Home HomeCrichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)Norton Adre Mroczny muzykantCrichton Michael Norton N22 (2)Norton N22 Michael Crichton (2)Briggs Patricia Mercedes Thompson 08 Niespokojna NocAnne McCaffrey & Mercedes Lacke Statek ktory poszukiwalHuelle Pawel Mercedes Benz (3)Huelle Pawel Mercedes BenzLackey Mercrdes PrzesilenieGórniak Alicja Trylogia Krew Życia 01 Pierwsze szeœć kropli
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gotmax.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Spiczaste uszy, ale ciemna cera i włosy w kolorach odmiennych od jasnego blondu.To nie byli ludzie, to byli czarodzieje! Znalazła ukrywających się czarodziejów.A tam, gdzie byli czarodzieje, tam też musiały być smoki-zdrajcy.Szybko wzbijała się spiralą w niebo, aż dotarła ponad warstwę chmur, gdzie powietrze było rozrzedzone i trudno było nim od­dychać, a na czubkach jej skrzydeł tworzyły się kryształki lodu.I co teraz? Wiedziała, gdzie są czarodzieje, z pewnością może to jakoś wykorzystać.Potrzebowała informacji.Lecz musiała je zdobyć, nie narażając się jednocześnie na schwytanie przez Kemana czy innych.Krótko mówiąc, potrzebny jej był plan.Tylko tym razem lepiej nie oceniać zbyt nisko niczego ani nikogo.Tym razem jej plan musi być doskonały.A żeby stworzyć doskonały plan, musi zdobyć informacje.Może bez trudu je zebrać, jeśli będzie się trzymać z dala od braci smoków.Chcąc szpiegować czarodziejów, może przybrać setki postaci, od ludzkiego dziecka do formacji skalnej.Dopóki nie zobaczy jej żaden smok, nie grozi jej wykrycie.Cóż, pierwszym kształtem, który przybierze, powinno być coś niejadalnego i obdarzonego dobrym nosem.Łatwo będzie tropić woń tych wszystkich istot mieszkających razem, lecz jednocześnie nie chciała podczas swych poszukiwań stać się celem dla strzał myśliwych.Podjąwszy decyzję, zwinęła skrzydła i lotem nurkowym opadła do zacisznej dolinki, niewidocznej od strony rzecznej przystani.Jednorogi dotarły na szczyt kolejnego wzgórza; miały one niesamowitą wytrzymałość i nawet z Reną i Lorrynem na grzbiecie były w stanie osiągnąć szybkość dwukrotnie większą niż jakikol­wiek koń, którego Rena dosiadała.Poruszały się niezwykle szyb­ko, a tempo takie były w stanie utrzymywać przez cały dzień, jeśli zaszła taka potrzeba.Zatrzymywały się dwa lub trzy razy dziennie, by się najeść i napić, a i wtedy nie trwało to dłużej niż czas potrzebny na zwykłą przekąskę.Oczywiście jadły nie tylko trawę, lecz również wszystko co w niej żyło.Były bardzo zręczne, potrafiły złapać mysz czy nornicę równie szybko, jak każdy domowy kot.W nocy miały zwyczaj znikać na kilka godzin, wracając ze śladami krwi wokół pysków.Najważniejsze, że jednak wracały oraz że nie brały pod uwagę Reny i Lorryna jako ewentualnej zdobyczy.Rena czuła do nich odrazę, Lorryn był zafascynowany.Po­wiedział jej, że prawdopodobnie przyczyną, dla której alikorny są w stanie utrzymywać tak szybkie tempo, jest właśnie fakt, iż jedzą mięso.- Mięso ma większą wartość odżywczą od trawy.Gdyby nie jadły mięsa, to przypuszczam, że wcale nie mogłyby biec dłużej ani szybciej od naszych koni.Rena doszła do wniosku, że nie ma już ochoty być właścicielką oswojonego jednoroga.Jednocześnie jej wytrzymałość była znacznie mniejsza niż Lorryna i alikornów.Zwierzęta wyruszały w drogę o wschodzie słońca, co oznaczało wstawanie przed świtem, żeby zdążyć coś zjeść, i nie zatrzymywały się na spoczynek, dopóki słońce nie zaszło.Życie, które Rena dotąd wiodła, raczej nie przygotowało jej do przechodzenia takiego testu na przetrwanie.Zapadała w sen, wyczerpana i obolała, a kiedy się budziła, wcale nie czuła się wypoczęta.Od dawna straciła już wszelkie zainteresowanie mijaną okolicą i tym, co się wokół niej dzieje, aczkolwiek kil­kakrotnie ledwo uszli z życiem przed groźnymi zwierzętami i po­tencjalnie wrogimi myśliwymi.Jedyne, na co ją obecnie było stać, to przyczepienie się kurczowo do grzbietu jednoroga i uży­wanie swych niewielkich czarów, żeby był jej posłuszny.Wszy­stkie jej pragnienia skupiały się wokół tego, żeby znaleźć cza­rodziejów i w końcu porządnie wypocząć.Wypocząć! Och, gdyby tylko mogła! Cały jej świat sprowadził się do potrzeby odpoczynku.Bolał ją każdy mięsień, a oczy piekły ze zmęczenia.Tuż za oczami czuła tępy ból głowy, i gdyby lord Gildor pojawił się w tej chwili, oferując jej łóżko i ciepły posiłek w zamian za małżeństwo, to zapewne przyjęłaby jego propozycję natychmiast.No, może nie.Ale z pewnością życzliwie rozważyłaby tę myśl.- Ciekawe - mruknął Lorryn, którego wierzchowiec pier­wszy dotarł na szczyt wzgórza.- Co jest ciekawe? - spytała Rena tępo.Nie potrafiła sobie wyobrazić, by mogło tu być coś ciekawego.Wędrowali przedtem przełęczą górską, która kilka dni temu wy­prowadziła ich pomiędzy zarośnięte lasami wzgórza.Wzgórza te rozdzielała szeroka rzeka i alikorny przez kilka dni posuwały się wzdłuż jej biegu.Rena miała nadzieję, że są już blisko celu, który wyznaczyły sobie ich niewielkie móżdżki, gdyż nie widziała żad­nego przejścia przez rzekę, tak szeroką, że z łatwością mogłaby pochłonąć dwór lorda Tylara wraz z ogrodami.Tymczasem wczoraj zwierzęta bez najmniejszego ostrzeżenia rzuciły się w nurt i prze­płynęły całą rzekę w poprzek, ona zaś jedną ręką trzymała kurczowo grzywę wierzchowca, a drugą pakunek ze swym dobytkiem, prze­rażona, że jedno lub drugie może jej się wymknąć z uchwytu.Podczas tej przeprawy kilkakrotnie napiła się wody, więc piersi bolały ją do tej pory.Jednak ani słowem nie poskarżyła się Lorrynowi w obawie, że zdecyduje się porzucić jednorogi i konty­nuować wędrówkę pieszo.Brat był zachwycony szybkim tempem, w jakim się poruszali, i nie chciała, żeby pomyślał, że ona go opóźnia.Pełne aprobaty zdumienie, z jakim przyjmował wszystko, co do tej pory zrobiła, było tak cudowne, że nie mogłaby znieść, gdyby go zabrakło.Był to jedyny jasny promyk podczas tej wy­czerpującej podróży.- Myślę, że wiem już, dokąd dążą nasze jednorogi - stwier­dził, wpatrując się pilnie w teren przed nimi.- Tam poniżej ciągną się ogromne łąki i wszędzie widać na nich tropy, które, jak sądzę, należą do alikornów.Kiedy dotarliśmy do szczytu, by­łem pewien, że widzę je tam w trawie i wszystkie zmierzały na południe.Przypuszczam, że nasze wierzchowce są wędrowcami.- Co takiego? - spytała, a zdumienie wyrwało ją na chwilę z apatii.- Jak ptaki?- Dokładnie tak - odparł.- Chyba wiem, co się dzieje w ich maleńkich móżdżkach.Próbowałem wyczuć ich myśli, ale aż do tej chwili nie składały mi się w żadną sensowną całość.Wiesz, że one są częściowo drapieżnikami.- Tak - odparła, powstrzymując drżenie.- Uważam, że są drapieżnikami w czasie zimy, kiedy nie bardzo mają się gdzie paść, drapieżnikami i roślinożercami pod­czas swej wędrówki, a przez całe lato wyłącznie się pasą.Kiedy są tylko roślinożercami, łączą się w ogromne stada, ale tylko wte­dy.Dzięki temu mogą znaleźć sobie partnerów i chronić młode.- Lorryn najwyraźniej był bardzo dumny ze swych przemyśleń.- To by wyjaśniało, dlaczego nasi myśliwi bardzo rzadko wi­dywali je latem, a już nigdy z młodymi, oraz dlaczego, gdy poluje się na nie zimą, występują zawsze pojedynczo.Zimą zachowują się jak mięsożercy, a latem jak zwierzęta roślinożerne, żeby wy­brać partnera, urodzić i wychować młode.- No dobrze - zgodziła się z nim, kiedy przypomniała so­bie, że jednorogi zostały stworzone z innych zwierząt przez ja­kiegoś pradawnego Wysokiego Lorda - Wysocy Lordowie chcieli mieć zwierzę, które potrafi się wyżywić w każdych wa­runkach, więc twój wywód ma sens [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •