Home Homew strone milosci montgomeryMontgomery Lucy Maud Ania z Zielonego Wzgorza RBMontgomery Lucy Maud Ania z Avonlea (SCAN dal 1077)Lucy Maud Montgomery W strone milosciMontgomery Lucy Maud Okruchy swiatlaMontgomery Lucy Maud Ania z AvonleaSaylor Steven Roma sub rosa t Zagadka KatylinyGregory Philippa Biała księżniczkaTeorie przedsiebiorstwa Nowicki JarosBaw doktorat sTombak Michal Uleczyc nieuleczalne czesc 1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam0012.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    . Dobrze, a teraz wyłączam się  rzekła pani Grant. Mężu, zabierz stąd Selwyna, bym nie musiałatracić czasu na pogaduszki.W bibliotece ojciec i syn spojrzeli na siebie z radością. Tato, to prawdziwe błogosławieństwo widzieć cię w tak dobrej formie.Jestem trochę oszołomionytymi wszystkimi zmianami.Berta dorosła, a Leo o krok od ślubu! I to z Alice Graham, o której na razienie mogę myśleć inaczej, jak o długonogim, czarnookim, figlarnym chochliku.Mówiąc szczerze, tato, niemam ochoty iść na wesele do Wish ton wish.Jestem pewien, że ty też.Nigdy nie lubiłeś niepotrzebnegozamieszania.Czy nie uda się jakoś wykręcić?Uśmiechnęli się do siebie, przywołując miłe wspomnienia wielu nudnych, rodzinnych uroczystości,od których się razem  wykręcili".Ale pan Grant zaprzeczył ruchem głowy. Nie tym razem, kochany.Są na świecie rzeczy, od których obyczajny człowiek nie może sięwymówić, a jedną z nich jest ślub jego własnego syna.Może jest to kłopotliwe, ale muszę przez toprzejść.Zrozumiesz jak to jest, gdy sam będziesz miał rodzinę.A przy okazji, dlaczego jeszcze niezałożyłeś własnego gniazda? Dlaczego do tej pory nie zostałem zmuszony do uciążliwego iniewygodnego obowiązku asystowania na twym ślubie?Selwyn zaśmiał się z nikłą nutką goryczy w głosie, a czułe ucho ojca natychmiast ją wychwyciło. Byłem zbyt zajęty studiowaniem prawa, ojcze.Nie miałem czasu rozglądać się za żoną.Pan Grant potrząsnął siwą głową. To nie jest prawdziwy powód, synu.Przysłowie mówi: Na świecie jest żona dla każdegomężczyzny; więc jeśli ktoś nie znalazł jej przez trzydzieści pięć lat, to musi być po temu jakiś prawdziwypowód.Wiesz, nie chcę ci prawić kazań, ale mam nadzieję, że to o czym wspomniałeś, to tylko jedna zprzeszkód, nie najważniejsza i nie wynikająca z jakiegoś samolubstwa czy oziębłości.Być może jeszczeznajdziesz swoją panią Grant.Jeżeli zamierzasz szukać, dam ci małą radę.Twoja matka to wspaniałakobieta, Selwynie, wspaniała kobieta.Nie ma gospodyni lepszej od niej, a z finansami radzi sobiedoskonale  lepiej niż ktokolwiek inny.Jest dobrą żoną i matką.Gdybym był młody, zalecałbym się doniej i ponownie z nią ożenił; tak bym zrobił.Ale pamiętaj, synu, kiedy ty będziesz wybierał sobie żonę,wez tę z małym, ładnym i zupełnie pospolitym nosem, a nie z nosem arystokratycznym.Nigdy nie żeń sięz kobietą, która ma  rodowy nos.Dziwnym zbiegiem okoliczności kobieta o rodowym nosie weszła właśnie do biblioteki irozpromieniła się w macierzyńskim uśmiechu, widząc ich razem. W jadalni czeka mała przekąska, a gdy zjecie, musicie się przebrać.I przyczesz porządnie włosy,dobrze, kochanie?  zwróciła się do męża. Selwynie, zielony pokój już przygotowany.Jutroporozmawiamy spokojnie, ale dziś będę zbyt zajęta, by pamiętać, że gdzieś tam się kręcisz.Jakdostaniemy się wszyscy do Wish ton wish? Leo i Berta jadą bryczką zaprzężoną w kucyki.Trzeciaosoba już się tam nie zmieści.Będziesz musiał tłoczyć się ze mną i ojcem w powozie. Po co?  uciął szybko Selwyn. Pójdę piechotą, przecież to tylko pół mili.Mam nadzieję, że staradroga jest wciąż używana? Powinna być w porządku  odparła pani Grant. Leo bardzo o nią dba.Jeśli zapomniałeś, którędyprowadzi, on wszystko ci wyjaśni. Nie zapomniałem  powiedział Selwyn nieco szorstko.38 Miał powody, by dobrze pamiętać leśną drogę.Leo nie był pierwszym Grantem chodzącym wkonkury do Wish ton wish.Kiedy Selwyn wyruszył, księżyc wzeszedł właśnie nad wschodnimi wzgórzami: okrągły, czerwony,nieco zamglony.Jesienne powietrze było aromatyczne i jednocześnie delikatne.Po prawej stronie długiecienie kładły się na polach.Srebrzysta mozaika pokryła żywą ścianę starych buków.Selwyn szedłpowoli.Rozmyślał o Esme Graham, albo raczej o dziewczynie, którą kiedyś była i zastanawiał się, czyspotka ją na ślubie.Mógł się z tym liczyć, a nie chciał jej widzieć.Mimo dziesięcioletnich wysiłków niewiedział, czy potrafi spojrzeć na żonę Toma St.Claira nie tracąc przy tym spokoju i opanowania.Wnajlepszym wypadku takie spotkanie zniszczyłoby jego wspomnienia  już nigdy nie pomyślałby o niejinaczej niż jako o Esme St.Clair.Grahamowie przybyli do Wish ton wish przed jedenastu laty.Mieli mnóstwo córek, a Esme byłanajstarszą z nich.Selwyn, pod pretekstem opiekowania się młodszymi dziewczynkami, często tego lataprzebywał z Esme i zakochał się w niej bez pamięci.Wprawdzie Tom St.Clair zawsze kręcił się gdzieś wpobliżu, ale w końcu, jako daleki kuzyn miał do tego prawo.Pewnego jednak dnia Selwyn dowiedział się,że Esme  wówczas szesnastoletnia panna  zaręczyła się z Tomem.To był koniec.Selwyn opuściłrodzinę i miasto najszybciej, jak tylko mógł.W rok pózniej w liście z domu znalazł krótką wzmiankę oślubie Toma St.Claira.Tak rozmyślając zapomniał, że się spieszy i ledwo zdążył na ślub.Burmistrz Wish ton wish właśnierozpoczynał ceremonię, gdy Selwyn wśliznął się do środka bocznymi drzwiami.Zobaczył pannę młodą iz trudem powstrzymał okrzyk zdumienia.Ta piękna, wysoka, uroczo zarumieniona kobieta z kaskadąkruczoczarnych włosów ukrytych pod śnieżnym welonem  czy to naprawdę Alice Graham? Mała, chudadziewczynka, wciąż starająca się upodobnić do chłopaka? Przyglądał się i oczom nie wierzył.A jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •