Home HomeWielka Czworka v10Christie Agatha Przyjdz i zginChristie Agatha Przyjdz i zgin (2)Christie Agatha Przyjdz i zgin (3)Pullman Philip Mroczne materie 01 Złoty kompasKarpyshyn Drew Darth Bane 01 Droga ZagładyMakuszynski Kornel O dwoch takich co ukradli ksiez (2)Norton Andre Magiczny kamien (SCAN dal 1108)Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa SkrytobójcyAndre Norton Gryf w chwale ZKLOMJZCH7K2IMFWF
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .— Tak jest — potwierdził profesor kiwając głową.— Pół do trzeciej.I od tego czasu pracowaliśmy.Od tego czasu.O Boże, powinienem zamówić herbatę.Strasznie mi przykro, panno Webb.Boję się, że straciła pani podwieczorek.Trzeba mi było przypomnieć.— Ależ nie szkodzi, panie profesorze, nie szkodzi.— Straszne zaniedbanie z mojej strony, okropne.Ale zaraz.Nie powinienem przerywać, ponieważ inspektor chce zadać pani parę pytań.— Więc nie wie pani co się zdarzyło Ednie?— Co się zdarzyło? — spytała gwałtownie Sheila, podnosząc głos.— Co się jej stało? Co pan ma na myśli? Miała wypadek… została przejechana?— Bardzo niebezpieczna rzecz ta szybka jazda — wtrącił profesor.— Tak.Coś się jej stało — przerwał inspektor, a potem oznajmił z całą brutalnością: — Została uduszona w budce telefonicznej, o pół do pierwszej.— W budce telefonicznej? — profesor stanął na wysokości zadania, wykazując pewne zainteresowanie współczesnością.Sheila Webb nie powiedziała nic.Wpatrywała się w niego.Jej usta otworzyły się lekko, oczy rozszerzyły.„Albo usłyszała to po raz pierwszy, albo jest cholernie dobrą aktorką”, pomyślał Hardcastle.— O mój Boże — powiedział profesor.— Uduszona w budce telefonicznej.Niesamowite.Zdumiewające.To nie jest miejsce, które bym wybrał.To znaczy, gdybym miał zrobić coś takiego.W żadnym razie.No, no.Biedna dziewczyna.Miała pecha.— Edna zabita! Ale dlaczego?— Czy pani wie, panno Webb, że Edna przedwczoraj bardzo chciała zobaczyć się z panią, że poszła do domu pani ciotki, i czekała tam na panią jakiś czas?— I znowu moja wina — wtrącił profesor ze skruchą.— Pamiętam, że zatrzymałem pannę Webb tego wieczoru do późna.Naprawdę do późna.Jeszcze mam wyrzuty sumienia z tego powodu.Musi mi pani przypominać o godzinie, moje dziecko.Koniecznie.— Ciotka powiedziała mi o tym, ale nie wiedziałam, że to coś ważnego.To było takie istotne? Edna miała jakieś kłopoty?— Nie wiemy — odparł inspektor.— Zapewne nigdy się nie dowiemy.Chyba, że pani może nas poinformować?Potrząsnęła głową.— Nie mam pojęcia.— Kiedy rozmawiałyście w biurze, nie wspominała o jakimś zmartwieniu?— Nie.Naprawdę nie.Ja… ja wcale nie byłam wczoraj w biurze.Pojechałam na cały dzień do Landis Bay, do jednego z naszych autorów.— Nie sądzi pani, że Edna była ostatnio zaniepokojona?— Ona zawsze wydawała się zaniepokojona albo zakłopotana.Była bardzo nieśmiała — nie wierzyła we własne siły.Nigdy nie wiedziała, czy postępuje właściwie.Kiedyś przepisując książkę Armanda Levine’a opuściła dwie strony i była, bardzo zdenerwowana, ponieważ odesłała mu ją przed odkryciem omyłki.— Rozumiem.I poprosiła panią o radę, co z tym począć?— Tak.A ja poradziłam jej, żeby napisała do niego szybko, gdyż autorzy nie zawsze robią natychmiast korektę.Mogłaby napisać do niego i prosić, by nie poskarżył się pannie Martindale.Ale Edna nie chciała tego zrobić.— Zwykle mając problemy prosiła panią o radę?— O tak, zawsze.Kłopot polegał na tym, że nie zgadzałyśmy się co do sposobu postępowania.Wtedy łamała sobie głowę nadal.— A więc było naturalne, że zwróciła się do pani, mając zmartwienie? Zdarzało się to często?— Tak.— Myśli pani, że tym razem sprawa mogła być poważniejsza?— Chyba nie.Co to mogło być?Inspektor zastanowił się, czy Sheila naprawdę była tak spokojna, jak się to wydawało.— Nie wiem, o czym chciała ze mną mówić — ciągnęła coraz szybciej, prawie bez tchu.— Nie mam pojęcia.A już na pewno nie wiem, czemu przyszła do mojej ciotki i zamierzała rozmawiać ze mną właśnie tam.— Nie wydaje się pani, że nie chciała o tym mówić w biurze? Może to miało zostać tylko między panią a nią?— To bardzo mało prawdopodobne.Jestem przekonana, że to nic w tym rodzaju — oddychała szybciej.— Więc nie potrafi mi pani pomóc?— Nie.Przykro mi.Naprawdę żal mi Edny, ale nie wiem o niczym, co mogłoby się panu przydać.— O niczym, co mogłoby się wiązać ze zdarzeniem z dziewiątego września?— Myśli pan… o tym człowieku… o tym człowieku na Wilbraham Crescent?— Właśnie o tym myślę.— Ale dlaczego? Co Edna mogła wiedzieć o tej sprawie?— Może nic ważnego — odparł inspektor — ale jednak coś, co mogłoby pomóc.Choćby drobiazg.Budka, w której została zabita, stoi na Wilbraham Crescent.Czy to pani coś mówi?— Zupełnie nic.— Była pani dziś na Wilbraham Crescent?— Nie byłam — powiedziała gwałtownie.— Nie byłam nawet w pobliżu.Czuję, że to okropne miejsce.Pragnęłabym nigdy nie być tam, nie zostać wmieszana w tę sprawę.Czemu wysłali mnie tam, zamówili specjalnie? Dlaczego Edna została zabita w pobliżu? Musi pan to wyjaśnić, musi pan, koniecznie!— Zamierzamy to zrobić — odparł inspektor.W jego głosie zabrzmiała groźba, kiedy zakończył: — Mogę panią o tym zapewnić.— Pani drży, moje dziecko — powiedział profesor.— Sądzę, że powinna pani wypić kieliszek sherry.Rozdział dwudziestyRelacja Colina LambaZaraz po przyjeździe do Londynu zgłosiłem się do Becka.Machnął ku mnie swoim cygarem:— A jednak może coś być w tym twoim idiotycznym pomyśle z zaułkami.— Trafiłem w końcu na coś?— To za dużo powiedziane, ale mogłeś trafie;.Nasz konstruktor, pan Ramsay z Wilbraham Crescent 62, nie jest tym, za kogo chce uchodzić.Przyjął ostatnio kilka ciekawych zleceń.Autentyczne firmy, ale bez przeszłości, a raczej z przeszłością bardzo podejrzaną.Ramsay wyjechał spiesznie około pięciu tygodni temu do Rumunii.— Żonie powiedział co innego.— Możliwe, ale tam właśnie pojechał.I tam przebywa w tej chwili.Chcielibyśmy dowiedzieć się o nim trochę więcej.Wiec możesz zbierać manatki i wyruszać.Masz wszystkie wizy i nowiutki paszport.Tym razem nazywasz się Nigel Trench.Musisz odświeżyć swoją wiedzę o rzadkich roślinach na Bałkanach.Jesteś botanikiem.— Jakieś specjalne instrukcje?— Nie.Kontakt podamy ci, kiedy zabierzesz papiery.Dowiedz się wszystkiego o naszym panu Ramsayu.— Popatrzył na mnie bystro: — Nie wyglądasz na zbyt ucieszonego — przyglądał mi się badawczo przez dym z cygara.— To zawsze przyjemne, kiedy przeczucia się spełniają — odparłem wymijająco.— Właściwy zaułek, zły numer.61 jest zamieszkany przez zupełnie niewinnego przedsiębiorcę budowlanego.Niewinnego w naszym pojęciu.Biedny, stary Hanbury dostał niewłaściwy numer, ale nie był daleko.— Sprawdziliście innych? Czy tylko Ramsay a?— Diana Lodge wydaje się tak czysta jak sama Diana.Długa historia kotów.McNaughton trochę bardziej zajmujący.Jak wiesz, jest profesorem na emeryturze.Matematyk.I to znakomity.Zrezygnował z katedry niespodziewanie, ze względu na zły stan zdrowia.Może to i prawda, ale wygląda zupełnie czerstwo i zdrowo.Zerwał też chyba ze wszystkimi starymi przyjaciółmi, co jest dość dziwne.— Problem w tym, że gdy zaczynamy myśleć o kimkolwiek, każdy wydaje się bardzo podejrzany.— Mam nadzieję, że znajdziesz tam coś — powiedział pułkownik Beck.— Są takie chwile, że podejrzewam ciebie, Colinie, o przejście na drugą stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •