[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ci tak zwani strażnicy, których tu umieściłam,mogli oczywiście zostać poświęceni -powiedziała.Drizzt nie poruszył się, w jego rysach niewidać było odpowiedzi.Czuł, że siły wracają do niego, gdy eliksiry leczące wykonywały swojezadanie, zdawał sobie jednak sprawę, iż owe siły nie zrobią mu większej różnicy, gdy miał doczynienia z takimi jak Vendes oraz dwie doskonale uzbrojone i wytrenowane kobiety.Tropicielspojrzał z pogardą na swą kolczugę - na niewiele mu się zda trzymana w rękach.Umysł Entreriego pracował już wyrazniej, lecz ciało nie.Wciąż przechodziły przez niegoelektryczne impulsy, nie dopuszczając do jakichkolwiek skoordynowanych prób ruchu.Zdołałjednak wsunąć jedną dłoń do sakiewki, w odpowiedzi na coś, co Vendes powiedziała, na ulotnąnadzieję.- Podejrzewałyśmy, że ludzka kobieta żyje - wyjaśniła Vendes.-Najprawdopodobniej wszponach Jarlaxle'a, choć nie spodziewałyśmy się za bardzo, że zostanie nam tak dostarczona.Entreri nie mógł nie zastanowić się, czy Jarlaxle go nie oszukał.Czy najemnik stworzył tenzawiły plan tylko po to, aby dostarczyć Catti-brie do domu Baenre? Nie miało to dla Entreriegosensu, jednak niewiele czynów Jarlaxle'a z ostatnich godzin miało dla niego sens.Wzmianka o Catti-brie wywołała ogień w oczach Drizzta.Nie mógł uwierzyć, że młodakobieta była tutaj, w Menzoberranzan, że zaryzykowała tak wiele, aby pójść za nim.Gdzie byłaGuenhwyvar? - zastanawiał się.Poza tym, czy wraz z Catti-brie przyszli Bruenor i Regis?Skrzywił się spojrzawszy na młodą kobietę, otoczoną zielonkawą masą.Jakże bezradna sięteraz wydawała.Ognie w lawendowych oczach Drizzta zapłonęły mocniej, gdy wrócił wzrokiem do Vendes.Zniknął jego strach przed ciemiężycielką, zniknęło zrezygnowanie, poczucie, że wszystko sięzakończy.Jednym szybkim ruchem Drizzt upuścił kolczugę i wyszarpnął swe sejmitary.Na skinienie Vendes dwie kobiety rzuciły się na Drizzta, otaczając go z boków.Jednastuknęła swym mieczem o zakrzywione ostrze Błysku, wskazując, że Drizzt powinien rzucićbroń.Spojrzał na Błysk i logika podpowiedziała mu, by się podporządkował.Zamiast tego zatoczył sejmitarem dziki łuk, odtrącając miecz kobiety na bok.Jego drugieostrze uniosło się natychmiast w górę, odbijając pchnięcie z przeciwnej strony, zanim się nadobre rozpoczęło.- O głupcze! - krzyknęła do niego z wyraznym zachwytem Vendes.- Tak pragnę zobaczyć,jak walczysz, Drizzcie Do'Urden, w związku z tym, że Dantrag tak chce cię zabić!Sposób, wjaki to powiedziała, sprawił, iż Drizzt zaczął się zastanawiać, czy Vendes nie chceprzypadkiem, aby wygrał tę potencjalną walkę.Nie miał jednak czasu, by zastanawiać się nadwiecznymi intrygami chaotycznego świata, nie, gdy dwie drowki tak na niego naciskały.Vendes wróciła wtedy do języka drowów, rozkazując swym żołnierkom, by walczyłyzaciekle z Drizztem, lecz by go nie zabiły.Drizzt zatoczył nagły obrót, niczym śruba, a jego ostrza utkały ze wszystkich stronniebezpieczny wzór.Wyłonił się nagle z wiru, zadając paskudne pchnięcie kobiecie z lewej.Zaliczył drobne trafienie, nie zadając grozniejszych obrażeń z powodu osławionej kolczugidrowów - której na sobie nie miał.Kwestia ta została zaakcentowana przez czubek miecza, który musnął Drizzta z prawej.Skrzywił się i obrócił do tyłu, a jego cięcie na odlew odtrąciło miecz, zanim zdołał zadaćpoważniejsze obrażenia.* * *Entreri modlił się, by Vendes była równie zajęta walką co jej wojowniczki, ponieważ każdywykonywany przez niego ruch wydawał mu się niezdarny i widoczny.W jakiś sposób zdołałwyciągnąć pajęczą maskę ze swojej sakwy, a następnie wyciągnąć rękę w górę i chwycić pasCatti-brie.Jego drżące palce nie zdołały jednak utrzymać chwytu i padł z powrotem na podłogę.Vendes zerknęła niedbale w jego stronę, parsknęła - najwyrazniej nie zauważywszy maski - izwróciła wzrok z powrotem na walkę.Entreri siedział na wpół oparty o ścianę, starając się odnalezć w sobie kontrolę, by odtrącićpaskudne zaklęcie, wszystkie jego wysiłki okazywały się jednak bezużyteczne, a mięśnie wciążmimowolnie drżały.* * *Miecze atakowały Drizzta pod każdym możliwym kątem.Jeden wyrysował na jego policzkupiekącą boleśnie linię.Wyszkolone kobiety, współpracujące idealnie ze sobą, wciskały go wciążw róg, nie dając miejsca na manewry.Mimo to Drizzt parował doskonale, a Vendes pochwalałajego niesamowite, choć bezowocne wysiłki.Drizzt wiedział, że jest w poważnych kłopotach.Będąc bez pancerza i wciąż słaby (choćmagiczne eliksiry płynęły nadal w jego żyłach), nie dysponował zbyt wieloma sztuczkami, któremogłyby go przeprowadzić przez tak niebezpieczny duet.Niskie cięcie mieczem i Drizzt przeskoczył nad ostrzem.Kolejne, z drugiej strony, leczDrizzt, przykucnąwszy zaraz po podskoku, podniósł Błysk, by je odbić.Drugi sejmitarprzemknął z jednej strony na drugą, odbijając dwa ataki na środkowej wysokości, po jednym odkażdej z kobiet, i dopełniając poczwórne parowanie.Drizzt nie mógł jednak kontrować nieprzerwanego natarcia żadnymi ofensywnymimanewrami, musiał się wycofywać i poruszać broniąpod dziwnymi kątami.Podskoczył i schylił się, obrócił ostrza w j edną oraz drugą stronę i w jakiś sposób zdołałpowstrzymać te żądlące ostrza przed wycięciem głębokich otworów w jego ciele, choć zaczęłysię już gromadzić drobniejsze rany.Tropiciel zerknął rozpaczliwie na Catti-brie, przerażony tym, czemu będzie musiała wkrótcestawić czoła.* * *Entreri wciąż toczył swą bezowocną walkę, po czym w końcu oklapł, pokonany, sądząc, żenie uda mu się znalezć sposobu, by pokonać potężne zaklęcie.Zabójca nie przetrwał jednak na ulicach niebezpiecznego Calimportu, nie uzyskałprzywódczej pozycji w złym podziemiu tego południowego miasta, godząc się z porażkami.Zmienił swój sposób myślenia, decydując, że musi działać w obrębie swych ograniczeń.Ręka Entreriego wystrzeliła wysoko w górę.Jego palce nie chwyciły - nie starał się chwycić- zamiast tego uderzył silnie dłonią w zielonkawą galaretę.Właśnie tego potrzebował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]