Home HomeSalvatore Robert Tom 02 Bezgwiezdna NocSalvatore Robert Tom 02 Grzbiet SwiataSalvatore RA Star Wars 2 Atak KlonowSalvatore Robert Tom 04 Droga do swituSalvatore R.A Star Wars czesc 2. Atak KlonowSalvatore Robert Gwiezdne Wojny Wektor PierwszySalvatore Robert Tom 03 Mroczne OblezenieSalvatore Robert Tom 3 Krol SmokZbigniew Nienacki Raz w roku w SkiroławkachTed Allbeury Wszystkie nasze jutra
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Jednak dokładne badanie nie ujawniło żadnych tajnych run czy znaków, mogących świad­czyć o jego właściwościach.Nie znalazłszy nic niezwykłego w lustrze, Drizzt ostrożnie podszedł i stanął przed nim.Nagle w lustrze zaczęła wirować różowa mgła, ukazując trójwymia­rową przestrzeń zawartą w płaszczyźnie szkła.Drizzt odsko­czył w bok, bardziej zaciekawiony, niż przestraszony i przyglą­dał się rozgrywającej się scenie.Mgła zgęstniała i nabrzmiała, jakby barwiona jakimś ukrytym ogniem.Nagle jej środek wybuchł grzybem i otworzył się w wy­raźny obraz twarzy mężczyzny: wychudzone, puste wyobrażenie, malowane w manierze niektórych miast południa.- Dlaczego mnie niepokoisz? - zapytała twarz w pustym pokoju przed lustrem.Drizzt cofnął się znów o krok w bok, dalej od linii wzroku zjawy.Stwierdził, że patrzy na tajemniczego maga, lecz uzmysłowił sobie, że jego przyjaciele zrobili zbyt wie­le, aby podjął tę grę tak nierozważnie.- Stań przede mną, Biggrinie! - rozkazała zjawa.Odczekała kilka chwil, warcząc niecierpliwie i stając się coraz bardziej napięta.- Kiedy stwierdzę, który z twoich idiotów nierozważnie mnie wezwał, zapewne zamienię cię w królika i każę rzucić cię na pożarcie wilkom! - Wrzasnęło dziko wyobrażenie.Lustro roz­błysło nagle i powróciło do normy.Drizzt podrapał się w podbródek i zastanowił się, czy jest tu coś więcej do zrobienia, czy odkrycia.Zdecydował, że w tej chwili ryzyko byłoby zbyt wielkie.* * * * *Gdy Drizzt wrócił do legowiska, znalazł Wulfgara siedzącego z Guenhwyvar w głównym przejściu, o kilka jardów tylko od za­mkniętych na sztabę frontowych drzwi.Barbarzyńca głaskał umięśnione barki i szyję kota.- Widzę, że Guenhwyvar zdobyła twoją przyjaźń - powie­dział Drizzt, gdy podszedł do nich.Wulfgar uśmiechnął się.- Doskonały sprzymierzeniec - powiedział pieszcząc zwie­rzę.- I prawdziwy wojownik! - Chciał wstać, lecz został potęż­nie rzucony znów na podłogę.Legowiskiem zatrzęsła eksplozja, jakby pocisk z balisty ude­rzył w ciężkie drzwi, roztrzaskując ich drewnianą zasuwę i wdmuchując je do środka.Jedne z drzwi rozszczepiły się na połowy, z drugich zostały oddarte górne zawiasy, pozostawiając je zwisające niezgrabnie na wykrzywionych dolnych zawiasach.Drizzt wyciągnął swój jatagan i gdy barbarzyńca usiłował odzy­skać równowagę stanął nad Wulfgarem w pozycji obronnej.Przez wiszące drzwi wskoczył nagle brodaty wojownik, okrą­gła tarcza ze znakiem kufla pieniącego się piwa kołysała się na jednym z jego ramion, a pozaginany i zakrwawiony topór bojowy balansował na drugim.- Wyjdź i stań, olbrzymie! - zawołał Bruenor, waląc swym toporem w tarczę, zupełnie jakby jego klan nie narobił już wcze­śniej wystarczająco dużo hałasu, aby obudzić legowisko.- Uspokój się, dziki krasnoludzie - roześmiał się Drizzt.- Wszystkie verbeegi są martwe.Bruenor zauważył swych przyjaciół i wskoczył do tunelu, za nim poszła reszta awanturniczego klanu.- Wszyscy martwi! - krzyknął krasnolud.- Niech cię diabli, elfie! Wiedziałem, że całą zabawę zachowasz dla siebie!- Co z posiłkami? - zapytał Wulfgar.Bruenor roześmiał się złośliwie.- Trochę wiary, dobrze, chłopcze? Są zwaleni do wspólnej dziury, choć ich pochówek jest zbyt godny, jak dla nich, jak mó­wię! Pozostał przy życiu tylko jeden, żałosny ork, który będzie oddychał tak długo, jak długo będzie poruszał swym śmierdzą­cym językiem!Po epizodzie z lustrem Drizzt był bardziej niż trochę zaintere­sowany przesłuchaniem orka.- Przesłuchałeś go? - zapytał Bruenora.- Och, milczy, jak do teraz - odparł krasnolud.- Mam jed­nak kilka sposobów na to, żeby zaczął kwiczeć!Drizzt wiedział lepiej.Orki nie były lojalnymi stworzeniami, lecz pod czarem maga, tortury zwykle nie były zbyt przydatne.Potrzebowali czegoś, co mogłoby przeciwstawić się magii, a Drizzt miał pomysł co mogłoby zadziałać.- Idź po Regisa - polecił Bruenorowi.- Halfling może zrobić tak, że ork powie nam wszystko, co chcemy wiedzieć.- Tortury byłyby zabawniejsze - poskarżył się Bruenor, lecz on także wiedział, że rada drowa jest mądra.Był ciekaw i zmar­twiony tym, dlaczego tak wielu olbrzymów współpracowało ze sobą.A teraz, z orkami przy boku.* * * * *Drizzt i Wulfgar siedzieli w dalszym rogu małego pokoju, tak daleko od Bruenora i dwu innych krasnoludów, jak tylko mogli.Jeden z oddziałów Bruenora wrócił z Lonelywood z Regisem tej samej nocy i, mimo że wszyscy byli wyczerpani marszem i walką, to byli zbyt wystraszeni domniemanymi informacjami, aby spo­kojnie spać.Regis i jeniec ork przeszli do sąsiedniego pokoju na prywatną rozmowę z miejsca, gdy tylko halfling przy pomocy swego rubinowego wisiorka uzyskał kontrolę nad jeńcem.Bruenor zajął się przygotowywaniem nowego przepisu na pie­czeń z mózgów olbrzymów - gotując nieszczęsne, śmierdzące ingrediencje w czaszce verbeega.- Użyj ich głów! - argumentował w odpowiedzi na wyraz obrzydzenia Drizzta i Wulfgara.- Całe podwórze gęsi smakuje lepiej niż coś, co nie używa mięśni.To samo należy sądzić o mó­zgach olbrzymów.Drizzt i Wulfgar nie sądzili tak.Nie chcieli opuścić pola i stra­cić czegoś, co Regis mógł powiedzieć, skulili się więc w najdal­szym kącie pokoju, zatopieni w prywatnej rozmowie.Bruenor wyciągnął się, aby lepiej ich słyszeć, gdyż mówili o czymś, co go bardzo interesowało.- Pół ostatniego do kuchni, a pół dla kota - nalegał Wulfgar.- A ty tylko weźmiesz połowę - odparł Drizzt.- Zgadza się - powiedział Wulfgar.- Rozdzielimy tego w hollu, a Biggrina damy pośrodku? Drizzt pokiwał głową.- Potem wszystkie połowy, które pokonaliśmy wspólnie, do­daj do siebie, a będzie dziesięć i pół dla mnie i dziesięć i pół dla ciebie.- I cztery dla kota - dodał Drizzt.- Dobra walka, przyjacie­lu.Jak dotąd trzymałeś się, lecz czuję, że przed nami jest jeszcze więcej walk i moje doświadczenie w końcu zwycięży z twoją siłą!- Starzejesz się, dobry elfie - powiedział Wulfgar, opierając się o ścianę.Jasność zadowolenia z siebie przebijała się przez jego blond brodę.- Zobaczymy, zobaczymy.Bruenor także się uśmiechnął, z powodu tak pozytywnego współzawodnictwa między jego przyjaciółmi, jak ł z powodu wzrastającej dumy z młodego barbarzyńcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •