Home HomeMary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)Abercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królówAbercrombie Joe Zemsta najlepiej smakuje na zimnoAbercrombie Joe Ostateczny argument krolow (CzP)Kowalewski Wlodzimierz Bog zaplacz (3)Bolesław Niemierko Ksztalcenie szkolne Podręcznik skutecznej dydaktykiMcCaffrey Anne Smocze oko (SCAN dal 1041)balzac honoriusz fizjologia małżeństwapbi11Ahern Jerry Krucjata 2 Destrukcja (SCAN dal 1080)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nowepliki.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Było to posunięcie na swój sposób genialne&  Umilkła na chwi-lę, a pózniej dodała:  A jednak pan Knox w dalszym ciągu oferował do sprzedaży dro-gie kamienie nieznanego pochodzenia i uzyskiwał za nie bardzo poważne sumy, którelokował systematycznie w jednym z banków londyńskich.Ponieważ każdemu człowie-kowi w Anglii wolno posiadać diamenty, wolno je sprzedawać i, oczywiście, wolno od-kładać uzyskane za nie pieniądze do banku, więc nie można było liczyć na współpracępolicji brytyjskiej, która nie miała żadnych podstaw do rozpoczynania jakiegokolwiekśledztwa.Zresztą nie była to ich sprawa.Policja południowoafrykańska byłaby bardziejzainteresowana, ale, po pierwsze, nie miała żadnego dowodu na to, że pan Knox wy-wiózł kiedykolwiek chociażby jeden diament z kraju, a po drugie, nie można było liczyćna to, że osoby lub firmy, które zakupiły od niego te kamienie, zdradzą bez nakazu są-dowego choćby najmniejszy szczegół tych transakcji, nie mówiąc już o nazwisku sprze-dawcy.Tak więc pan Knox mógł działać zupełnie bezkarnie, a wszelkie nieoficjalne in-formacje, zdobyte przez pracowników obu agencji detektywistycznych, nadal nie byłydo niczego przydatne panu Robertsowi seniorowi, który był ich klientem.Oczywiścieudowodnienie, że pan Knox jest przestępcą w oczach prawa południowoafrykańskie-go, nielojalnym pracownikiem kopalni, która go zatrudniała, dawałoby podstawę doponownego otwarcia sprawy pana Robertsa juniora.Gdyż zupełnie czym innym jestoskarżenie przedstawione przez uczciwego człowieka, a czym innym zeznania prze-stępcy, który chce pogrążyć niewinnego człowieka i uczynić go kozłem ofiarnym swychknowań.Ale do tego niezbędna była jedna decydująca informacja, dla zdobycia któ-rej obie agencje połączyły swe siły.Chodziło o wytropienie sposobu, w jaki Knox prze-wozi diamenty do Anglii.Z drobiazgowego dochodzenia i przetrząśnięcia życiorysówkilku jego znajomych można było przypuszczać, że skupuje on od czasu do czasu ka-mienie bądz ukradzione przez robotników w kopalniach, bądz też znalezione przezamatorów.W Johannesburgu istnieje podziemie diamentowe i można było stwierdzić,że pan Knox odbył kilka niewinnych spotkań w barach i restauracjach z ludzmi podej-rzanymi o tego typu machinacje.Oczywiście musiał to robić z największą ostrożnością,gdyż będąc przedstawicielem poważnej kopalni wiedział, że żaden cień nie może paść71 na jego reputację& I rzeczywiście, jeśli mam być zupełnie szczera, ani agencja londyń-ska, ani południowoafrykańska nie ustaliły nawet hipotetycznie, w jaki sposób diamen-ty, które pan Knox sprzedaje w Londynie, opuszczają Południową Afrykę. A jaka jest pani rola w tym wszystkim?  zapytał Alex, choć przewidywał jej od-powiedz. Ponieważ pan Roberts senior w żadnym wypadku nie chciał dać za wygraną,a stwierdzono, że Knox trudnił się sprzedażą diamentów w Londynie na własną rękę,postanowiono pomnożyć środki dochodzeniowe i spróbować dotrzeć do pana Knoxawszelkimi dostępnymi sposobami.Jak zauważyła tu już pani Knox, miał on jednąwielką słabość: kobiety.Czysto zawierał przygodne znajomości.Postanowiono więc,że pracownice agencji spróbują dotrzeć do niego w ten sposób.Oczywiście mógł prze-widywać, że ktokolwiek ma go pod obserwacją, użyje tego środka.Dlatego dziewczy-na, która miała zawrzeć znajomość z panem Knoxem, nie powinna była być wyzywa-jąca i prowokująca, lecz raczej nieco zagubiona.I w żadnym wypadku nie powinna byłapróbować zawrzeć z nim znajomości, ale raczej stworzyć sytuację, w której jemu, przyjej wielkich oporach i wahaniach, uda się zawrzeć z nią znajomość. I to pani jest tą dziewczyną? Tak, Mr.Alex, ja.Dlatego właśnie, choć wiedziałam, że Knox wszedł do poczekalni,nie poszłam tam, gdyż nie chodziło o szybkie zawarcie znajomości.Ponieważ spaceru-jąc po dworcu i zaglądając od czasu do czasu przez szybę dostrzegłam, że rozmawia onz innym mężczyzną, a pózniej zauważyłam, że usiadł pan w tym samym rzędzie co on,choć po przeciwnej stronie, przysiadłam się bliżej was, żeby móc słyszeć, o czym mówi-cie.Miałam nawiązać znajomość z Knoxem podczas postoju w Nairobi, ot, taką zwykłąznajomość ludzi lecących razem jednym samolotem przez długi czas.Miałam nadzie-ję, że jeśli będę postępowała inteligentnie i z umiarem, pan Knox zechce mnie zapro-sić w Londynie na lunch, a ja ulegnę po dłuższym przekonywaniu go o niestosownościjadania posiłków z obcymi panami w miejscach publicznych.Oczywiście, w tej chwilinie ma to już najmniejszego znaczenia, a jeśli wspominam panu o tym, czynię to jedy-nie dlatego, że popełniono tu morderstwo i nie mogę zatajać prawdy bezpośrednio do-tyczącej zamordowanego. Tak.Dziękuję pani& koleżanko&  Joe uśmiechnął się. Jeszcze tylko jedno:czy ma pani przy sobie licencję zawodową? Oczywiście!  sięgnęła do torebki, wyjęła z niej mały portfelik z czarnej skóry,a z niego wąską, zieloną kartę, zaopatrzoną w fotografię.Podała kartę Alexowi, któryprzesunął po niej oczyma.Było to zaświadczenie agencji GLOBE o zatrudnieniu pannyElizabeth Crowe jako samodzielnego pracownika uprawnionego do działania w imie-niu i z polecenia agencji.Zaświadczenie było potwierdzone podpisem i pieczątką pre-zydenta policji miasta Johannesburga.72 Joe oddał pannie Crowe legitymację, wsunął ostatnią z książeczek biletowych do kie-szeni marynarki i stał nadal z wyrazem tak głębokiego zamyślenia na twarzy, jak gdybyzapomniał, gdzie się znajduje.Nagle odwrócił się i spojrzał na pierwszego pilota zapa-lającego właśnie papierosa. Jedno pytanie do pana, panie kapitanie& Słucham?  Grant przysunął zapalniczkę do papierosa, zaciągnął się i zgasił ją. Czy pan nie zetknął się nigdy przedtem ze zmarłym panem Knoxem? Chyba nie&  pilot z powątpiewaniem potrząsnął głową. Nie sądzę, żebymwidział go kiedykolwiek przedtem.A jeżeli nawet leciał kiedyś ze mną, twarz jego nieutkwiła mi w pamięci.Na ziemi nie spotkałem go nigdy, a w czasie lotu rzadko zaglą-dam do pomieszczeń dla pasażerów.Podczas postojów na tranzytowych lotniskach teżmam zwykle masę roboty.W każdym razie mogę ręczyć, że Knoxa nie przypominamsobie w ogóle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •