[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy ta twoja Aldra nie miałaby przypadkiem jakiegoś gazu? - zapytał Pet.- Coś, co rozpuszcza skafander i działa równie żrąco na ludzi.- Czy ty ją uważasz za magazyn gazów bojowych? Tego się nigdy nie stosowało.- Coś takiego powinno się znaleźć.Jeżeli jest, musimy to dostarczyć tym statkom jak najszybciej.Za kilka minut Loop zaatakuje ponownie.Lara nie ukrywając wściekłości połączyła się ponownie z Pekinem.Przez kilkanaście najbliższych minut rozmawiała z Aldrą wypytując ją dokładnie o wszelkie możliwe gazy żrące bez podawania jednak ich ewentualnego przeznaczenia.Wreszcie odwróciła się w stronę Peta.- Gaz dla wież jest już w drodze na “Feniksa", Aldra może zdobyć natychmiast tysiąc litrów czegoś, co cię powinno zadowolić, ale w formie płynnej.Ciecz jest w pojemnikach stulitrowych.- Mogłabyś się spytać, czy to coś nie przedrze się przez podłogę i ściany sterowni?- Już pytałam - oznajmiła tonem wyższości.- Niech więc Aldra podzieli te pojemniki na sześć i wyśle natychmiast na orbitę.Załogi statków pilnujących Florydy i Paryża mają się przenieść na statki transportowe, a grupy specjalne niech się teleportują do nas.Anna przygotuje im bazę w dżungli koło“Feniksa".Wszystkie pomieszczenia dehermetyzować, a sterownię zalać tym świństwem.Niech się Loop trochę pomęczy nad zdobywaniem tych statków.Lara bez komentarza odwróciła się do ekranu łączności i wydała odpowiednie polecenia.Pet nie pytał jej już o nic, tylko po prostu przysłuchiwał się rozmowie, jaką prowadziła ze swoimi ludźmi.Cała operacja powinna się zakończyć za dwie godziny.* * *Nareszcie sami - westchnęła z ulgą Anna, kiedy w dwie godziny później znaleźli się w kabinie Peta.Lara zajmowała się przygotowaniem swojego wystąpienia.Kuffa tym samym, a Glenda spała.Anna leżała wyciągnięta leniwie na dużym łóżku, które Pet kazał zamontować jeszcze na Hildorze.Obok, oparty na jej udach, półleżał Pet.Delikatnie głaskał jej piersi przyglądając się z uwagą jak ich jędrna skóra poddaje się jego palcom.Anna wyciągnęła ręce za siebie i z zamkniętymi oczami poddawała się temu, a jej piersi naprężały się od czasu do czasu, prowokując Peta do zaciskania ich wtedy w dłoniach.- Nie na długo - odparł Pet, całując delikatnie jej naprężoną pierś.Anna czule przytuliła do siebie jego głowę, targając mu delikatnie włosy.Spojrzał na nią z udawanym zgorszeniem i powiedział.- Nie zaczynaj!- Wyglądasz niepoważnie.Nikt cię teraz nie zaakceptuje jako Namiestnika.Taki rozczochraniec.Pet ujął jej lewą pierś w obie dłonie i długo całował.Potem spojrzał na nią jeszcze raz i stwierdził:- Ty również nie prezentujesz się teraz zbyt poważnie.Namiestnik jest nagi.To nie uchodzi.- Półnagi.Poza tym Namiestnik nie ma się czego wstydzić.- Chwilami zastanawiam się, po co wdajemy się w ten cały kram.- Z nudów - stwierdziła Anna, wodząc swymi długimi palcami po jego piersi.- Stajesz się łysy - dodała po chwili.Pet spojrzał na jej rękę, która wyszukiwała jego krótkie włosy na klatce piersiowej.Marzysz wciąż o owłosionym dzikusie? - zapytał wodząc ręką po jej udzie.- Z nudów.- Ostatnio niezbyt się nudziłaś.Za to ty musiałeś umierać z nudów - zauważyła w odpowiedzi na jego coraz śmielsze ruchy.- Lubię myśleć, pieszcząc ciebie.Wolałabym, żebyś myślał o pieszczotach.- A nie myślę? - Muskał teraz wargami czarny trójkąt włosów, który wyłuskał z fałdów tuniki.Potem rozsunął tunikę jeszcze bardziej, przyglądając się jej wspaniałej talii spowitej w mocny brąz opalenizny.Powieszą nas razem - odparła rozpinając gwałtownie jego tunikę.Jedną ręką wciąż tuliła do siebie jego głowę, a drugą delikatnie drapała jego równie opalony brzuch.Pet tymczasem zanurzył usta w jej czarny trójkąt przerywając pieszczotę tylko po to, żeby całować jej uda.Anna wkrótce przestała odpowiadać mu pieszczotami, oddając się całkowicie chłonięciu jego pocałunków.Pet wydobywał z niej kolejne okrzyki, czując narastające pragnienie zaspokojenia jej.Wreszcie Anna wyprężona po kolejnym spazmie rozkoszy oderwała dłońmi jego wargi od siebie i cichutko nadała:- Chcę ciebie!Po chwili obydwoje szczepili się w potężnym uścisku.Pet dyszał coraz ciężej podczas gdy Anna zamilkła i wpatrywała się w niego niewidzącymi oczami.Kiedy leżeli potem koło siebie, przypatrując się nawzajem swoim ciałom, Anna nadała szalenie poważnie.- Jeżeli wygramy, to chciałabym mieć twoje dziecko.- Chcielibyśmy mieć nasze dziecko - poprawił ją Pet, tuląc do siebie jej głowę.- Wygramy? - zapytała tonem zmęczonej i przerażonej dziewczynki.- Nie wiem.W najgorszym razie będziemy kontrolować całą Radę.- Jak długo?- To ostateczność.- Musimy opanować Glendę.Nie możemy pozwolić sobie na ryzyko.- Glenda jest w tej historii po same uszy.Albo będzie z nami, albo ją Loop wykończy.Niczym nie ryzykujemy.Gorsza sprawa z Lara i Nazonem.Lary nie możemy ruszyć, a do Nazona nie możemy się dostać.- Lara kocha Loopa.Ciągle o tym zapominasz.Ona nie pójdzie na całość w walce z nim.Nigdy nie zgodzi się na jego śmierć.- Ty się chyba lepiej znasz na miłości- zgodził się Pet, głaszcząc znowu jej uda.- Nigdy nie potrafiłem kochać do końca - dodał smutno.- Jesteś zbyt próżny.Chcesz tylko władzy.Tacy ludzie też są potrzebni.Ja zresztą jestem taka sama.- Jeżeli wygramy, to ludzkość będzie rządzona przez dwoje frustratów.Ładna perspektywa.- Czy nigdy nie zastanawiałeś się nad tym, co czuje Lara, Loop i inni?- Czasami.Ale nie potrafiłem tego zgadnąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]