[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niebezpieczeństwo to wynikało w znacznej czę-ści z faktu, że ludzie wciąż jeszcze bardzo mało wiedzieli na ich temat.Na przykład niktnawet nie podejrzewał dilofozaurów o to, że są jadowite, dopóki nie zaobserwowano,w jaki sposób polują na szczury: po ukąszeniu gryzonia odchodziły na bok, pozwalającmu zdechnąć.A nawet wówczas nie przypuszczano, że potrafią pluć jadem na dużą od-ległość, dopóki jeden z nadzorców o mało nie stracił wzroku.Dopiero wtedy Hammond zgodził się na przeprowadzenie analizy jadu, w którymodkryto aż siedem toksycznych składników.Okazało się także, że dilofozaury plują na-wet na odległość piętnastu metrów.Ponieważ oznaczało to, że jakiś nieostrożny turysta,który wychyliłby się z okna samochodu, mógłby zostać trafiony śliną zawierającą tru-ciznę i być może nawet oślepnąć, postanowiono usunąć zwierzętom gruczoły jadowe.Weterynarz próbował tej sztuki dwukrotnie, na dwóch różnych osobnikach, jednak bezpowodzenia.Nikt nie wiedział, gdzie dokładnie jest wytwarzana trucizna, a dowiedziećsię tego można było jedynie podczas sekcji; niestety, szefostwo firmy nawet nie chciałosłyszeć o zabiciu jednego egzemplarza.Jeszcze więcej obaw Muldoona budziły welociraptory.Były to krwiożercze drapież-niki, które nigdy nie darowały swojej ofierze.Zwierzęta te zabijały nawet wtedy, kiedynie czuły głodu.Dla samej przyjemności zabijania.Były bardzo zwinne, szybko biega-ły i zadziwiająco wysoko skakały.Wszystkie cztery kończyny miały uzbrojone w ostrepazury jedno uderzenie silnej przedniej łapy mogło rozpruć człowieka od gardła dokrocza a dodatkowo dysponowały potężnymi szczękami i ostrymi zębami, służący-mi nie tyle do gryzienia, co raczej rozszarpywania zdobyczy.Znacznie przewyższały po-ziomem inteligencji pozostałe dinozaury i potrafiły wykorzystać każdą sposobność, abywydostać się z klatki.Wszyscy fachowcy zajmujący się ogrodami zoologicznymi wiedzą, że są zwierzę-ta przejawiające niezwykłe zdolności do wydostawania się na wolność; niektóre, jak naprzykład małpy i słonie, radzą sobie z zamkami, inne, jak dziki, ryjami wysadzają drzwiz zawiasów.Kto by jednak podejrzewał o takie zdolności wielkiego pancernika albo ło-141sia? Tymczasem pysk łosia niemal dorównuje chwytnością trąbie słonia, a łosie skwa-pliwie korzystają z tego daru natury, wymykając się na wolność zawsze, gdy tylko nada-rzy im się okazja.Podobnie jak welociraptory.Raptory były co najmniej równie inteligentne jak szympansy i, podobnie jak one,dysponowały chwytnymi dłońmi pozwalającymi im otwierać drzwi i w precyzyjnysposób manipulować przedmiotami.Wydostanie się z zamknięcia nie przedstawiałodla nich żadnej trudności, a kiedy jeden z nich wreszcie zdecydował się uciec, przedponownym pojmaniem zdążył zabić dwóch robotników i poważnie zranić trzeciego.Po tym zdarzeniu kwatery przeznaczone dla gości zostały wzmocnione konstrukcjąz metalowych prętów, a zwykłe szyby zastąpiono grubszymi, o większej wytrzymałości.Przebudowano także zagrodę raptorów, instalując elektroniczne czujniki, które miałyostrzegać o wszelkich niemiłych niespodziankach.Muldoon jednak chciał broni oraz przenośnych wyrzutni sterowanych pocisków ra-kietowych.Myśliwi doskonale wiedzą, jak trudno jest zwalić z nóg ważącego sześć tonsłonia, a przecież niektóre dinozaury ważyły dziesięć razy tyle! Szefostwo firmy byłoprzerażone, protestując przeciwko sprowadzaniu na wyspę jakiejkolwiek broni, ale kie-dy Muldoon zagroził odejściem, osiągnięto kompromis: obecnie w zamkniętym po-mieszczeniu w piwnicy stały dwie wyrzutnie pocisków sterowanych promieniem lase-ra.Klucze do tego pomieszczenia miał jedynie Muldoon.Były to właśnie te klucze, które obracał w dłoni. Schodzę na dół oznajmił.Arnold skinął głową, nie odrywając wzroku od ekranu.Dwa land cruisery stały naszczycie wzgórza, czekając na pojawienie się tyranozaura. Czy przy okazji mógłbyś przynieść mi colę? zapytał Nedry znad swojego ter-minalu.Grant czekał w samochodzie, rozglądając się uważnie dokoła.Koza meczała corazgłośniej, szarpiąc sznur ograniczający jej swobodę ruchów. A co się stanie z tą kozą? rozległ się z interkomu zaniepokojony głos Lex. Czy on ją zje? Tak mi się wydaje odpowiedział ktoś, a w chwilę potem Ellie wyłączyła urzą-dzenie.Nagle wszyscy poczuli nieznośny odór zgnilizny, dobiegający gdzieś z dołuwzgórza. To on. szepnął Grant. Ona poprawił go Malcolm.142Koza była uwiązana na środku łąki, mniej więcej trzydzieści metrów od najbliższychdrzew.Dinozaur z pewnością ukrył się gdzieś między nimi, ale Grant jeszcze przez dłu-gą chwilę nie mógł niczego dojrzeć.Dopiero po pewnym czasie zorientował się, że poprostu patrzy za nisko.Głowa dinozaura, częściowo przesłonięta górnymi gałęziamidrzew, znajdowała się co najmniej pięć metrów nad powierzchnią gruntu. Mój Boże. szepnął Malcolm. Jest wielka jak dom! Grant wpatrywał się bezsłowa w ogromną, prostokątną głowę półtorametrowej długości o potężnych szczękachi przerazliwie ostrych kłach.Szczęki otworzyły się i zamknęły, ale dinozaur nadal nieopuszczał ukrycia. Jak długo będzie czekała? zapytał szeptem Malcolm. Trzy, może cztery minuty, ale równie dobrze.Nie wydając żadnego dzwięku tyranozaur dał ogromnego susa naprzód, trzema ko-lejnymi skokami pokonał odległość dzielącą go od kozy, błyskawicznie nachylił sięi jednym kłapnięciem szczek przegryzł jej kark.Meczenie ucichło.Zapadła cisza.Dinozaur niespodziewanie jakby się zawahał, popatrywał dokoła, po czym utkwiłnieruchome spojrzenie w dwóch samochodach stojących na szczycie wzniesienia. Czy ona nas widzi? zapytał matematyk, nadal nie podnosząc głosu. Oczywiście odparł Regis przez interkom. Ciekawe, czy zje zdobycz tutaj, nanaszych oczach, czy odciągnie ją gdzieś dalej.Tyranozaur pochylił się i obwąchał martwą kozę.W lesie zaświergotał ptak; wielkagłowa błyskawicznie powędrowała w górę, po czym zaczęła wykonywać szybkie, pół-koliste ruchy. Zupełnie jak ptak zauważyła Ellie.Dinozaur nadal nie mógł się zdecydować. Czego ona się boi? zdziwił się Malcolm. Przypuszczalnie innego tyranozaura powiedział szeptem Grant.Wielkie dra-pieżniki, takie jak lwy i tygrysy, często po zabiciu ofiary stawały się bardzo ostrożne, jak-by czuły zagrożenie ze strony innego drapieżcy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]