[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W całym zapisie odpowiedni fragment bloku danych powinien więc opisywać szybkość.Kiedy wysiada synchronizacja, bajty w sektorach ulegają przesunięciu, co uniemożliwia nam odtworzenie przebiegu lotu.Zaraz ci to pokażę.Odwrócił się z powrotem do komputera i nacisnął kilka klawiszy.- Przy prawidłowym zapisie ten program na podstawie danych z rejestratora symuluje przebieg lotu w trójwymiarowej przestrzeni.Oto i nasza maszyna, znajdująca się już w powietrzu.Na ekranie pojawił się zarys pasażerskiego N-22.Komputer stopniowo wyświetlał różne części maszyny, aż w końcu powstał kompletny obraz samolotu.- Dobra.Teraz wprowadzimy dane z rejestratora.Samolot na monitorze nagle przełamał się na pół.Po chwili zniknął i znowu się pojawił: tym razem kadłub był w całości, lecz oderwane zostało lewe skrzydło.Po następnym mignięciu skrzydło obróciło się o 90 stopni, a reszta maszyny pochyliła się na prawy bok.Później niespodziewanie zniknęła cała cześć ogonowa, po niej przepadła większość kadłuba.Samolot pojawiał się i znikał, za każdym razem widok był coraz dziwniejszy.- Widzisz? Program na podstawie zapisu próbuje odtworzyć zachowanie się samolotu, lecz dane są błędnie interpretowane.Parametry dotyczące skrzydła nie pasują do parametrów kadłuba, te zaś nie współgrają z parametrami części ogonowej.Dlatego też otrzymujemy poszarpany, fałszywy obraz.- Można ż tym coś zrobić? - zapytała Casey.- Spróbujemy odtworzyć ścieżkę synchronizacyjną, ale to trochę potrwa.- Ile? Marder nie da mi spokoju.- Trudno powiedzieć, Casey.To nie taka prosta sprawa.A nie macie zapisu z QAR?- Nie było go na pokładzie.- No cóż, jeśli tak bardzo ci zależy, spróbuję załadować te dane do symulatora treningowego.Tam jest drugi program do ich obróbki, całkiem niezły.Może on zdoła uporządkować zapis.Wówczas byśmy wiedzieli, co się naprawdę zdarzyło.- Postaraj się, Rób.-Nic nie mogę obiecać, Casey - odparł Wong.- W zapisie są naprawdę znaczne luki.Przykro mi.HALA 64GODZINA 6.50Spotkała ziewającego szeroko Richmana na parkingu.Ruszyli razem w stronę wejścia do hali, jasno oświetlonej ukośnymi promieniami wstającego słońca.- Przedtem byłeś w dziale marketingu, zgadza się?- Tak.I tam nie trzeba było ściśle przestrzegać godzin rozpoczęcia pracy.- Czym się zajmowałeś?- Niczym specjalnym.Edgarton postawił cały dział na nogi w związku z tym planowanym kontraktem z Chinami, toteż panował straszny rwetes, nikt nie miał dla mnie czasu.Podrzucili mi trochę czysto prawniczej, papierkowej roboty dotyczącej współpracy z Hiszpanami.-Wyjeżdżałeś w delegacje? Richman skrzywił się z niesmakiem.- Tylko prywatnie.- Jak to?- No cóż, skoro w dziale marketingu nie było dla mnie nic do roboty, jeździłem na narty.- Myślałam, że to żart.Dokąd jeździłeś? - zainteresowała się Casey.- Ty też jeździsz na nartach? Najchętniej odwiedzam obrzeża Glendale oraz Sun Yalley.To moje ulubione miejsca.Oczywiście, jeśli z jakichś przyczyn nie mogę wyjechać za granicę.Singleton zrozumiała nagle, że nie odpowiedział jej na pytanie.Tymczasem dotarli do wejścia i wkroczyli na teren hali.Natychmiast zwróciła uwagę, że pracownicy zerkają w jej kierunku z nie skrywaną wrogością, panowała dziwnie napięta atmosfera.-A co tu się dzieje? Wszyscy nagle dostali wścieklizny?-spytał Richman.-Działacze związku zawodowego sądzą, że te części zostaną wysłane do Chin.- W ramach wyprzedaży, czy jak?- Podejrzewają, że część produkcji zgodnie z warunkami kompensacyjnymi kontraktu będzie przeniesiona do Szanghaju.Pytałam o to Mardera, ale zaprzeczył.Rozbrzmiał klakson, którego dźwięk przetoczył się echem po hali.Jedna z mniejszych suwnic ożyła nagle.Pierwsza z gigantycznych skrzyń ze spakowanymi narzędziami powoli uniosła się na cienkich stalowych linach dwa metry w górę.Opakowanie zrobione było z grubej sklejki wzmocnionej stalowymi kątownikami.Miało wielkość domu jednorodzinnego i ważyło chyba z pięć ton.Kilkunastu robotników, podtrzymując rękoma brzegi skrzyni, ruszyło niczym żałobna procesja z trumną na ramionach, eskortując pakunek do wrót, przy których czekała ciężarówka z naczepioną wieloosiową platformą.- Jeśli Marder zaprzecza plotkom, to o co im chodzi?- Oni mu nie wierzą.- Naprawdę? Dlaczego?Casey zerknęła w lewo, gdzie pakowano kolejne skrzynie do transportu.Części wielkiej, pomalowanej na niebiesko platformy narzędziowej najpierw starannie okładano płytami styropianu, po czym oklejano szeroką taśmą i dopiero wówczas ładowano do skrzyń.Dobrze wiedziała, jak ogromnie ważne jest właściwe zabezpieczenie cennych narzędzi.Kilkumetrowej długości elementy platformy musiały być ze sobą spasowane z dokładnością do ułamków milimetra.Zatem ich przetransportowanie wymagało nie lada sztuki.Ponownie spojrzała w stronę skrzyni zawieszonej pod suwnicą.Robotnicy pilotujący ładunek gdzieś zniknęli.Skrzynia delikatnie kołysała się na linach, nie dalej niż dziesięć metrów od nich.- Oho! - mruknęła.- Co? - zdziwił się Richman.Pchnęła go z całej siły.- W nogi!Chłopak poleciał w prawo i znalazł się pod osłoną rusztowania wzniesionego obok częściowo zmontowanego kadłuba.Kiedy odzyskał równowagę, zrobił osłupiałą minę, jakby jeszcze niczego nie rozumiał.- Zwiewaj! - wrzasnęła Singleton.- Skrzynia się zaraz zerwie!Wreszcie rzucił się do ucieczki.Casey usłyszała za sobą trzask pękającej płyty ze sklejki i głośny metaliczny zgrzyt nadwerężonych stalowych lin.Pierwsza z nich pękła i ładunek zwisł ukosem.Także zdążyła dać nura za rusztowanie, zanim puściła druga lina i skrzynia z ogłuszającym trzaskiem wylądowała na betonowej posadzce hali.Odłamki sklejki niczym pociski ze świstem wystrzeliły na wszystkie strony.Zapakowany element platformy zakołysał się na boku i w końcu znieruchomiał, zanim jeszcze ucichło echo wypełniające ogrom hali.- Matko Boska! -jęknął Richman, lękliwie zerkając przez ramię na Singleton.- Co się stało?- My to nazywamy aktywnym działaniem związków zawodowych.Z wielkiej chmury kurzu otaczającej rozbitą skrzynię wyłonili się jacyś biegający ludzie.Rozbrzmiewały okrzyki, wołania o pomoc.Po chwili całą halę wypełnił głośny jazgot dzwonków alarmowych.Pod przeciwległą ścianą budynku Casey zauważyła Douga Doherty'ego, który smętnie kiwał głową.Richman wykręcił szyją i po chwili wyciągnął z pleców swej marynarki dziesięciocentymetrowej długości drzazgę.- Jezu - syknął.Błyskawicznie zdjął marynarkę, przyjrzał się jej uważnie, w końcu wetknął palec w powstałą dziurę.- To było tylko ostrzeżenie - powiedziała Singleton.- A przy okazji uległa zniszczeniu platforma narzędziowa.Teraz trzeba będzie wszystkie części rozpakować, dokonać napraw i precyzyjnie poskładać od nowa całą platformę.Tym samym transport opóźni się co najmniej o miesiąc.Wśród robotników zgromadzonych wokół rozbitej skrzyni pojawili się rozgorączkowani inżynierowie w białych koszulach i krawatach.- Co oni tam robią? - zainteresował się Richman.- Spisują nazwiska pracowników, którzy mieli nadzorować załadunek.Im się dostanie, ale to i tak niczego nie zmieni.Jutro można oczekiwać kolejnego wypadku.Nie ma sposobu, aby powstrzymać takie działania sabotażowe.- Dla kogo było to ostrzeżenie? - spytał, wkładając z powrotem marynarkę.- Dla zespołu IRT.Przesłanie jest oczywiste: musimy zawsze się oglądać i patrzeć do góry
[ Pobierz całość w formacie PDF ]