresowanie.Kiedy wrócił z kuchni,niosąc tacę, wyłączył wieżę, z której głośników płynęła muzyka Schu-berta, poczym wreszcie zapytał:- W czym mogę państwu pomóc? John wspomniał coś o zagadce, aleuprzedzam: nie jestem zbyt dobrym graczem- szachy to tylko hobby, a nie pasja.- To nie ma nic wspólnego z szachami.Tak naprawdę sprowadziła nas tutajpańska wiedza na temat pociągów- sprostował Thayer, odmawiając gestem filiżanki kawy, którą przed nimpostawiono.Wówczas głos zabrała Annabel, chcąc wyłuszczyć pokrótce sprawę śledztwa izagadki, która ich tutaj przywiodła.John Wilkes przerwał jej grzecznie, żebyprzedstawić własne wnioski, co rozbawiło oboje detektywów.Najwyrazniej sta-rzec wczuł się w rolę.- Masz całkowitą rację - przyznał McGarth.- John Wilkes" to pociąg, aprzynajmniej kiedyś nim był.Przejeżdżał przez całe New Jersey od NowegoJorku do Pittstown w Pensylwanii i, zdaje się, został wycofany ze służby wtysiąc dziewięćset sześćdziesiątym pierwszym roku, kiedy kolej żelazna chyliłasię ku całkowitemu upadkowi.Proszę zaczekać.Wstał, po czym zniknął w korytarzu, aby powrócić z książką i notatnikiem wdłoni.Zajrzawszy do obu - tekstu zródłowego i osobistych notatek - w końcuzawołał z zapałem:- Tak, zgadza się: kursował od tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątegoroku do trzeciego lutego sześćdziesiątego pierwszego roku.Ciągnęła golokomotywa Pacific K-5B, oczywiście parowóz, wagony zaś były pulmanowskie.Piękna rzecz.O, tak! Ta maszyna to prawdziwe cacko.Nosiły numery dwatysiące sto jeden i dwa tysiące sto dwa, mam cały stos dokumentów na ichtemat- A mówi panu coś określenie JC115"? Czy to może być jakiś kolejarskiżargon? - dopytywał się Thayer.- Tak, rzeczywiście W miejscach występowania zwrotnic starych rezerwuarówna wodę, pomieszczeń technicznych, jednym słowem tam, gdzie się tylko dało,zapisywano pierwsze litery miast docelowych albo miast, w których wy-stępowały rozjazdy, wraz z liczbą kilometrów począwszy od tego punktu.WNew Jersey JC" oznacza Jersey City Proszę mi pokazać tę zagadkę.McGarth chwycił kartkę i przeczytał na głos:- Drobna wskazówka: ta rodzina dzwigała na plecach wnętrzności ziemi!Mieszkają nad Delaware.Pokiwał głową, po czym dodał z triumfalną miną:- Przypuszczam, że mówiąc o wnętrznościach ziemi miał na myśli kopalnię, cojest zresztą zupełnie logiczne: pod koniec dziewiętnastego wieku, a nawet dolat pięćdziesiątych dwudziestego stulecia, było mnóstwo linii kolejowych, któ-rymi przewożono wyłącznie węgiel.Większość z nich skupiała się napółnocnym zachodzie stanu, ale wszystkie zostały rozebrane, opuszczone alboodkupione przez NJ.Transit, Amtrack i Conrail dla ich własnych koleiThayer i Annabel spojrzeli na siebie, z trudem panując nad emocjami Jeśli tenfacet mówi prawdę, a jak dotąd wszystko pasowało do siebie idealnie, będąmogli zrobić olbrzymi krok w śledztwie, zbliżą się też dzięki temu do Boba.Jak każdy prawdziwy entuzjasta, McGarth, który wsiadł na swojego ulubionegokonika, ciągnął dalej:- Dzisiaj zostało niewiele z ówczesnej sieci kolei żelaznej.Tory poszły wodstawkę z wielu powodów, jednym z nich zaś, i to wcale nie najważniejszym,była lodówka! Wyobrażacie sobie? W jednej chwili Nowy Jork przestałsprowadzać tony lodu z Poconos, bo każdy miał go teraz u siebie, wystarczyłootworzyć drzwi lodówki!Thayer, który wysunął się na krześle, zmienił trochę temat rozmowy:- A wracając do naszej historii.Jeśli dobrze rozumiem, musimy znalezć liniękolejową, prawdopodobnie dziś już nieistniejącą, która służyła do przewozutowarów, a która prowadzi dokładnie sto piętnaście kilometrów od Jersey City- oznajmił.- Czy w tym stanie jest muzeum kolejnictwa?Odpowiedz McGartha przerwał odgłos zamykanych drzwi wejściowych.Dodomu wkroczyła właśnie kobieta około czterdziestki, z torbą pełną zakupów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]