[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Panie sprawiedliwy, każ mu zwrócić sto monet w czystym srebrze, bo tyle jest mi winien.- Za jajecznicę z dziesięciu jaj żądasz stu monet? - zdumiał się sędzia i na wszelki wypadek przetarł palcem ucho.- Dlaczego? Czyżby twoje kury niosły złote jaja?- Panie sprawiedliwy, wysłuchaj uważnie skargi człowieka poszkodowanego.Darmozjad rok temu w mojej czajchanie zeżarł dziesięć jaj.Z tych dziesięciu jaj wyklułoby się dziesięć piskląt.Po sześciu miesiącach pisklęta przemieniłyby się w kury.A dziesięć kur przez dalsze pół roku zniosłoby tysiąc jaj.Za dziesięć dorodnych kur i tysiąc jaj na bazarze dostałbym z pewnością sto monet.Właśnie tyle, w imię sprawiedliwości, żądam od darmozjada i włóczęgi bez krzty uczciwości.- Hm, hm - mruknął pod nosem sędzia, nie bardzo wiedząc, co myśleć o argumentach wyłożonych starannie przez m właściciela jadłodajni.Wtedy do przodu wystąpił Hodża Nasreddin.Pochylił głowę z szacunkiem i rzeki:- O sprawiedliwy kadi, zanim ogłosisz wyrok, odpowiedz na pytanie: czy otrzymałeś dziś rano dzban pełny dorodnej pszenicy? Kiedy każesz wysiać ją w polu? Ze znakomitego ziarna zbierzesz z pewnością znakomite plony.Główny sędzia Samarkandy zmarszczył brwi.Chwilkę się zastanawiał, mruczał coś, wreszcie wzruszył ramionami i roześmiał się głośno:- Człowieku nieznajomy, brak ci chyba kilku najważniejszych klepek pod czaszką? Czy słyszałeś kiedykolwiek, ażeby z ziarna rozgotowanego na miękko wyrosła roślina z ziemi? Brodę masz pokrytą szronem wieku, a gaworzysz jak małe dziecko.A może.może ty pragniesz zadrwić sobie z nas wszystkich?Ostrzegam cię, że tego nie lubię.- Ani mi w głowie kpiny, o sprawiedliwy kadi - odpowiedział Hodża w głębokim ukłonie.- Chciałem jedynie.W tym samym momencie w ogrodzie zaryczał przeraźliwie kłapouch sędziego.Zakochane zwierzę na swój sposób wyznawało miłość młodziutkiej oślicy sąsiadów.W oślim wrzasku utonęły dalsze słowa mędrca z Buchary.Dosłyszał je tylko kadi siedzący najbliżej.- Masz słuszność, człowieku nieznajomy - sędzia pokiwał dostojnie głową.Po czym odwrócił się i wskazując palcem na Musę Manuczera krzyknął w głąb domu: - Ej, słudzy, wyrzućcie natychmiast za bramę tę beczkę chciwości i fałszu! I dołóżcie łotrowi na drogę kilka pałek, aby zapamiętał, że z sędziego nie wolno robić tarczy dla własnych ciemnych interesów.*“Księżyc pożyteczny jest w nocy, słońce w dzień, a rozum o każdej godzinie” - powiada uzbeckie porzekadło.I słusznie powiada.Mądrość potrzebna jest również przy rozwiązywaniu dzisiejszej zagadki.Czy zdołasz więc, o myślący, odgadnąć, co Hodża Nasreddin mógł powiedzieć sędziemu, by udowodnić bezsens żądań chciwego właściciela herbaciarni?JAK BAJBACZE EGZAMIN ZDAWALIOpowieść czternasta o bazarze na samarkandzkim Registanie,o rajskich dziewczynachoraz niecodziennej wyprawie Achmadado Giżduwanu i Rachima do BucharyTylko ten, kto choć raz w życiu odwiedził Samarkandę, zaś w Samarkandzie jej centralny plac Registan, a do tego uczynił to w piątek, w dzień świąteczny tygodnia, dzień największego bazaru, może wyobrazić sobie, co działo się tu dzisiaj od samego rana.Wraz z brzaskiem porannym tysiące mieszkańców okolicznych wiosek i odległych kiszłaków nieustannymi strumieniami poczęło wlewać się do miasta, zdążając w kierunku Registanu.Setki dwukołowych arb zaprzężonych w konie, wielbłądy, woły albo osły zatarasowały ulice i zaułki, od sześciu bram miejskich aż po Plac Piaszczysty.Tłok i ścisk wszędzie panował ogromny.Zdawało się, że pomiędzy bazarowe stragany szpilki już wetknąć się nie da.A przecież z każdą godziną napływali coraz to nowi goście, zakurzenia niewyspani, ale radośni.I mieścili się jakoś.Registan przyjmował wszystkich i wszystko.Od orgii barw ludzie nieprzywykli dostawali zeza, od nieustannego hałasu głuchli na obydwoje uszu, a jednak szczęśliwi, że dotarli na czas do sławnego grodu, zwanego przez poetów ,,Jaśniejącym Punktem Ziemi”, nie myśleli umykać stąd przed zapadnięciem zmroku.Bazar to nie tylko okazja dla handlarzy i przybyszów z wiosek.Bazar to także okazja dla złodziejaszków i wszelkiego rodzaju kanciarzy.Bazar to również okazja dla duchowieństwa spod znaku Proroka, rozmaitych imamów, iszanów, ulemów, mułłów i derwiszów.Muzułmańskich przepowiadaczy tego, co dziać się będzie jutro na ziemi i po śmierci w niebie.Najdonioślej ze wszystkich wrzeszczał wróżbita sterczący na olbrzymim głazie przed wejściem do medresy Uługbeka.Cudownymi słowy zachwalał wiernym drugie życie.- Wysłuchajcie mnie z uwagą, wierni muzułmanie, albowiem doskonale wiem, co oczekuje was wkrótce w raju - wołał donośnie, co chwila podsuwając gapiom wydrążoną połówkę orzecha kokosowego, imitującą naczynie na datki i jałmużnę.- Od godziny opowiadam o wspaniałych nektarach i smakowitych potrawach, które z woli Allacha nigdy się w niebie nie wyczerpią.Wciąż nowe i nowe pojawiać się będą na niebiańskich dastarchanach.Dla nikogo nie jest tajemnicą, że po sutym jadle prawdziwy mężczyzna lubi też solidnie wypocząć.Kiedy zacni mężowie napełnią szczelnie kiszki, zza różanych obłoczków wyjdą młode niewolnice, aby każdemu obmyć i ręce i nogi, a całe ciało natrzeć wonnymi olejkami z róży i jaśminu.Następnie pojawią się prześliczne peri w zwiewnych sukniach, rajskie piękności, o jakich na ziemi nikomu się nawet nie śniło.Przecudownej urody dziewczyny, wysokie niczym indyjskie topole, z warkoczami długości dziesięciu łokci, sięgającymi talii.- Wyjaśnij mi, o świątobliwy, rzecz, której mój rozum nie pojmuje - wtrącił się Hodża Nasreddin, do tej pory słuchający wróżbity w głębokim milczeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]