Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dCard Orson Scott Dzieci Umyslu (SCAN dal 922)Card Orson Scott Alvin czeladnik (SCAN dal 707)Card Orson Scott Uczen Alvin (SCAN dal 706)Access 2000 Księga eksperta (4)Christie Agatha Kot wsrod golebi[3 1]Erikson Steven Wspomnien Cien przeszlosciGrisham John Komora (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tgshydraulik.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .W całym zapisie odpowiedni fragment bloku danych powinien więc opisywać szybkość.Kiedy wysiada synchronizacja, bajty w sek­torach ulegają przesunięciu, co uniemożliwia nam odtworzenie przebiegu lotu.Zaraz ci to pokażę.Odwrócił się z powrotem do komputera i nacisnął kilka klawiszy.- Przy prawidłowym zapisie ten program na podstawie danych z rejestra­tora symuluje przebieg lotu w trójwymiarowej przestrzeni.Oto i nasza maszyna, znajdująca się już w powietrzu.Na ekranie pojawił się zarys pasażerskiego N-22.Komputer stopniowo wy­świetlał różne części maszyny, aż w końcu powstał kompletny obraz samolotu.- Dobra.Teraz wprowadzimy dane z rejestratora.Samolot na monitorze nagle przełamał się na pół.Po chwili zniknął i zno­wu się pojawił: tym razem kadłub był w całości, lecz oderwane zostało lewe skrzydło.Po następnym mignięciu skrzydło obróciło się o 90 stopni, a reszta maszyny pochyliła się na prawy bok.Później niespodziewanie zniknęła cała cześć ogonowa, po niej przepadła większość kadłuba.Samolot pojawiał się i znikał, za każdym razem widok był coraz dziwniejszy.- Widzisz? Program na podstawie zapisu próbuje odtworzyć zachowanie się samolotu, lecz dane są błędnie interpretowane.Parametry dotyczące skrzy­dła nie pasują do parametrów kadłuba, te zaś nie współgrają z parametrami czę­ści ogonowej.Dlatego też otrzymujemy poszarpany, fałszywy obraz.- Można ż tym coś zrobić? - zapytała Casey.- Spróbujemy odtworzyć ścieżkę synchronizacyjną, ale to trochę potrwa.- Ile? Marder nie da mi spokoju.- Trudno powiedzieć, Casey.To nie taka prosta sprawa.A nie macie zapi­su z QAR?- Nie było go na pokładzie.- No cóż, jeśli tak bardzo ci zależy, spróbuję załadować te dane do symu­latora treningowego.Tam jest drugi program do ich obróbki, całkiem niezły.Może on zdoła uporządkować zapis.Wówczas byśmy wiedzieli, co się naprawdę zdarzyło.- Postaraj się, Rób.-Nic nie mogę obiecać, Casey - odparł Wong.- W zapisie są naprawdę znaczne luki.Przykro mi.HALA 64GODZINA 6.50Spotkała ziewającego szeroko Richmana na parkingu.Ruszyli razem w stro­nę wejścia do hali, jasno oświetlonej ukośnymi promieniami wstającego słońca.- Przedtem byłeś w dziale marketingu, zgadza się?- Tak.I tam nie trzeba było ściśle przestrzegać godzin rozpoczęcia pracy.- Czym się zajmowałeś?- Niczym specjalnym.Edgarton postawił cały dział na nogi w związku z tym planowanym kontraktem z Chinami, toteż panował straszny rwetes, nikt nie miał dla mnie czasu.Podrzucili mi trochę czysto prawniczej, papierkowej roboty dotyczącej współpracy z Hiszpanami.-Wyjeżdżałeś w delegacje? Richman skrzywił się z niesmakiem.- Tylko prywatnie.- Jak to?- No cóż, skoro w dziale marketingu nie było dla mnie nic do roboty, jeździłem na narty.- Myślałam, że to żart.Dokąd jeździłeś? - zainteresowała się Casey.- Ty też jeździsz na nartach? Najchętniej odwiedzam obrzeża Glendale oraz Sun Yalley.To moje ulubione miejsca.Oczywiście, jeśli z jakichś przyczyn nie mogę wyjechać za granicę.Singleton zrozumiała nagle, że nie odpowiedział jej na pytanie.Tymcza­sem dotarli do wejścia i wkroczyli na teren hali.Natychmiast zwróciła uwagę, że pracownicy zerkają w jej kierunku z nie skrywaną wrogością, panowała dziw­nie napięta atmosfera.-A co tu się dzieje? Wszyscy nagle dostali wścieklizny?-spytał Richman.-Działacze związku zawodowego sądzą, że te części zostaną wysłane do Chin.- W ramach wyprzedaży, czy jak?- Podejrzewają, że część produkcji zgodnie z warunkami kompensacyjnymi kontraktu będzie przeniesiona do Szanghaju.Pytałam o to Mardera, ale zaprzeczył.Rozbrzmiał klakson, którego dźwięk przetoczył się echem po hali.Jedna z mniejszych suwnic ożyła nagle.Pierwsza z gigantycznych skrzyń ze spakowa­nymi narzędziami powoli uniosła się na cienkich stalowych linach dwa metry w górę.Opakowanie zrobione było z grubej sklejki wzmocnionej stalowymi ką­townikami.Miało wielkość domu jednorodzinnego i ważyło chyba z pięć ton.Kilkunastu robotników, podtrzymując rękoma brzegi skrzyni, ruszyło niczym żałobna procesja z trumną na ramionach, eskortując pakunek do wrót, przy któ­rych czekała ciężarówka z naczepioną wieloosiową platformą.- Jeśli Marder zaprzecza plotkom, to o co im chodzi?- Oni mu nie wierzą.- Naprawdę? Dlaczego?Casey zerknęła w lewo, gdzie pakowano kolejne skrzynie do transportu.Części wielkiej, pomalowanej na niebiesko platformy narzędziowej najpierw starannie okładano płytami styropianu, po czym oklejano szeroką taśmą i dopie­ro wówczas ładowano do skrzyń.Dobrze wiedziała, jak ogromnie ważne jest właściwe zabezpieczenie cennych narzędzi.Kilkumetrowej długości elementy platformy musiały być ze sobą spasowane z dokładnością do ułamków milime­tra.Zatem ich przetransportowanie wymagało nie lada sztuki.Ponownie spoj­rzała w stronę skrzyni zawieszonej pod suwnicą.Robotnicy pilotujący ładunek gdzieś zniknęli.Skrzynia delikatnie kołysała się na linach, nie dalej niż dziesięć metrów od nich.- Oho! - mruknęła.- Co? - zdziwił się Richman.Pchnęła go z całej siły.- W nogi!Chłopak poleciał w prawo i znalazł się pod osłoną rusztowania wzniesio­nego obok częściowo zmontowanego kadłuba.Kiedy odzyskał równowagę, zro­bił osłupiałą minę, jakby jeszcze niczego nie rozumiał.- Zwiewaj! - wrzasnęła Singleton.- Skrzynia się zaraz zerwie!Wreszcie rzucił się do ucieczki.Casey usłyszała za sobą trzask pękającej pły­ty ze sklejki i głośny metaliczny zgrzyt nadwerężonych stalowych lin.Pierwsza z nich pękła i ładunek zwisł ukosem.Także zdążyła dać nura za rusztowanie, za­nim puściła druga lina i skrzynia z ogłuszającym trzaskiem wylądowała na beto­nowej posadzce hali.Odłamki sklejki niczym pociski ze świstem wystrzeliły na wszystkie strony.Zapakowany element platformy zakołysał się na boku i w końcu znieruchomiał, zanim jeszcze ucichło echo wypełniające ogrom hali.- Matko Boska! -jęknął Richman, lękliwie zerkając przez ramię na Sin­gleton.- Co się stało?- My to nazywamy aktywnym działaniem związków zawodowych.Z wielkiej chmury kurzu otaczającej rozbitą skrzynię wyłonili się jacyś bie­gający ludzie.Rozbrzmiewały okrzyki, wołania o pomoc.Po chwili całą halę wypełnił głośny jazgot dzwonków alarmowych.Pod przeciwległą ścianą budyn­ku Casey zauważyła Douga Doherty'ego, który smętnie kiwał głową.Richman wykręcił szyją i po chwili wyciągnął z pleców swej marynarki dziesięciocentymetrowej długości drzazgę.- Jezu - syknął.Błyskawicznie zdjął marynarkę, przyjrzał się jej uważnie, w końcu wetknął palec w powstałą dziurę.- To było tylko ostrzeżenie - powiedziała Singleton.- A przy okazji uległa zniszczeniu platforma narzędziowa.Teraz trzeba będzie wszystkie części rozpakować, dokonać napraw i precyzyjnie poskładać od nowa całą platformę.Tym samym transport opóźni się co najmniej o miesiąc.Wśród robotników zgromadzonych wokół rozbitej skrzyni pojawili się roz­gorączkowani inżynierowie w białych koszulach i krawatach.- Co oni tam robią? - zainteresował się Richman.- Spisują nazwiska pracowników, którzy mieli nadzorować załadunek.Im się dostanie, ale to i tak niczego nie zmieni.Jutro można oczekiwać kolejnego wypadku.Nie ma sposobu, aby powstrzymać takie działania sabotażowe.- Dla kogo było to ostrzeżenie? - spytał, wkładając z powrotem mary­narkę.- Dla zespołu IRT.Przesłanie jest oczywiste: musimy zawsze się oglądać i patrzeć do góry [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •