[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uznał, żeConnie jest zbyt przebiegła, aby dać się zaskoczyć w budynku, skoncentrowałwięc uwagę na obu jego skrajach.Nagle zobaczył postać w żółtym kombinezonie.Wychynęła zza rogu po lewej.Nacisnął spust pistoletu maszynowego, nim przeciwnik zdołał wycelować broń.Trafił.%7łółty kombinezon zamienił się w żółtą plamę na ziemi.Dla pewności Gu-ido oddał jeszcze trzypociskową serię w jego kierunku.Guido potrafił w ciągu trzech sekund wymienić pusty magazynek na pełny.237I właśnie w ciągu tych trzech sekund zza prawego załomu wyskoczyła druga po-stać.Zobaczył lufę ziejącą białymi błyskawicami płomieni wylotowych i usłyszałświst pocisków.Z muru nad głową poleciały odpryski.Magazynek wszedł dogniazda, ale było już za pózno.Postać biegła ku niemu.Kula trafiła go w praweramię i zakręciła nim.Upuścił pistolet, który z łoskotem padł na kamienie.* * *Słysząc przeciągłą serię z broni maszynowej Creasy przerwał dziobanie.Po-znał charakterystyczny grzechot pistoletu Guida.Potem nastąpiła cisza.Spojrzał na pień, który mu de Witt wskazał jako jeden z punktów odniesienia.Znajdował się teraz o trzy metry od niego.Przez ułamek sekundy miał ochotęzerwać się i skoczyć w stronę pnia.Zwyciężył rozsądek.Miast ratunku znalazłbyśmierć.Wznowił dziobanie.Ostrze noża trafiło na coś twardego.Prześlizgnął sięobok.* * *Guido leżał na lewym boku, patrząc na ostrożnie zbliżającą się postać.Z ko-cich kroków domyślał się, że to Connie Crum.Lewą dłoń dociskał mocno dodziury w kombinezonie.Chodziło mu zarówno o zatamowanie upływu krwi, jaki ochronę przed penetracją porażającego gazu.Wyczuwał znajdujący się pod sobąpistolet maszynowy.Kobieta jednym rzutem oka oceniła sytuację.Usłyszał jej okrutny śmiech znie-kształcony przez maskę.Dla bezpieczeństwa stanęła za jego plecami, z wycelowa-nym Kałasznikowem.Zerknęła za bramę w murze okalającym świątynię i, widzącpustą ścieżkę, ponownie wybuchnęła śmiechem.Obeszła Guida i stanęła nad nim.Widział otwór lufy wycelowanej w swoją głowę.Zdawał sobie sprawę, żemusi coś zrobić, by zyskać na czasie.Skoncentrował się i wysłał do Creasy egotelepatyczne posłanie: Pośpiesz się, przyjacielu!.Głosem pełnym nienawiści zadała mu pytanie: Ty jesteś Creasy?Oczywiście! Był w kombinezonie i w masce gazowej! Nierozpoznawalny.Pa-trząc odważnie w czarny otwór lufy i imitując amerykański akcent Creasy egoodparł: Tak.238Podobnie odziana i nierozpoznawalna jak on sylwetka jakby się rozrosła i wy-olbrzymiła. Jestem Connie powiedziała głosem pełnym triumfu. CórkaBilla Cruma.Długo czekałam na tę chwilę.Widziałam, jak zabijałeś mego ojcaw Hongkongu.W budynku, w którym niegdyś była świątynia.Tu też jest świąty-nia.W niej znajdują się jego prochy.Spalę cię na płycie jego grobowca.* * *Nóż znowu natrafił na coś twardego.Creasy ostrożnie wyciągnął go z ziemii spróbował nieco w prawo.Miękka! Postąpił kilka centymetrów.Do Creasy egodochodziły pojedyncze słowa rozmowy.Wiedział, że Connie nie zabije od razurannego.Jej metody były okrutniejsze, prowadziły do śmierci powolnej i bolesnej.Jeszcze nie dostrzegał ścieżki z białym śladem cukru.A czas naglił.W głosiekobiety brzmiała triumfalna nuta.Potrzeba natychmiastowego pójścia na ratunekprzyjacielowi nakazywała mu spróbować doskoczyć do pniaka, ale instynkt sa-mozachowawczy, a może i rozsądek, były silniejsze.Nie pomoże Guidowi, jeśliwyleci w powietrze.Stopy, kolana i łokcie, którymi się podpierał, trzymał bliskosiebie, dociśnięte.Posuwał się do przodu jak wąż albo liszka, która się sprężai rozpręża, by pokonać teren.* * * Wstań! rozkazała Connie Crum. Albo zabiję cię na miejscu. Wy-cofała się o dwa metry, karabin w jej rękach nawet nie drgnął.Guido podparł się lewą ręką i dzwignął na nogi, wydając jęk bólu.Natych-miast ponownie zakrył dłonią dziurę w kombinezonie.Zaśmiała się dziko. I tak umrzesz, Creasy! Będę patrzyła, jak się palisz.Zginiesz tak, jak zginąłmój ojciec.Chcąc zyskać na czasie, Guido stał w miejscu.Liczyły się nawet sekundy. Oszukałem cię powiedział. Myślałaś, że potrafisz przewidzieć każ-dy mój krok, ale ja okazałem się chytrzejszy od ciebie.Poznałaś mój życiorysi myślałaś, że potrafisz czytać w moich myślach.Byłaś pewna, że wiesz, co jazrobię.Jak jakaś idiotka stałaś wpatrzona w puste niebo, oczekując spadochronu.Nie jesteś wcale taka sprytna, za jaką się uważasz.Lufa karabinu opadła i kilka kuł smagnęło ziemię o parę centymetrów od jego239prawej stopy.Błyskawicznie zmieniła magazynek. Jeśli jeszcze choć raz otworzysz usta, Creasy, to ci wpakuję kulę w brzuch.I będziesz wolniutko umierał. Podeszła o krok. A teraz jazda!Guido, nie śpiesząc się, poczłapał w kierunku wejścia do świątyni.Kiedy prze-chodził koło ciała Holendra, usłyszał strzał kula roztrzaskała głowę trupa.Za-śmiała się. To było w celu upewnienia się, że twój przyjaciel Guido już nigdy niewstanie.Na pewno de Witt powiedział wam, jak tu się dostać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]