[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ach twoja matka pojechała autobusem do Anatolii.Il ne manquait que ça!* Uświadamiam sobie, że jest przyjaciółką pani Summerhayes! Powiedz mi.podobało ci się u niej?— O tak, było bardzo zabawnie.Ma kilka pięknych psów.— Psy, tak, pamiętam dobrze.— Wpadają i wychodzą przez okna, jak w pantomimie.— Masz rację! A jedzenie? Smakowało ci?— Czasami było trochę dziwne — zgodziła się Julia.— Tak, właśnie dziwne.— Ale ciocia Maureen robi bombowe omlety.— Robi bombowe omlety.— W głosie Poirota zabrzmiała nutka szczęścia.Westchnął.— A więc Herkules Poirot nie żył na próżno — powiedział.— To ja nauczyłem ciocię Maureen smażyć omlety.— Podniósł słuchawkę telefoniczną.— Musimy uspokoić twoją zacną nauczycielkę, że jesteś bezpieczna i zapowiedzieć nasz przyjazd do Meadowbank.— Ona wie, że nic mi się nie stało.Zostawiłam list, że nie porwano mnie.— Niemniej ponowne zapewnienie ją ucieszy.Połączono go i dowiedział się.że panna Bulstrode jest na linii.— Panna Bulstrode? Moje nazwisko Herkules Poirot.Jest u mnie pani wychowanka, Julia Upjohn.Zamierzam natychmiast przyjechać z nią samochodem, i proszę zawiadomić oficera policji prowadzącego sprawę, że pewien wartościowy pakiet został złożony bezpiecznie w banku.Odłożył słuchawkę i spojrzał na Julię.— Czy chciałabyś syropu?— Syropu na kaszel?— Nie, syropu owocowego.Czarna porzeczka, malina, groseille, to znaczy czerwona porzeczka?Julia wybrała czerwoną porzeczkę.— Ale klejnoty nie są w banku — wytknęła mu.— Znajdą się tam bardzo szybko — zapewnił Poirot.— Korzystne jest, aby każdy, kto słucha tej rozmowy w Meadowbank lub ją podsłuchuje, a także osoba, której rozmowa zostanie powtórzona, pomyślał, że są już w banku i nie pozostają dłużej w twoim posiadaniu.Wydostanie kamieni z banku wymaga czasu i organizacji.A mnie bardzo by się nie podobało, gdyby coś ci się przytrafiło, moje dziecko.Przyznaję, ze wyrobiłem sobie wysoką opinię o twojej odwadze i pomysłowości.Julia wyglądała na zadowoloną, ale i zakłopotaną.Rozdział osiemnastyNaradaIHerkules Poirot przygotował się na to.że będzie musiał przełamać wyspiarskie uprzedzenia, jakie dyrektorka szkoły mogła mieć w stosunku do wiekowego obcokrajowca, w spiczastych lakierkach i z ogromnymi wąsami.Został przyjemnie zaskoczony.Panna Bulstrode powitała go z kosmopolitycznym opanowaniem.Ku jego zadowoleniu, wiedziała również o nim wszystko.— To bardzo miło z pana strony — powiedziała — że zadzwonił pan tak szybko, aby nas uspokoić, tym bardziej, że zaledwie zaczęliśmy się niepokoić.Wiesz, Julio, nie zauważyliśmy twojej nieobecności na lunchu — dodała, zwracając się do dziewczynki.— Dziś rano wyjechało tak wiele dziewcząt i było tyle luk przy stołach, że pół szkoły mogło zniknąć bez wzbudzenia podejrzeń.To są niezwykle okoliczności — wyjaśniła, zwracając się do Poirota.— Zapewniam pana.że zazwyczaj nie ma u nas takiego nieporządku.Po rozmowie telefonicznej poszłam do pokoju Julii i znalazłam pozostawiony list.— Nie chciałam, żeby pomyślała pani.że zostałam porwana.— Doceniam to, ale uważam, że mogłaś powiedzieć mi, co zamierzasz zrobić.— Wydało mi się, że lepiej tego nie robić — odrzekła dziewczynka i dodała nieoczekiwanie: Les oreilles ennemies nous écoutent*.— Mademoiselle Blanche nie zdążyła jeszcze poprawić twego akcentu — powiedziała panna Bulstrode wesoło.— Ale nie wytykam ci tego, Julio.— Spojrzała znowu na detektywa.— Teraz, jeśli pan pozwoli, chciałabym usłyszeć dokładnie, co się zdarzyło.— Pozwoli pani? — spytał Poirot.Podszedł do drzwi, otworzył je i wyjrzał.Zamknął je przesadnie głośno.Wrócił na miejsce rozpromieniony.— Jesteśmy sami — oświadczył tajemniczo.— Możemy kontynuować.Panna Bulstrode popatrzyła na Poirota, potem na drzwi i znowu na detektywa.Jej brwi uniosły się.Poirot odwzajemnił jej spojrzenie.Starsza dama bardzo powoli pochyliła głowę.Potem odzyskując pogodny nastrój zwróciła się do dziewczynki.— Dalej, Julio, posłuchajmy tej historii.Julia pogrążyła się w opowiadaniu.Zamiana rakiet, tajemnicza kobieta.Na koniec odkrycie zawartości rakiety.Panna Bulstrode zwróciła się pytająco do detektywa.Skinął dyskretnie głową.— Mademoiselle Julia przedstawiła wszystko dokładnie — potwierdził.— Zaopiekowałem się tym, co mi przyniosła.Wszystko zostało bezpiecznie ulokowane w banku.W związku z tym nie należy przewidywać następnych przykrych wydarzeń w szkole.— Rozumiem — rzekła panna Bulstrode — Tak, rozumiem… — Milczała chwilę, potem zapytała: — Uważa pan, że to mądre zostawiać Julię w szkole? Może lepiej odesłać ją do ciotki w Londynie?— Och, proszę — wtrąciła się Julia.— Proszę pozwolić mi zostać!— Więc jest ci tu dobrze?— Uwielbiam szkołę.A poza tym tu się dzieją takie podniecające rzeczy.— To nie jest normalny obraz Meadowbank — zauważyła sucho panna Bulstrode.— Według mnie teraz Julii nie grozi niebezpieczeństwo — powiedział Poirot spoglądając ku drzwiom.— Chyba rozumiem — rzekła panna Bulstrode.— Mimo wszystko trzeba zachować dyskrecję.Mam nadzieję, że to rozumiesz? — zapytał Julię.— Pan Poirot ma na myśli, że chciałby, abyś trzymała język za zębami na temat tego, co znalazłaś.Potrafisz milczeć?— Tak — odparła Julia.— To byłaby bardzo piękna historia do opowiedzenia przyjaciółkom — podkreślił Poirot.— O tym, co znalazłaś w środku nocy w rakiecie.Są jednak bardzo ważne powody, by jej nie opowiadać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]