[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Teraz słuchaj, co mówię, i nie przerywaj - zachrypiał nieswoim głosem.- Wszystko zrozumiałem.Pryskaj stąd, spieprzaj jak najprędzej.Może umrzesz za miesiąc, może za dwa, może za pół roku, ale będziesz sobą, a nie bezwolnym śmieciem, który niszczy się sam, żeby oczyścić świat z siebie i takich jak on dla nowych, pięknych ludzi.Kretyństwo, nie ma żadnych „nowych ludzi”, ludzie są zawsze tacy sami, niezależnie od fryzur, strojów, jakie noszą, i maszyn, jakich używają.Ja już stąd nigdy nie wyjdę.- Bzdury opowiadasz, nie jest przecież najgorzej - Irek odruchowo usiłował zaprzeczyć, tak jak się za dawnych czasów pocieszało osoby śmiertelnie chore, choć przecież tu, na Oddziale O-L, nie miało to żadnego znaczenia i śmieszyło.- Nie zawracaj głowy, nie przerywaj mi, bo mogę nie zdążyć.Wiem, co mówię.A więc ja już stąd.- jeszcze bardziej ściszył głos i trzeba się było pochylić.- W dużej łazience, tam gdzie siostry kąpią niechodzących, w wywietrzniku nad bidetem jest schowany mój modem i wszystkie osobiste chipy.Musisz wsadzić głęboko łapę, leży na obudowiepochłaniacza.Taki sposób ze starych kryminałów, nic lepszego nie wymyśliłem.Jak już dasz stąd nogę, pójdziesz na Warmińską 18, do mojego mieszkania.To stara kamienica, przebudowana na apartamenty.Wchodzi się przez podwórko, potem niebieskim wejściem na piętro, stamtąd małymi drzwiczkami jeszcze piętro wyżej.Do zamków jest chip B, można też wejść na hasło: „Paula, pierwsza żona”.Tam możesz siedzieć, jak długo Pan Bóg ci pozwoli.Nikt mnie nigdy nie rozpoznał, modem jest na nazwisko Cyncynat Oblatter, takie kupiłem, żeby się nie rzucało w oczy.Ty też nie będziesz się rzucał w oczy, jesteśmy podobni, obaj wyglądamy jak zdychające pawiany.Moja rodzina nie wie, gdzie mieszkam, nie szukają mnie zresztą, dziesięć lat temu, kiedy likwidowałem dom w Sandomierzu, powiedziałem im, że wyjeżdżam do Nepalu umrzeć, a całe pieniądze przekazuję na fundusz ratowania dorzecza Amazonki.W mieszkaniu znajdziesz, co trzeba, terminal poda ci dwa konta, z których możesz sobie korzystać.Nie są olbrzymie, ale wystarczą, na pewno.Rachunki regulują się same piątego każdego miesiąca.Zakupy zamawiaj przez City Shopping Express, na modem.Znają mnie, będą myśleli, że to ja.Rób tam, co chcesz, wszystko twoje, nie zależy mi już na niczym.Ale musisz spieprzyć, musisz dać nogę! Spać mi się chce.Będę chyba spał.Irek wylał resztę wina z butelki do zlewu i wychodząc, przypomniał sobie o czymś:- A.skąd to wino?- Mam jeszcze fanów- usłyszał senną odpowiedź.Zaraz po wschodzie słońca obudził go podchodzący pod gardło niepokój.Spał tej nocy, ale był nieprzytomny ze zmęczenia.Ramiona i klatka piersiowa drżały, zagłuszając ledwo wyczuwalne bicie serca, powieki piekły aż do bólu.Zerwał się i boso, brodząc w czerwieni, furkocąc połami szlafroka w głuchej ciszy, pobiegł do dwójki.Wpadł tam z impetem i od razu cofnął się, przerażony.Uderzył go w nozdrza ostry fetor wymiocin i wpółprzetrawionego wina.Cmon leżał przewieszony przez krawędź łóżka, z poduszki, prześcieradła i siennika ściekała na dywan fioletowa, cuchnąca maź, rozlewając się w wielką, miejscami zaskorupiałą plamę.Miał otwarte oczy, usta posiniałe zapewne od niewydolności krążenia, ale też i zabrudzone winem, ruszał palcami.- Gdzie pielęgniarka?! Czemu nikt nie przyszedł? Gdzie ten pieprzony monitoring?! - krzyczał Irek i chciał już wybiec do dyżurki, jednak powstrzymał go niski, przejmujący jęk.Wrócił do Cmona, nachylił się, a potem usiadł.Mała twarz rockera była wyostrzona, wargi z trudem artykułowały niewyraźne zdania, trzeba było przybliżyć ucho:- Pamiętasz, co ci powiedziałem o życiu, o dopisywaniu puent? To wszystko nieprawda.Najlepiej by było w ogóle nie umierać, żyć na/u//, pieprzyć świat, ludzi, obowiązki, skrupuły i nie oglądać się za siebie.Pryskaj stąd.Jak już będziesz czuł, że niedługo przyjdzie, jedź do leśniczówki Ustrych.Pamiętaj - Ustrych.Irek delikatnie położył rękę na dłoni przyjaciela.Miała kruchość wyschniętego liścia, który można złamać zwykłym dotknięciem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]