Home HomeChmielowski Benedykt Nowe AtenyChmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)chmielowski benedykt nowe ateny (3)Trollope Joanna Najlepsi przyjacieleJ.Chmielewska 2 Wielki diamentJ.Chmielewska 1 Wielki diamentBrzezinska Anna, Wiœniewski Grzegorz Wielka Wojna 01 Za króla, Ojczyznę i garœć złotaKossakowska Maja Lidia Siewca Wiatru.WHITECrowley John Pozne lato.WHITEFugitive Heart Bonnie Dee
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    . No więc gramy dzisiaj w tego podstępnego brydża u jednej mojej przyja-ciółki  oznajmiła. Zrobiłam, co mogłam, i jutro już powinnam coś wiedzieć.Jak się umówimy? Jak ci wygodniej.Gdzie wolisz? U mnie czy u ciebie? Wolę u ciebie.U mnie będzie zawracał głowę mój mąż. To przyjedz prosto z pracy.Czekam na ciebie z takim zapałem, że nawetzrobię coś do jedzenia.Aatwe i niedużo, ale zjeść się da. Wzruszyłaś mnie  zapewniła Ania i rozłączyła się.Rozszarpana przez dwie namiętności, jedną nową, a drugą zastarzałą, waha-łam się przez chwilę, co zrobić.Jechać na miasto i popętać się wśród bursztynia-rzy czy wlezć do foliowej klatki i przystąpić do szlifowania.Obiecany Ani posiłekprzeważył sprawę, musiałam kupić jakieś produkty spożywcze, pojechałam zatemna miasto.131 Przez czysty przypadek, w chwili kiedy przejeżdżałam Wspólną, zwolniło sięmiejsce na chodnikowym parkingu akurat obok sklepu i szlifierni ojca kumpla sy-na przyjaciółki, poniekąd już mi znajomego, którego nazwisko prawie zdołałamzapamiętać.Można powiedzieć, alternatywnie.Nazywał się Szczątek, straszliwiepchała mi się na usta Resztka i w rezultacie nie byłam pewna, co mylę.Bo mo-że nazywał się Resztka, a pchał mi się niepotrzebnie Szczątek.Zważywszy ilośćokropnych pomyłek, jakie w tej dziedzinie zostały popełnione, wolałam w razieczego nie ryzykować i, korzystając ze szczęśliwej okazji, postanowiłam spraw-dzić.Nie zamierzałam głupio pytać, wystarczało spojrzeć, nazwisko musiało byćnapisane na szyldziku zewnętrznym i licznych dyplomach wewnątrz.Szlifiernia mieściła się w podwórzu.Przeszłam przez bramę, obok gablotywystawowej ze strzałką skierowaną w głąb, i natychmiast wyleciało mi z głowy,że mam spojrzeć na szyldzik.W otwartym wejściu do pracowni stał i kłaniał sięgrzecznie mój eks-wymarzeniec.Niepewna, co mnie tknęło, wrosłam w bruk dziedzińca.Mogły mi piknąć dawne uczucia, obecnie gruntownie przekształcone w bunti niechęć, wzmożone triumfem i satysfakcją, bo ja miałam teraz więcej bursztynuniż on, a do tego własnego mini-crafta.Zarazem bunt i niechęć ostatnimi czasytrochę zdechły, złagodzone Kociem.Mogło mnie zatem dziabnąć złe przeczucie,podejrzenie, mocno brzęczące wspomnieniami, jak to przed laty węszył dookołaFloriana.I na odkrycie zwłok trafił.I do milicji latał, a mnie właściwie nic niepowiedział.Co on tu robi? Jakie ma interesy do ojca kumpla syna mojej przyjaciółki? Och,podsłuchać.!Może bym się i wygłupiła z podsłuchiwaniem, w którym nie miałam najmniej-szej wprawy, bo idiotyczne dobre wychowanie wzbraniało mi go przez całe życiei naraziłabym się jakoś kretyńsko, gdyby nie to, że on wyraznie się żegnał.Wy-chodził już.Rozmaite uprzejme wyrazy doskonale mogłam sobie wyobrazić bezżadnego podsłuchiwania i od razu zrezygnowałam z pomysłu.Za to cofnęłam się ku bramie i ukryłam w wejściu na klatkę schodową.Niewiadomo po co, może na wszelki wypadek, a może na złość.Skoro nie mogęwiedzieć, po co on tu przyszedł, niech i on nie wie, że ja w ogóle przyszłam, i niema znaczenia, że przyszłam całkiem niewinnie.Odczekałam długą chwilę, bo te uprzejme wyrazy bardzo mu się przedłużyły,upewniłam się, podglądając, że wyszedł na ulicę, i popędziłam do szlifierni. Dzień dobry panu  powiedziałam do ojca kumpla syna przyjaciółki.Co on tu robił, ten pan, co właśnie wyszedł? To zły człowiek, podpuścił mniekiedyś na wiercenie dziurek wiertełkiem ręcznie.Ojciec kumpla syna przyjaciółki o nazwisku, jak dla mnie, ciągle podwójnym,pamiętał mnie, rozpoznał i zaczął się śmiać. Może widział w pani konkurencję? Pani go zna?132  No pewnie! Od wieków! Ale jestem na niego obrażona. Nic dziwnego, ja bym też się obraził, gdyby mnie ktoś namawiał do wier-cenia ręcznie.Wie pani zatem, że on się trochę tym zajmuje.?Nie zamierzałam posuwać się zbyt daleko i demaskować go całkowicie. Owszem, niekiedy.Jak ma powód.Hobbystycznie. To chyba właśnie ma jakiś powód, bo znów szuka ładnego bursztynu. U pana?  zdziwiłam się. Nie u tych kupców-pośredników? Nie chcesurowego? Chce, chociaż godzi się i na szlifowany, byle coś ekstra.Ponadto wpadaczasem okazjonalnie, żeby się zorientować, czy jest jakiś większy napływ towaru.Interesują go różne nowinki, ostatnio kleje, no i to samo, co panią.Patrzyłam pytająco, uzupełnił zatem: Ta bryła ze złotą muchą.Podskoczyło mi wszystko w środku. Więc jednak.! A myślałam, że już go nie obchodzi albo że ją znalazł.Dawno temu zainteresowała nas równocześnie, jeszcze nie byłam na niego obra-żona.I co? Wie pan coś o niej? Tyle, że ciągle ktoś jej szuka.Krążą pogłoski, jakoby ktoś ją gdzieś trzymałw ukryciu, czekając podwyżki cen albo jakiejś oferty od wyjątkowego amatora [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •