[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mmm - zamruczała.- To było - westchnęła.- Już dobrze! - roześmiał się cicho.- Nie jestem żądny pochwał.Po prostu mam dobre sprego!- Nie mów tak! - otrzezwiała błyskawicznie, wyprostowała się.- To nie jest dobry żart.Sprego majątylko martwe przedmioty!- A ludzie są tu tylko dobrzy? - zakpił złośliwie.- Sądzę, że tak, inaczej trudno by im się tu żyło.Nie tak jak innym.- Chcesz powiedzieć, że przedmioty mają zdolność oceny człowieka? %7łe służą tylko dobrym.Zastanawiała się chwilę nad jego słowami.- Czasem mówisz tak szybko i tak mętnie, że mam trudności ze zrozumieniem ciebie - poskarżyła się.- Ale już wiem odpowiedz nie może być jednoznaczna.Nikt z nas nie przechodzi jakichśegzaminów.Po prostu komuś lepiej idzie z naczyniami, więc zajmuje się ich produkcją, inny robiwozy czy uprząż dla frachtowców, meble albo narzędzia rolnicze, tkaniny Ja na przykład tkam.Widzisz? - odsunęła się o krok demonstrując swój strój.Na krótką chwilę bluza i szarawary przylgnęłydo ciała odsłaniając wszystkie szczegóły figury.Ziyra schyliła się i podniosła żarzący się wciąż jeszczepapieros Jonathana.- Zobacz! - wdusiła płonący koniec w rękaw na łokciu, strzepnęła żar, zwęglonytytoń i popiół i pokazała Jonathanowi tkaninę absolutnie czystą.I całą.- Nie przebijesz jej nożem -pochwaliła się.- A jednocześnie - wyciągnęła do góry ręce i nagle okrycie szarpnęło się i uleciało wgórę.Z cichym terkotem rozpięły się wszystkie guziki przy mankietach i bluza zawisła nad głową Ziyry.Jonathan zamarł widząc mocne, strome, duże i kształtne piersi dziewczyny.Napiął mięśnie i w tejsamej chwili bluza rzuciła się na Ziyrę, rękawy same trafiły na wyciągnięte do góry ręce i sekundępózniej Ziyra stała przed Jonathanem ubrana.Uśmiechnęła się niemal niezauważalnie, widzącoszołomienie na jego twarzy.Przejechała niedbałym ruchem dłoni po mankietach, wyglądało to raczejna pieszczotę i guziki zadowolone z tego, same wskoczyły w pętelki.- Czy - Jonathan musiał odchrząknąć.- Tego pewnie nie trzeba prać, co?- Och jak ty rozumujesz! - Ziyra pokręciła z wyrzutem głową.- Można nie prać, ale skoro ubranie jestdla ciebie stare, to dlaczego nie miałbyś mu sprawić przyjemności? Może nie tak się wyrażam, to sąsprawy, o których się u nas nie mówi, są oczywiste.Ale chodzi o sprego jeśli ma ci służyć -rozłożyła ręce i poruszyła brwiami.- Więc zachowując się nieodpowiednio, narażasz się na bojkot sprego?- Bojkot - powtórzyła smakując to słowo.- Tak, właśnie tak.- Jasne! Akcja równa się reakcji.W takim razie jestem złym człowiekiem schody nie raczyły mnie tuwynieść.- Może spróbuj teraz? - zaproponowała.- Przecież nawet się nie skoncentrowałeś.Jonathan uśmiechnął się sceptycznie i podszedł do opadającej w dół estakady.Oblizał wargi, wszedłna wyżłobione grzbiety schodów i zatrzymał się.- W dół jest chyba łatwiej?- To bez znaczenia.- Ale co mam robić? Powiedzieć do nich coś miłego?- Sam wyczuj.- Sam No dobrze.Wyczuj Nigdy nie byłem schodami.Estakadą.Ja mam czule myśleć o kamiennej pochylni? %7łe jesttaka fajna, gładka, z takimi miłymi bruzdami Nie, to bez sensu.Inaczej: kochane schody, naprawdębyłbym dumny, gdybyście uznały mnie za godnego Y-y-y No cowam szkodzi? Obiecuję nie pluć na was, nie śmiecić, nie wbijać obcasów Proszę Odczekał chwilę,rozluznił się i odwrócił przez ramię.- Nic z tego.Musisz ty z nimi pogadać.Może z czasem Pokaż mi jakąś łazienkę, dobrze?- A potem obiad!- Potrafisz człowieka skusić.Pewnie, że tak!Ziyra wsunęła się delikatnie na estakadę, a ta natychmiast zareagowała, miękko wybrzuszając się isprawiając, że oboje zaczęli spływać po kamiennej pochylni w dół.Mężczyzna pokręcił głową patrzącna swoje stopy.- Niesamowite! - powiedział z podziwem.- Najczystsza magia w racjonalnej postaci.- Zastanawiał sięchwilę nad własnymi słowami i nad tym, z jaką swobodą, niemal dezynwolturą przeplata crasaangielskimi słowami, których brakuje mu w języku gospodarzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]