Home HomeBriggs Patricia Mercedes Thompson 08 Niespokojna NocAnne McCaffrey & Mercedes Lacke Statek ktory poszukiwalHuelle Pawel Mercedes Benz (3)Huelle Pawel Mercedes BenzLackey Mercrdes PrzesilenieFoster Alan Dean Gwiezdne Wojny Nadchodzšca BurzaLackey Mercedes Dixon Larry Trylogia wojen magow 1 Czarny GryfDavSandemo Margit Saga o Ludziach Lodu t.2Kay Guy Gavriel Tigana
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • radius.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .W tej chwili przybyła lektyka księcia, niesiona przez czterech ludzi.Tremane zdecydował, iż nadszedł czas, by pozostawić resztę pracy adiutantom.Rozdzielił zadania i rozkazał, żeby rano na biurku leżały gotowe raporty.Wstał sztywno i usiadł na krześle.Kiedy czterech ludzi podniosło drążki na ramiona i ode­szło do kwatery, książę oparł się wygodniej i zamknął oczy.“Chciałbym spać przez tydzień.” Jednak wiedział, że nie potrwa to tak długo.Obudzi się, jak tylko jego ciało odzyska siły na tyle, by mógł działać.Wtedy będzie już miał pojęcie, co udało im się ściągnąć z magazynów.Wiedział przynajmniej jedno: nawet gdyby, jak powiedział, połowa zapasów okazała się nie do użytku, miał i tak wysatrczającą ilość, by zapewnić swoim ludziom przetrwanie zimy, która mogła przerazić nawet mieszkań­ców północy.Swoim ludziom - a być może i mieszkańcom miasta.Przyszłość wyglądała o wiele lepiej niż poprzedniego dnia.Sytuacja była jednak i tak wyjątkowo niepomyślna.ROZDZIAŁ DRUGIStajnia rzadko bywa miejscem udzielania lekcji protokołu, ale ani Karal z Karsu nie był ambasadorem, ani jego doradca nauczycielem w zwykłym tego słowa znaczeniu.Był szary, chłodny dzień; niebo zakrywały niskie, ciężkie chmury.W taką pogodę nawet przyjemnie było posiedzieć w stajni, zwłaszcza jeśli już od dzieciństwa pracowało się przy koniach.Zresztą nie były to zwykłe stajnie, ale schronienie Towarzyszy przebywających w Kolegium Heroldów i pałacu w stolicy Valdemaru, Przystani.Boksy stały w większości puste, a nawet w zajętych panowała niezwykła cisza, gdyż Towarzysze raczej nie zachowywały się jak zwykłe konie.Jednak pod każdym innym względem ten budynek, jak żaden w Przystani, przypominał Karalowi dom.Ciepły zapach siana, suchego ziarna, przenikliwy aromat skór - równie dobrze moż­na by go nazwać smakiem - wszystko to pomagało mu się odprężyć i podnosiło na duchu.Chociaż na zewnątrz było zimno, tutaj, przy ogromnym glinianym piecu, Karal czuł się tak jak we własnej komnacie.- No dobrze - powiedział Karal, przecierając zmęczone oczy.- Wyjaśnij mi jeszcze raz, jakim cudem wyznawcy róż­nych religii nie zabijają się nawzajem z powodu różnic w poglą­dach.Za żelaznymi drzwiczkami pieca wesoło trzaskał ogień, a półmrok stajni dawał odpocząć bolącym oczom.Jednak szko­da, że Florian nie zmieściłby się w komnacie Karala w pałacu.Przydałaby się filiżanka gorącej herbaty.Oczywiście po herbacie mógłby zmorzyć go sen, a to akurat nie byłoby w tej chwili pożądane.Doradca Karala potrząsnął głową, aż biała grzywa rozsypała się po szyi.To bardzo proste, Karalu.Jeśli chcą wyznawać swoją religię w Valdemarze, muszą przestrzegać jednej zasady: “Żyj i pozwól żyć”.Możesz nawracać, ile chcesz, pod warunkiem, że nie bę­dziesz prześladować, zmuszać, zastraszać lub w podobny sposób naprzykrzać się innym.Prawa świeckie Valdemaru stoją ponad zasadami wszelkich religii.Niezależnie od tego, jak bardzo twoje uczucia religijne mogą obrażać praktyki twego sąsiada żyjącego wedle swej religii, nie masz prawa zmuszać go do przestrzegania swoich zasad; nie wolno ci nawet próbować.Jeśli nie potrafisz przestrzegać tej zasady, zostajesz pod eskortą odprowadzony do granicy i tam zostawiony.Karal usiłował wyobrazić sobie podobne zasady w Karsie, ale zrezygnował.Jego rodacy po prostu zignorowaliby prawo i z całą żarliwością oddali przyznanemu przez bóstwo prawu religii nakazującemu prześladować, zastraszać, a nawet mordować tych, którzy nie zgadzali się z poglądami wyznawanymi przez nich.Według ich ograniczonej, dosłownej interpretacji Obrząd­ku i Prawa, jeśli coś zostało uznane za złe, było złe dla każdego, nawet jeśli ów ktoś nie zgadzał się z taką wykładnią.Karsyci z zapałem wyrzynali się nawzajem z powodu różnych interpre­tacji Obrządku niemal tak długo, jak długo zabijali ludzi spoza swych granic i nie wyznających ich religii.Niegdyś, jak Karal wyczytał w starych księgach, wyglądało to inaczej, ale obecny stan rzeczy trwał od wielu pokoleń.Dokładnie mówiąc, od czasów Vanyela.Albo, jakby powiedział Ulrich, od czasu, kiedy Syn Słońca przestał być nominowany przez samego Vkandisa, a zaczął być wybierany przez kapłanów.- Wydaje się zbyt proste, by działało - odparł ze zmęcze­niem.Florian podrapał kopytem ziemię - Karal wiedział, że był to odpowiednik wzruszenia ramion.Przypuszczam, iż to działa głównie dlatego, że zostało usta­nowione w czasach, kiedy Valdemar zamieszkiwało znacznie mniej ludzi i w większości byli to wyznawcy tej samej religii.Wtedy oczywiście nikt nie wątpił w skuteczność takiego prawa.Jeśli odpowiednio wcześnie zasadzisz drzewo, wyrośnie na tyle wysoko, że nie zaszkodzą mu późniejsze burze.Nieopodal przeszedł stajenny kot - zupełnie zwykły, biało-czarny, bez jaskrawych pręg typowych dla ognistego kota.Karal wyciągnął do niego dłoń, ale jego wysokość miał inne rzeczy na głowie.- To brzmi jak kolejne przysłowie Shin'a'in - zauważył Karal, odwracając się lekko, tak by prawy bok również mógł skorzystać z dobrodziejstwa ciepła pieca.Czy to jego wyob­raźnia, czy jak na wczesną jesień było zbyt zimno? - Zbyt długo przebywasz w pobliżu An'deshy.Florian “zachichotał” - choć było to raczej parsknięcie.Dla kogoś spoza Valdemaru fakt, że Karal przemawiał do białego konia o niebieskich oczach, mógłby wydawać się dziwny.Dla wielu jego rodaków kontakty z Towarzyszem - czy też, jak sam Karal powiedziałby przed rokiem, “przeklętym piekielnym valdemarskim koniem” - byłyby bluźnierstwem.Jednak przez ostatni rok Karal nauczył się o heroldach i ich Towarzyszach więcej niż kiedykolwiek.Teraz ufał wiedzy Floriana dotyczącej Valdemaru tak samo, jak ufał wiedzy magicznej swego przyja­ciela, An'deshy.Obie były dla niego równie nowe, choć ze skutkami magii, jeśli nie z praktyką, zapoznał się jeszcze w Kar­sie.Co do Valdemaru - większość rzeczy dziwiła go równie mocno jak owo powierzchowne podobieństwo zasad religijnych.- Chyba mogę założyć, że jeśli będę miał do czynienia z kapłanami z Valdemaru, będą mnie oni tolerować, nawet jeżeli mnie nie polubią? - Na skinięcie głowy Floriana Karal wzruszył ramionami.- Przynajmniej to łatwiejsze niż czekanie, aż w ko­rytarzu dopadnie mnie fanatyczny zabójca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •