Home HomeRoberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzeniaRoberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzeniaRoberts Nora Marzenia 01 Smiale marzeniaChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)Marr Melissa Wróżki 02 Król MrokuBulyczow Kir Pieriestrojka w Wielkim Guslarze scrMakuszynski Kornel Krol AzisSaylor Steven Rzymska krewQuinn Julia Tylko ta noc (2)Carpenter Leonard Conan Renegat
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • urodze-zycie.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zamarłw bezruchu, nadepnąwszy na patyczek, który pękł z trzaskiem.Oliver również znieruchomiał,a na jego twarzy odmalowało się przerażenie.Wkrótce dwaj towarzysze zrozumieli, że niepotrzebnie się przejmują.Chociaż pijanymężczyzna stał zaledwie kilka metrów dalej, nie zdawał sobie sprawy z ich obecności. Luthien rozważał rozmaite warianty.Gdyby rzucił się na księcia i mocno go zdzielił, ale niezdołał powalić, krzyk napadniętego bez wątpienia zaalarmowałby cyklopów.Nie mógł teżzaatakować mieczem, gdyż chciał ująć tego człowieka żywego.Uznał, że wystarczająca będzie pogróżka.Rozglądając się za Oliverem, który jakbyzapadł się pod ziemię, młody Bedwyr wyciągnął Zlepego Siepacza.Nie miał odwagi zawołaćprzyjaciela, dlatego odetchnął głęboko, żeby się uspokoić, a potem szybko podbiegł donieznajomego i zamierzył się na niego brzeszczotem.- Cicho! - rozkazał ochrypłym szeptem, przykładając palec do ściągniętych warg.Mężczyzna spojrzał na niego z zaciekawieniem, ale po chwili powrócił doprzerwanego zajęcia, jakby nawet nie brał pod uwagę możliwości porwania.Luthien pomachał mieczem, wytrącając nieznajomego z odrętwienia.Tamten,przestraszony, otworzył szeroko oczy i wyprostował się.Obawiając się jego krzyku, Luthienrzucił się do przodu, zamierzając przystawić mu miecz do gardła.Jednak przeciwnik okazał się szybszy i wykonał prostszy manewr.Oderwał rękę oddrzewa, zatoczył nią łuk, wyszarpnął z płaszcza jakiś talizman i cisnął go w dół, wokamgnieniu wytwarzając przed sobą pole lśniącego błękitu.Luthien był zanadto rozpędzony, by zdążyć zareagować.Czubek Zlepego Siepaczauderzył w pole i zaiskrzył, po czym miecz został gwałtownie odrzucony, przeleciał nad głowąLuthiena i boleśnie ugodził go w ramię.Mimo to Luthien wciąż parł naprzód, ale i on niezdołał przeniknąć ochronnej tarczy.Jęknął i zasłonił się ramieniem, zaledwie ocierając się obłękitne światło.Jednak to wystarczyło, by za sprawą magii poleciał w tył i wyrżnął wdrzewa.Rubaszny śmiech czarnoksiężnika urwał się nagle, gdyż mężczyzna poczuł, iż cośkłuje go w brzuch.Spojrzał w dół i zobaczył Olivera, który stał z boku i szturchał gorapierem.- Aha! - rzekł.- Obszedłem twoje głupie sztuczki i jestem w środku tej sprytnejzapory.- Promienny uśmiech Olivera nagle przerodził się w grymas, gdy niziołek spojrzał naziemię.- A moje jakże piękne buty są mokre! - zaskowyczał.Mężczyzna poruszał się szybko, tak jak Oliver, który zamierzał pchnąć go z większąsiłą.Niestety, niziołek stwierdził z przerażeniem, że jedno słowo czarnoksiężnikaprzeobraziło klingę jego rapiera w żywego węża, który natychmiast go zaatakował!W dodatku potężne i silne ręce czarnoksiężnika również sunęły ku niziołkowi!Zbliżały się wprost do jego gardła! Oliver wrzasnął i rzucił rapier nad głowę, a potem usiłował zrobić unik.Jednak doataku nie doszło, bowiem przemieniona w węża klinga uderzyła w ochronne pole i odbiła sięod niego, po czym wyrżnęła czarnoksiężnika prosto w twarz.Teraz to książę Resmorekrzyknął i gorączkowo wyciągnął ręce, by pochwycić wijącego się płaza.Oliver dał susa między nogi przeciwnika, odwrócił się i złapał go za poły płaszcza.Powędrował w górę w zastępstwie węża, którego mężczyzna rzucił na ziemię, następniezłapał się ucha czarnoksiężnika.Ten szarpnął głową do tyłu i otworzył usta do krzyku.Olivernatychmiast wepchnął mu wolną rękę do buzi.Luthien obszedł brzeg ochronnej tarczy, nie wypuszczając Zlepego Siepacza z ręki.Cyklopi z obozowiska już biegli w ich kierunku, wykrzykując imię  Resmore.Luthienwiedział, że muszą uciekać, i to szybko.Jeśli czarnoksiężnik Resmore stawiałby opór,Luthien zamierzał go zabić.- Moje rękawice są skórzane, prawda? - zagadnął Oliver.- Tak.- Ale on się przez nie przegryza! - zapiszczał niziołek.Wyciągnął rękę, gdytymczasem książę-mag nie marnował czasu.- A'ta'arrefi! - zawołał.Zaledwie dwadzieścia metrów dalej wyła czereda jednookich.Dwoma wielkimi susami Luthien zbliżył się do mężczyzny i wymierzył mu potężnycios w szczękę, tak, że Resmore osunął się na ziemię, a Oliver musiał odskoczyć i runął nagałęzie.- Jednoocy! - jęknął niziołek, podzwignąwszy się na nogi.Kiedy zerknął na rapier iprzekonał się, że klinga jest cała, znów wstąpiła w niego nadzieja.- Zabieraj jego głupiączapkę i uciekajmy stąd!Luthien potrząsnął obolałą, potłuczoną ręką.Miał zamiar posłuchać Olivera,uświadomiwszy sobie, że insygnia na czapce będą wystarczającym dowodem.Zatrzymał sięjednak, gdy usłyszał kolejne słowa niziołka.- Czujesz to, co ja czuję? - zapytał Oliver.Luthien mógł odpowiedzieć twierdząco.Znał ten siarkowy, nieprzyjemny odór aż zadobrze.Zerknął na przyjaciela, a potem i obrócił się, żeby spojrzeć przez jego ramię nawirującą kulę pomarańczowych płomieni, która szybko przybierała kształt dwunożnego psa okozich rogach i oczach płonących czerwienią ogni piekielnych.- Och, tylko nie to - jęknął osaczony niziołek.Ryk potwora rozdarł nocną ciszę. - Niech zgadnę - rzekł ironicznie Oliver.- Czyżby A'ta'arrefi?Stwór nie był duży: mógł mierzyć niewiele ponad metr, ale jego aura, wrażenie potęgiemanujące z demona dosłownie przytłaczało patrzących.Luthien i Oliver walczyli już zwystarczającą liczbą nieczystych istot, by zdać sobie sprawę, iż znalezli się w nielichychtarapatach.Stało się to jeszcze bardziej oczywiste, gdy A'ta'arrefi rozdziawił pełną kłówpaszczę, tak szeroką, że zmieściłby się w niej cały Oliver!Rozpędzone czarne chmury na niebie rozdarł piorun, dopełniając piekielną scenerię.Nagły rozbłysk światła uświadomił towarzyszom, że są otoczeni przez cyklopów, którzyrozwinęli się w tyralierę w lasach i, zachowując bezpieczny dystans, szeptali między sobą, iżmają do czynienia z Karmazynowym Cieniem.Luthien prawie o nich nie myślał.Musiał skupić całą uwagę na podobnym do psademonie.Z potężnej paszczy stwora wynurzył się rozwidlony język.Szczeknąwszy jazgotliwie,A'ta'arrefi z oszałamiającą prędkością skoczył do przodu, jakby tańczył w tej bluznierczejsymfonii szalejącej burzy.Oliver wrzasnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •