[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez to.znalezliÅ›my siÄ™ w dość nietypowej sytuacji i mu-sieliÅ›my zawiÄ…zać tymczasowy sojusz z francuskim Naczelnym Dowódz-twem.- Sojusz, sir?PuÅ‚kownik Donohue skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- %7Å‚adna ze stron nie chce, aby ten wirus siÄ™ rozprzestrzeniÅ‚.Francuzi go-towi sÄ… dać nam bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwo i pozwolić na wysterylizowanie tej ro-piejÄ…cej rany w ich imieniu.- Bardzo ufne z nich żabojady! - krzyknÄ…Å‚ któryÅ› z oficerów, wywoÅ‚ujÄ…cpowszechnÄ… wesoÅ‚ość.- Bardzo.- UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.- I nie za mÄ…dre.Oficerowie pokiwali gÅ‚owami.Chociaż oficjalnie ta informacja byÅ‚a Å›ciÅ›letajna, wszyscy oficerowie ze wszystkich zaangażowanych w plan puÅ‚kówdoskonale wiedzieli, że to Å›mieszne powstanie byÅ‚o Anglikom bardzo narÄ™kÄ™.Teraz mogli przystÄ…pić do rozstrzygajÄ…cej ofensywy na Północy.PrawdÄ™ mówiÄ…c, ta skazana na klÄ™skÄ™ rebelia nie mogÅ‚a przydarzyć siÄ™ wlepszym momencie.Francuzi chcieli sprytnie poczekać, patrzÄ…c, jak Brytyj-czycy dÅ‚awiÄ… powstanie w zarodku, ale nie mieli gÅ‚upcy Å›wiadomoÅ›ci, że An-glicy wcale nie zamierzajÄ… poprzestać na buntownikach.Brytyjska armiaprzebije siÄ™ przez liniÄ™ frontu Północy i zaleje caÅ‚Ä… ich flankÄ™ na wschodnimwybrzeżu.- Kapitanie McManus?- Sir?- To wspaniaÅ‚a okazja, żeby sprawdzić w terenie nasze pancerniki, zanimwalka rozgorzeje na dobre.- Wezmiecie ze sobÄ… swój oddziaÅ‚ do pomocy.ale naprawdÄ™ wolaÅ‚bymzobaczyć, jak eksperymentalni radzÄ… sobie sami.Jasne?- WÅ‚Ä…czymy siÄ™ do bitwy tylko w wypadku absolutnej koniecznoÅ›ci, sir.- Reszta popÅ‚ynie w drugiej flotylli.Kiedy bestyjki wyniuchajÄ… wroga, le-piej żeby w pobliżu nie znalazÅ‚ siÄ™ przypadkiem żaden z naszych chÅ‚opców.PuÅ‚kownik Donohue obróciÅ‚ siÄ™ raz jeszcze, żeby spojrzeć na obszar de-santowy po drugiej stronie rzeki.Tuż nad ziemiÄ…, niczym gÄ™sta membrana,zawisÅ‚a mgÅ‚a po ostrzale, raz po raz, w rytm wystrzałów karabinowych, wpowietrze wzbijaÅ‚y siÄ™ niewyrazne pióropusze niebieskoszarego dymu.- I niechaj Bóg ma swojej opiece te nieszczÄ™sne duszyczki.dROZDZIAA 82Okolice New Chelmsford rok 2001- Bob? Ile jeszcze?Bob lekko pociÄ…gnÄ…Å‚ za drążki sterownicze, kiedy wielkie koÅ‚a traktorawtoczyÅ‚y siÄ™ do pÅ‚ytkiej rzeczki, rozbryzgujÄ…c wodÄ™ na wszystkie strony.- Informacja: punkt ekstrakcji znajduje siÄ™ trzy kilometry, trzysta dzie-więćdziesiÄ…t metrów od aktualnej lokalizacji.Traktor wyjechaÅ‚ po drugiej stronie strumienia, zostawiajÄ…c w mokrymbÅ‚ocku przy brzegu dwie gÅ‚Ä™bokie koleiny.- Trzy kilometry?- Potwierdzam.- W takim razie natychmiast siÄ™ zatrzymaj.Bob postÄ…piÅ‚, jak mu rozkazano: ustawiÅ‚ drążki w neutralnej pozycji i za-ciÄ…gnÄ…Å‚ lewarek hamulcowy.PopatrzyÅ‚ na Liama.- Dlaczego?- WÅ‚aÅ›nie.- poparÅ‚a go Sal.- JesteÅ›my prawie na miejscu!- WÅ‚aÅ›nie dlatego.zostawiliÅ›my za sobÄ… Å›lady, które wytropiÅ‚by Å›lepiec.Jeżeli traktora szuka jakaÅ› policja czy inna gwardia.to nie bÄ™dÄ… z tym mielinajmniejszego kÅ‚opotu.ZmierzchaÅ‚o.SÅ‚oÅ„ce rzucaÅ‚o różanÄ… poÅ›wiatÄ™ i kÅ‚adÅ‚o dÅ‚ugie, chÅ‚odne cie-nie wzdÅ‚uż otaczajÄ…cego ich sielankowego krajobrazu.Daleko po prawejstronie zauważyli maÅ‚Ä… wioskÄ™ wtulonÄ… w gÄ™sty platanowy zagajnik.Ko-miny wypuszczaÅ‚y kÅ‚Ä™bki dymu, który unosiÅ‚ siÄ™ prosto ku brzoskwinio-wemu niebu.- JeÅ›li podjedziemy pod samo okno translokacyjne - ciÄ…gnÄ…Å‚ - trafi tam zanami oddziaÅ‚ poÅ›cigowy policjantów lub żoÅ‚nierzy.To raptem trzy kilome-try, jeÅ›li pobiegniemy, bÄ™dziemy tam za.dwadzieÅ›cia minut?- To rozsÄ…dna decyzja taktyczna - poparÅ‚ go Bob.Lincoln jÄ™knÄ…Å‚ i bezradnym gestem wskazaÅ‚ stare buciory - w jednym pÄ™kÅ‚szew, a z przodu odeszÅ‚a podeszwa.Przez wytartÄ… skarpetkÄ™ wyzieraÅ‚y dÅ‚u-gie, owÅ‚osione palce.- Moje stopy sÄ… starte jak gaÅ‚gany żebraka.- Shaddyah! Wy leniwe purchawy!Liam otworzyÅ‚ drzwi szoferki i wyskoczyÅ‚ na brzeg rzeki.- Chodzcie! To już niedaleko.Bob ciężko wylÄ…dowaÅ‚ obok niego.- Potwierdzam, niedaleko.- No, ruszajmy, niedÅ‚ugo bÄ™dziemy na miejscu - zachÄ™caÅ‚a Sal, popychajÄ…cLincolna do przodu.dROZDZIAA 83Nowy Jork rok 2001Maddy spojrzaÅ‚a na monitor.Kolejne niewyrazne, niejasne zdjÄ™cie o ni-skiej rozdzielczoÅ›ci przedstawiajÄ…ce zabÅ‚ocone pole peÅ‚ne dÅ‚ugich, drew-nianych szop.DostrzegÅ‚a kilka drzew i ciemniejÄ…ce niebo.Komputer-Bob wysyÅ‚aÅ‚ wÄ…ski sygnaÅ‚ prosto do punktu ekstrakcji, co dzie-sięć minut sprawdzaÅ‚ fluktuacje gÄ™stoÅ›ci, robiÄ…c jednoczeÅ›nie miniaturowezdjÄ™cia lokalizacji.W wehikule czasu powoli zmniejszaÅ‚ siÄ™ poziom Å‚adunku- z dwunastu zielonych diod LED paliÅ‚o siÄ™ już tylko dziewięć.ZgasÅ‚y trzy.Jeszcze kilkanaÅ›cie podobnych zerknięć i zużyjÄ… caÅ‚Ä… moc, która byÅ‚a prze-cież niezbÄ™dna, żeby wysÅ‚ać Liama i pozostaÅ‚ych do tysiÄ…c osiemset trzy-dziestego pierwszego roku, a potem ich jeszcze stamtÄ…d zabrać z powrotemdo domu.- Liamie! Gdzie, u diabÅ‚a, jesteÅ›?sðSześć kolejnych Å‚odzi desantowych powoli pruÅ‚o wody East River.Deve-reau z rosnÄ…cym niepokojem patrzyÅ‚, jak żoÅ‚nierze, wciąż trzymajÄ…cy pozy-cje na plaży za prowizorycznymi barykadami, zaczynajÄ… wycofywać siÄ™ zeÅ›rodka obszaru desantowego, do którego zmierzaÅ‚o sześć Å‚odzi.- Jamesie - rzuciÅ‚ w nadchodzÄ…cy zmrok.Wainwright byÅ‚ gdzieÅ› w pobliżu.- Wainwright!UsÅ‚yszaÅ‚, jak Wainwright przedziera siÄ™ wzdÅ‚uż okopu w jego stronÄ™, rzu-cajÄ…c sÅ‚owa zachÄ™ty i poklepujÄ…c po barkach mijanych szeregowców Nieba-wem znajdzie siÄ™ obok Devereau.- O co chodzi?Devereau wskazaÅ‚ w kierunku Å‚odzi i podaÅ‚ mu lornetkÄ™.- PosiÅ‚ki.Wainwright przystawiÅ‚ lornetkÄ™ do zmrużonych oczu i wyregulowaÅ‚ostrość na kwadratowym kadÅ‚ubie jednej z Å‚odzi.Burty ochronne wysokouniesiono, przez co nie byÅ‚o widać znajdujÄ…cych siÄ™ w Å›rodku oddziałów.ZdawaÅ‚o mu siÄ™ jednak, że dostrzega podskakujÄ…cÄ… nad burtÄ… gÅ‚owÄ™ i panu-jÄ…cÄ… w Å›rodku krzÄ…taninÄ™.PrzeniósÅ‚ lornetkÄ™ na flagÄ™, która powiewaÅ‚a nie-mrawo na rufie statku nad gniazdem sternika.- Gdybym tylko zdoÅ‚aÅ‚ dostrzec sztandar puÅ‚kowy.wtedy.- SÅ‚owa za-marÅ‚y mu na ustach.- Co? O co chodzi?Wainwright odsunÄ…Å‚ lornetkÄ™ od twarzy.- Czarna Straż.Devereau sÅ‚yszaÅ‚ o nich: to jeden z najlepszych puÅ‚ków w armii brytyj-skiej.PuÅ‚kownik wydÄ…Å‚ policzki i przywoÅ‚aÅ‚ na twarz wymuszony uÅ›miech.- Cóż, tym razem walka bÄ™dzie bardziej wyrównana.Wainwright z lÄ™kiem w oczach potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Nie.Williamie - zniżyÅ‚ gÅ‚os do szeptu.To co zamierzaÅ‚ powiedzieć prze-znaczone byÅ‚o jedynie dla uszu Devereau.- Mamy problem.Czarna Straż topuÅ‚k, w którym szkolili jednostki eksperymentalne.- Jednostki eksperymentalne?Trwoga malujÄ…ca siÄ™ na twarzy Wainwrighta mówiÅ‚a wiÄ™cej, niż DevereauchciaÅ‚ usÅ‚yszeć.- Dobry Boże.nie masz chyba na myÅ›li.?- Geników.tak.Devereau odwróciÅ‚ siÄ™ w kierunku rzeki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]