[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy zdoła to zrobić, gdy król rzeczywiście wyzionie ducha? Czy Pierścienie trzymały się jej teraz, ponieważ była najsilniejsza i zdeterminowana nie dopuścić do upadku Domu Dębu i jego wszystkich sprzymierzeńców? Czy też naprawdę wybrały ją na władczynię, chociaż w całej historii Rendelu nigdy nie rządziła królowa, która nie urodziła się do tej roli? Musi lepiej poszukać w swoich księgach, by znaleźć rozwiązanie tej zagadki.Kiedy to wszystko się działo, naczelny medyk kontynuował zabiegi polegające na przystawianiu rozgrzanych naczyń do obrzmiałej klatki piersiowej Borotha.Chorego władcę oparto na stosie poduszek i wydawało się, że łatwiej teraz oddycha.Lorgan odszedł na bok, a kiedy Ysa spojrzała na niego, skinął głową.Skłonił się przed królową, a następnie przed Florianem.– Wasza królewska mość, wasza wysokość.i wy, panowie – zwrócił się też do zgromadzonych w komnacie dworzan.– Wydaje się, że kryzys minął.Z powodzeniem odciągnęliśmy złe humory, przynajmniej na razie, i siły witalne króla rosną.Jego królewska mość potrzebuje spokoju i odpoczynku.Była to wyraźna aluzja i Ysa szybko ją podchwyciła.– Panowie, wasza troska wiele znaczy – rzekła, zwracając się do czekających w komnacie.– Możecie być pewni, że król będzie czujnie strzeżony i że w razie potrzeby natychmiast was wezwę.Wszyscy widzieli Pierścienie połyskujące na jej palcach; w owej chwili to ona wydawała rozkazy.Usłyszała pomruki, jednak nikt otwarcie się nie sprzeciwił wypowiedzianemu cichym głosem, lecz stanowczemu poleceniu i zebrani zaczęli opuszczać komnatę.Ysa niecierpliwiła się, żeby wrócić do komnaty na wieży do swoich ksiąg, czekać na Vispa i nowiny, jakie przyniesie.Musi tam się znaleźć jak najprędzej.Royance wziął Floriana za ramię.– Proszę pójść ze mną, wasza wysokość.Jesteś wyczerpany nerwowo, panie.Musisz odpoczywać, bo niebawem wiele będziesz musiał z siebie dać dla dobra naszego kraju i naszego ludu.Florian miał obojętną minę.Nie spojrzał ani na ojca, ani na matkę, tylko pozwolił się wyprowadzić z królewskiej sypialni.Ysę zastanowiła jego dziwna uległość – jeszcze jedno zmartwienie, które nie da jej spokoju – ale przypisała ją działaniu napoju uspokajającego.Lorgan mógłby stać się jednocześnie sojusznikiem i świadkiem.Jeszcze raz podeszła do wezgłowia łoża i wypowiedziała rytualną formułę Pierścieni.A później zwróciła się do naczelnego medyka.– Mistrzu Lorganie, w królestwie jest wiele pilnych spraw do załatwienia.Ale w razie potrzeby wezwij mnie natychmiast.Pochylił głowę i Ysa odeszła sztywno, bo od napięcia nerwowego ostatnich godzin rozbolało ją całe ciało.Musi zrobić to, co konieczne.Morscy Wędrowcy już nie rozmawiali o drugiej wyprawie na ląd; jedna wystarczyła, chyba żeby znowu zagroziła im śmierć głodowa.Ani ptasiego mięsa, ani ryb nie sposób długo przechowywać, więc Snolli rozdzielił je między pobratymców na wszystkich statkach, żeby spożyli jeden porządny posiłek.A potem znów zacisnęli pasy, mając nadzieję, że ci, którzy wyruszyli pierwsi, może również znaleźli jaki prowiant.Mała, złożona z pięciu statków flota rozciągnęła się w szeregu, porozumiewając się ze sobą za pomocą chorągiewek sygnalizacyjnych za dnia i latarni z odbijającymi światło tarczami w nocy.Płynęliśladem “Ptaka Burzy”, stopniowo go doganiając.Do czasu, gdy opłynęli długi, zakrzywiony, południowy cypel i naprawdę popłynęli na wschód, mieli “Ptaka” w polu widzenia.Trzeciego dnia po powrocie Oberna na “Śmigłą Mewę” głębokie tony sygnalnego rogu wezwały najwyższych rangą wojowników na wąskie miejsce zebrań w pobliżu dziobu.Obern jak zwykle zajął miejsce za plecami ojca.Wśród ludzi już rozeszły się pogłoski, że jakieś ważne przesłanie dotarło z płynącego przed nimi statku, który ledwie majaczył w porannej mgle.– “Ptak Burzy” – oświadczył teraz Snolli – zauważył przejście między rafami, prowadzące do Jesionowa.Marynarze zameldowali, że dostrzegli jeden statek w porcie wewnętrznym.Podpłyniemy tam tak szybko, jak pozwoli na to wiatr i zobaczymy, co tam na nas czeka.Kiedy opuściliśmy Vold, nie otrzymaliśmy od Dorocznych Kupców żadnych wieści, że ten zamek zajął któryś z wiecznie skłóconych rendeliańskich wielmożów.Lecz musimy być przygotowani i na taką ewentualność.Kiedy tylko zobaczymy port, pokład musi być pusty, gotowy do działania, choć nasi ludzie będą stłoczeni w ładowni.Przynajmniej wiatr im sprzyjał tego ranka, nawet mgła zaczęła się podnosić.Już nie pełzli irytująco powoli wzdłuż niebezpiecznego wybrzeża
[ Pobierz całość w formacie PDF ]