Home HomeFlawiusz Jozef Dawne dzieje IzraelaJózef Bohdan Dziekoński SędziwójFlawiusz Jozef Wojna ZydowskaJozef Flawiusz Wojna Zydowska (2)Dziekoński Józef Bohdan SędziwójSiemek Jozef Sladami Klatwybliziński józef komedie (2)McCammon Robert R Godzina wilka (SCAN dal 860)Eo Lagerlof, Selma Gosta BerlingJadro dziwnosci Peter Pomerantsev
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kfr.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Herma, rozpłakawszy się, została.Nieczujski siedział w oficynie, czytał, cygaro palił, odbywał długie prze-chadzki, a w godzinach przyjęcia na obiady i wieczory przychodził do pałacu.Z jego gburowatością pozorną nawet Herma potrafiła się obyć i oswoić.Lola zmocy pokrewieństwa co dzień była poufalszą.Pan Adolf widocznie zbliżeniasię zbytniego unikał, następnych dni stał się daleko ostrożniejszym i bacz-niejszym w rozmowach i pokazywał się jak najmniej.Znajdowano to dzi-wactwem.W poselstwie wyprawiona kapitanowa zaniosła mu grzeczne wymówki. Bardzo baronównie jestem wdzięczen  rzekł Adolf  ale przyznam sięstryjence, że nie chciałbym się zbytnio narzucać.Jakkolwiek nie jestem mło-kos i umiem panować nad sobą, po co się mam narażać, żeby mi Lola lub tentrzpiot Herma zawróciła głowę, której do czego innego potrzebuję.Nieczujska aż się przeżegnała ze strachu. Gdzież? co ci się śni! ty masz nadto rozumu, a od niej do nas zbyt dale-ko.73  Ale diabeł nie śpi!  zawołał śmiejąc się Adolf. Prawda, że ona baro-nówna, a ja ledwie szlachcic i do tego fabrykant, ale po co za nią potem mamwzdychać. Cóż znowu? przecież się nie zakochasz? No a gdyby?  przerwał Adolf  po cóż się narażać na to?Spoważniała Nieczujska. Niechże Bóg uchowa  rzekła  abyś, ją z ognia wyciągając, miał się po-parzyć, ale mnie to do głowy nie przyszło. Więc niech stryjenka im powie, że ja ich, prostak, zabawić nie mogę.żemam trochę zajęcia, że nie chcę się naprzykrzać, a kto wie, tak jak dziś rze-czy stoją, już bym sobie mógł i jechać. O! co to, to nie  zaprzeczyła stryjenka. Wiem, że cię nie puszczą.Przy wieczerzy tegoż dnia Lola zapowiedziała, aby kuzynek ani się myślałwybierać. Bardzo bym był szczęśliwy, żebym się tu na co mógł pani przydać, i jeślimoja służba potrzebna, pozostanę  odezwał się Nieczujski  ale przyznamsię pani, że zaczynam tęsknić do domu. Kogo żeś tam pan zostawił?  zapytała Lola. Fabrykę  rzekł Adolf  jest to istota zazdrosna, która wymaga, by na niąpatrzeć ciągle. Ale poczeka cierpliwie na powrót jego i nic się jej nie stanie.Ja czuję sięjakoś bezpieczniejszą przy panu i proszę go, abyś się nie oddalał.Skłonił się Nieczujski.Pomimo że baronówna co dzień widocznie dlań byłamilsza i poufalszą, zachował się z pewnym uszanowaniem i bacznością naboku, nie dopuszczając zbytniego zbliżenia.Wyglądał nieco dziko, chwilami tylko, gdy się zapomniał, rozgadał, ożywił,obie panie godziły się na to, że jego towarzystwo milsze było daleko odwszystkich Bończów i Romanów wyperfumowanych i strojnych, którzy jeślipobudzali, to chyba do ziewania.Herma się nawet zupełnie pogodziła z prostakiem, znajdując, że wcale byłprzyjemnym, gdy sobie pracę tę chciał zadać.Bończa, któremu się dość nieszczęśliwie powiodło w Gromach, w kilka dnipotem na kawalerskim wieczorku po polowaniu u siebie, po dobrej wieczerzy,gdy mu się język rozwiązał, wyspowiadał się ze swego niepowodzenia i ob-szernie rozgadał o baronównie, o jej domu, o Romanie, o jego ożenieniu, wy-rażając to życzenie, że młodzież jednak nie powinna by dopuścić, aby jej naj-posażniejszą pannę w okolicy tak bez walki nawet sprzed nosa sprzątnięto.Było to ze wszech miar niepolitycznym, gdyż zamiast sam korzystać z po-zostałego czasu, drugich współzawodnictwo wyzywał, ale w dobrym humorzenie zawsze się liczy i mierzy, co się mówi.Zły był też na Romana tak, że wo-lałby wszelkiego innego widzieć na jego miejscu.Młodzież zgromadzona słu-chała go z natężoną ciekawością. To wstyd i hańba!  zawołał w końcu  ażeby nam baronównę wziął takipan hrabia, nie starając się nawet o nią, wprost z łaski Bożej, żebyśmy nawetnie popróbowali szczęścia, żeby młodzież w obronie swych praw nie stanęła,panowie!Przyklaśnięto mówcy.74  Ja nie mam sobie do wyrzucenia, żebym mimo przeciwnych okolicznościchociaż nie próbował szczęścia.Prawda, że mi się nie bardzo powiodło, alesię poświęciłem na pierwszy ogień.Czemu by i inni nie mieli tam sił próbo-wać w szlachetnym zawodzie ubiegania się o serce i rękę dziedziczki Gro-mów? Stary hrabia zapanował nad nią prawem kaduka.Ja, czy mi się po-wiedzie, czy nie, nie ustępuję, a w dowód, że szanuję swobodę niewiasty iprawa młodzieży, wzywam panów tu przytomnych, by szli także w zapasy.Mijam, że panna bardzo ładna i pięknie wychowana, ale i klucz coś wart, iniedorzeczny pałacyk gotycki dałby się przerobić na znośny cottage148 angiel-ski.Młodzież ochoczo i hucznie przyklaskiwała. A tak  wołali podweseleni  powinniśmy wszyscy na przekorę temu mo-nopolowi, który sobie nadali Zebrzydowscy, starać się o pannę. Dobrze to mówić  odparł jeden  nikomu na ochocie nie zbywa, ale ja-kimże sposobem dostać się do tego zaczarowanego w Gromach zamczyska?Jużciż niepodobna zajechać tak nieznajomemu i przedstawić się pannie. Moi panowie!  zawołał gospodarz  kto zechce, temu na środkach pew-nie zbywać nie będzie.Trzeba tylko silnej woli i mocnego postanowienia.Mamże ja wam dyktować postępowanie? Cóż to, czy braknie stryjaszków, oj-ców, a choćby i dziaduniów, co znali pana barona Wilmshofena i z tytułu te-go mogą do jego córki przybyć, prezentując jej swych synowców, synów iwnuków? Niech hrabia Roman i pan Filip nie wyobraża sobie, że jemu tylkoprzysługuje prawo otwierania drzwi dziedziczki.Do głowy po rozum, pano-wie, ale niechże Zebrzydowscy nam jej bez walki nie zabiorą! Słowo honoru, ma słuszność, ma słuszność!  odezwano się ze wszyst-kich stron.Nazajutrz po wieczerzy Bończa, gdy sobie przypomniał wczorajszą mowęswoją, która niezmierne na sąsiadach uczyniła wrażenie, sam sobie wyrzucałponiekąd tę niezręczność, ale już było po czasie.Młodzież się rozjechała dodomów, przemyślając, jak się dostać do Gromów.Uda się, nie uda, myślanosobie, spróbować się godzi, a choćby krwi tym panom napsuć.Nastąpiły więc w łonie licznych rodzin mających młodych panów na wyda-niu narady bardzo poważne nad sposobami dostania się do baronównej.Postanowiono spieszyć się, nie wiedząc, że panna wyprosiła sobie przedłu-żenie ostatnich dni swobody do trzech tygodni.Okolica była dosyć obfita wkawalerów, począwszy od hrabiów, których było dwóch, i baronów, którychliczono trzech.Reszta, dobra, stara szlachta, pisała się  von i utrzymywała,że tyle co i pierwsi była warta.Pierwszym z hrabiów był Nepomucen hrabia Dambski; ojciec jego, niegdyśwysoki urzędnik, był w istocie w ścisłych stosunkach z nieboszczykiem ba-ronem, ojcem Loli, większą część roku mieszkał on w Wiedniu, majątekzdawszy na syna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •