Home HomeFoster Alan Dean Tran ky ky Misja do MoulokinuFoster Alan Dean Tran ky ky Lodowy KliperFoster Alan Dean Przekleci 03 Wojenne lupyFoster Alan Dean Gwiezdne Wojny Nadchodzšca BurzaFoster Alan Dean Zaginiona DinotopiaDean R. Koonz Tunel strachuDean R. Koonz Ziarno DemonaKoonz Dean R Tunel strachuGry CieniaTerry Pratchett Mort
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Minęli następną wartę.Zastępca przedstawił plik dokumentów strażnikowi, którymówił do niego Joe.Strażnik spoglądał na Kale a z nie ukrywanym obrzydzeniem.Kaleodwracał oczy, jakby wstydził się samego siebie.I nie przestawał płakać.Wraz z Joem znalezli się na dworze.Przecinali teraz wielki parking.Szli wzdłuż bia-ło-zielonych policyjnych wozów patrolowych, ustawionych przed ogrodzeniem z gru-bej siatki, zwieńczonej drutem kolczastym.Dzień był słoneczny, ciepły.Kale dalej płakał i udawał, że nogi ma jak z waty.Garbił ramiona i trzymał nisko gło-wę.Ciągnął za sobą apatycznie nogi jak człowiek załamany, pogrążony.Poza nim i zastępcą na parkingu nie było nikogo.Tylko ich dwójka.Idealnie.Przez całą drogę do samochodu Kale czyhał na moment właściwy do ataku.Przezchwilę myślał, że nigdy się nie nadarzy.Joe pchnął go na samochód, zrobił półobrót do drzwi  i Kale zaatakował.Rzucił sięna niego, kiedy mężczyzna pochylił się wkładając kluczyk do stacyjki.Zastępca stęknąłi zamachnął się pięścią.Za pózno.Kale zrobił unik, doskoczył szybko i całą siłą grzmot-nął nim o samochód, przyszpilił do wozu.Twarz Joego zbielała, rączka od drzwi wbiłamu się mocno w krzyże.Kluczyki wyleciały z ręki, ale w tym samym momencie sięgnąłpo rewolwer do kabury.Kale wiedział, że skutymi rękoma nie wydrze mu broni.Jeśli rewolwer zostanie wy-ciągnięty, będzie po walce.Więc rzucił mu się do gardła.Zębami.Ugryzł głęboko, poczuł buchającą krew, ugryzłznowu, wepchnął usta w ranę, jak atakujący pies, i ugryzł jeszcze raz.Joe krzyknął, alebył to tylko skowyt-rzężenie-westchnienie, którego nikt nie mógł usłyszeć.Broń wy-padła ze spazmatycznie drgającej ręki na kaburze i obaj upadli ciężko  Kale na górze i Joe próbował znowu krzyknąć, więc Kale wbił mu kolano w krocze, a krew polecia-ła wieloma bluzgnięciami z gardła rannego. Skurwysynu  powiedział Kale.Twarz zastępcy zmartwiała.Krew przestała tryskać z rany.Było po wszystkim.Kale nigdy nie czuł się tak potężny, tak pełen życia.Rozejrzał się po parkingu.Nikogo w pobliżu.Podpełzł do kółka z kluczykami, sprawdził jeden po drugim, znalazł klucz od kajda-nek.Rozpiął je, wyrzucił pod wóz patrolowy.213 Wtoczył pod wóz trupa, usunął z widoku.Otarł twarz rękawem.Koszulę miał w plamach i smugach krwi.Nic na to nie mógłporadzić.Ani na fakt, że miał na sobie obwisły, niebieski więzienny strój z szorstkiejwełny i parę płóciennych butów na gumie.Czując się jak na widelcu, pobiegł wzdłuż siatki, minął otwartą bramę.Przeszedł nadrugą stronę tylnej uliczki i znalazł się na innym parkingu, za dużym zespołem jedno-piętrowych domów mieszkalnych.Spojrzał w okna z nadzieją, że nikt nie patrzy.Na parkingu stało ze dwadzieścia samochodów.%7łółty datsun miał kluczyki w sta-cyjce.Kale usiadł za kierownicą, zamknął drzwi i odetchnął z ulgą.Przestał rzucać sięw oczy i dysponował środkiem transportu.Pudełko chusteczek higienicznych stało na desce rozdzielczej.Poślinił kilka.Oczyściwszy twarz, spojrzał na siebie w lusterko i uśmiechnął się szeroko. 8LICZENIE STRATPodczas gdy oddział generała Copperfielda dokonywał autopsji i testów w polowychlaboratoriach, Bryce Hammond sformował dwa zespoły przeszukiwawcze i zaczął, bu-dynek po budynku, przeglądać miasto.Frank Autry prowadził pierwszą grupę, a majorIsley towarzyszył mu jako członek Programu Obserwator Nieba.Kapitan Arkham do-łączył do grupy Bryce a.Kwartał za kwartałem, ulica za ulicą, dwa zespoły nie oddalałysię od siebie bardziej niż o budynek, utrzymując kontakt przez walkie-talkie.Jenny towarzyszyła Bryce owi.Znała najlepiej stałych mieszkańców Snowfield i naj-łatwiej identyfikowała ciała.W większości przypadków umiała również podać, ktomieszkał w domu i ilu ludzi liczyła rodzina  informacje potrzebne do skompletowa-nia listy zaginionych.Nie mogła odmówić uczestniczenia w zespołach przeszukiwawczych, ale martwi-ła się również, że naraża Lisę na koszmarne sceny.A równocześnie nie mogła zostawićsiostry w Zajezdzie Na Wzgórzu.Nie po tym, co się stało z Harkerem.I Velazquezem.Ale dziewczyna radziła sobie dobrze ze stresem i Jenny była z niej coraz bardziej dum-na.Na razie nie znalezli ciał.Pierwsze domy, do których weszli, były opustoszałe.W kilkustoły zastawiono do niedzielnego obiadu.W innych stały wanny pełne ostygłej wody.Gdzieniegdzie pracowały telewizory, ale nikt nie oglądał programu.W jednej z kuchni znalezli niedzielny obiad na elektrycznej kuchence.Jedzeniew trzech garnkach gotowało się tak długo, że cała woda z niego wyparowała.Resztkibyły suche, spalone i nie dało się ich zidentyfikować.Garnki z nierdzewnej stali znisz-czone, powleczone niebiesko czarnym nalotem wewnątrz i na zewnątrz.Plastykowerączki częściowo stopione.Dom wypełniał ostry, kwaśny smród, jakiego Jenny w życiunie wąchała.Bryce zgasił palniki. To cud, że cały dom się nie spalił. Gdyby kuchenka była na gaz, tak by się pewnie stało  powiedziała Jenny.Nad trzema garnkami znajdował się okap z nierdzewnej stali, zaopatrzony w wenty-lator [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •