Home HomeHerbert Frank Bog Imperator Diuny (SCAN dal 7Herbert Frank Bog Imperator Diuny (2)Kowalewski Wlodzimierz Bog zaplacz (3)Dawkins Richard Bóg urojonyRichard Dawkins Bog urojonyWojciech Bogusławski Cud mniemany czyli krakowiacy i góralJarry Alfred Ubu król czyli PolacyForsyth Frederick NegocjatorARCHSVR8
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Specjalnie w tym celu sprawił sobie trójnóg i co trzy dni ostrzył swoje podkówki.- Ja ci powiem, Stanik, jak to jest - rzekł kiedyś.- Jeśli taki komunista czy reakcjonista leży na ziemi, a ty mu jeszcze szybko swoimi ostrymi kromflekami dołożysz, nie masz pojęcia, jakie to na nich robi wra­żenie! I nic ci za to nie mogą zrobić, bo wszystko idzie przez partię.Tego Skowronka, jak myślisz, kto go po­słał na tamten świat? Ja, bracie, Pelka! Kiedy przy­stąpisz do nas, do partii, postaram ci się o parę butów z cholewami.Jaki masz numer? Popytam trochę tu i tam, buty nie muszą przecież być nowe.Brunatne, wiesz, możesz je wtedy i w niedzielę nosić, wygląda prima!Hübner był na razie z dala od spraw partyjnych.- Przyjrzę się temu jeszcze trochę, dopóki nie będą mie­li więcej do powiedzenia - oznajmił.- Hübner to człowiek z głową - mówiła Świętkowa.- Jakim on językiem przemawia, ten sposób wy­mowy! A teraz wam opowiem, pani Pelka, co on nie­dawno temu zrobił: Nasz ojciec, Świętek, miał czter­dzieste urodziny.Niespodziewanie zjawia się Hübner.Wiem na pewno, pani Pelka, że on nie mógł sobie tego przedtem wymyślić, i ni stąd ni zowąd zaczyna jak z rękawa wytrząsać wiersze.Prosiliśmy go, by nam to zapisał.Posłuchajcie, pani Pelka:Życzymy ci, tato, wszystkiego dobrego,w dniu święta twojego.Niech ci się dalej tak powodzi,i życie twoje w piękne lata obrodzi.Trzykrotne hurra! hurra! hurra!I tak dalej, nie umiem tego tak pięknie wyrazić.I czy dacie wiarę, pani Pelka, że on już w dziecięcych la­tach był ministrantem! Pani Pelka, to nie jest takie łatwe, to czego te dzieci tam muszą nauczyć się na pamięć.To całe dominus od przodku do zadku.Po ła­cinie! Powiem wam, gdyby on tu miał odpowiednich partnerów, mógłby z nimi po łacinie rozmawiać.Na pewno! Mieszkają razem z rodzicami zaraz obok kina „Apollo”.Tam gdzie ta piękna, wielka mleczarnia.Widzieliście kiedy, jakie oni tam w kościele św.Anny mają ładne chorągwie na procesjach? Baranek Boży w złocie i ta cała lama.Powiem wam, pani Pelka, wi­działam fotografię, na której jest sfotografowany Hüb­ner z chorągwią podczas Bożego Ciała.Tak, tak, kto jego dostanie za zięcia, może się oblizać! Toteż nie dziwota, samiście świadkiem, jak nasza Tekla teraz wyładniała.No nie?Do Michci zaś powiedziała Świętkowa: - Jeśli cię kiedyś będzie stać na to, dzioucha, to zrób tak, żebyś mogła sobie wynająć miejsce na chórze u św.Kamila, połowę zwrócę ci z własnej kieszeni.Tam siedzi tylko lepsza sfera.Ci wszyscy kupcy, nauczyciele i ci z mia­sta, ci wyżsi.Maria von Gmyrek też specjalnie tak da­leko latała i podczas mszy poznała tego swojego Zdrusza, co to jest w rządzie czy gdzieś tam.Piękną rentę będzie miała po nim.Wiesz, ten Zdrusz, co ma na płaszczu taki piękny kołnierz bobrowy.Kościół św.Kamila - marzenie! Tu Michcia zga­dzała się z mamą całkowicie.Już cała ta dekoracja przed ołtarzem! Kwiaty, kwiaty, kwiaty, wszystko da­ry wiernych, a kto chciał mieć miejsce tam na chórze, z przodu przy balustradzie, skąd mógł wszystko pięk­nie widzieć, a ludzie z dołu wiedzieli, kto był tam na górze, ten musiał być w dobrych stosunkach z probosz­czem Hallmannem.Jak tylko dziecko podrośnie, dostanie natychmiast ubranko męskiego kroju, z tyłu włosy dłuższe według modnego kroju zwanego Fassonschnitt, a z przodu pię­kne fale zrobione za pomocą fiksatywy, a potem Mich­cia już od małego przyzwyczai go, by co niedzielę chodził do kościoła.Będzie obok niej siedział grzecz­nie na chórze.Najlepszym materiałem na ubranie był glencheck.Na początku nie będzie to musiało być ubranie szyte na miarę.Biały kołnierzyk też robi do­bre wrażenie! Wszyscy ludzie będą się za nią oglądać.Robią to już teraz, kiedy jedzie tramwajem, spryskana perfumami nr 4711.- Tylko jedno nie jest w tym Hübnerze stuprocen­towe - mówiła Świętkowa, gdy Hübnera z Teklą nie było w pobliżu - jego siostra! Jest rozwiedziona i ma­luje się.Ale z drugiej strony myślę sobie, co człowiek winien, że ma taką siostrę? Nie można też innych tak surowo sądzić.Zawsze wam mówię, dziouchy, lepsza śmierć niż rozwód.Gdy kobieta jest rozwiedziona, to już z nią koniec! Albo z taką, co sobie wargi maluje.Dziouchy, po tym poznaje się wychowanie, które czło­wiek otrzymał.Kiedy takie spotykam na ulicy, wolę spojrzeć w drugą stronę.Każdy ma jakieś wady! Stanik na przykład pochodzi z bardzo prostej rodziny, Jankowskiemu brak palca, a Hübner ma rozwódkę za siostrę, człowiek musi brać życie jak leci.We własnej rodzinie nie wszystko jest na sto procent i za niejedno trzeba by się wstydzić.Świętek na przykład nie wie, co to bojaźń Boża.Co robi niedziela za niedzielą? Kiedy wszyscy inni są w kościele i modlą się za grzeszników, kurzy tę zasra­ną faję i zasmradza mieszkanie.Nie ma go w kościele na Wielkanoc, na Boże Narodzenie ani w Zielone Świątki, a nawet na procesji.Diabeł już za życia wszedł w posiadanie jego ciała, myślała Świętkowa.Co nie­dziela przykładała mu pięść do czoła i zgrzytała zęba­mi.- Ludzie już nas palcami wytykają, ty giździe diosecki! Ludzie z baraków są lepsi od ciebie, ty sza­tanie!Pelka powiada, że kiedyś w kościele ukradli mu z kieszeni płaszcza portmonetkę, dlatego już tam nie chodzi, a Zając z dołu mówi, że nie może znieść koś­cielnego powietrza, bo ciągle tam pełno kadzidlanego dymu.Z Pelką Świętek nie utrzymywał stosunków, bo nie cierpiał tego partyjnego kramu.Ale z Zającem spoty­kał się Świętek w niedzielę w ogródku, zamiast w koś­ciele.Ten Zając to był chytrus.- Wiesz, Świętek, kie­dy się tak nad wszystkim zastanowić, to fajnie jest! Łońskiego roku zasadziłem sobie tytoniu i, bracie, roś­nie! Potem wpakowałem palec do pasa transmisyjnego i urwało go, dostałem, bracie, za cztery tygodnie za­siłek chorobowy za darmo, bez jakiejkolwiek roboty! W tym czasie doprowadziłem do porządku chlewiki z królikami i za moje gołębie pocztowe dostałem nie­złą cenę; wiesz, Świętek, niektórzy to tyle gadają, a wszystko to gówno.A teraz nabij sobie fajkę moim własnym tytoniem!I miał rację, że wszystko było fajnie, kiedy była nie­dziela.Pszczoły latały wokół, kopalnie były nieczynne, powietrze nie było takie zapaskudzone jak w ciągu tygodnia.Baby były w kościele.Cuchnęło kurni­kiem, kozami i kwiatami; nie jechały żadne samocho­dy, a słońce świeciło.Człowiek nie mógł tego wszyst­kiego ogarnąć na raz, bo musiałby się rozpłakać z ra­dości.Lauba w ogrodzie była czysta i pomalowana na zie­lono, a gdy słońce przypiekało, pachniało smołą.Jankowski zbudował ją przed rokiem i mogła śmiało prze­trwać czterdzieści lat.Na stole w laubie leżały suszone zielska z ogródka.Nad stołem przyczepiono rozmaite widokówki i obraz Marii.Piegża w krzaku agrestu ćwierkała i karmiła młode, a ziemia pachniała i pach­niała.Dawniej spotykali się tutaj zawsze ze starym Bronkowskim i wspólnie wypijali po butelce piwa na swoją cześć.Teraz przychodził czasem Zając do Świętka do lauby.Raz jeden fundował butelkę piwa, a raz drugi.Gołębiami Świętek się nie interesował.Króliki też mu były obojętne.Dawniej miał ich kilka, ale od czasu tego wypadku na kopalni chciał tylko powietrze wdy­chać przez fajkę, wolno chodzić, nic nie myśleć i długo żyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •