Home HomeBrooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)Goodkind Terry Pierwsze prawo magii02 Terry Brooks Mroczne WidmoBrooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8Brooks Terry Potomkowie ShannaryBrooks Terry Piesn ShannaryMay Karol Winnetou t.IIGrochola Katarzyna Upoważnienie do szczescia (3)Follet Ken Na skrzydlach orlow scr
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fantazia.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Nie mam zamiaru.Ale przyszło mi do głowy, że człowiek nie zo­staje potężnym magiem mówiąc cały czas prawdę.Ysabell, przeczytaj, co się tam pisze.- Nie możesz wierzyć we wszystko, co tam znajdziesz!-.wybuchnął, wiedząc w drżącej głębi swego serca, że Mort z pew­nością może.- przeczytała Ysabell.- Przestań!-.zawołał, starając się ukryć w mrokach umysłu wiedzę, że je­śli nawet nie da się zatrzymać Rzeczywistości, można ją nieco przy­hamować.JAK?-.zaintonował Mort ołowianym głosem Śmierci - zaczęła Ysabell.- Dobrze, nie musisz czytać o mnie - burknął zirytowany Mort.- O wszystko masz pretensje.Mam przepraszać za to, że żyję?NIKT NIE UZYSKA WYBACZENIA ZA ŻYCIE.- I nie mów tak do mnie.Dziękuję ci uprzejmie, ale mnie nie przestraszysz - rzekła.Zajrzała do księgi.Pisząca się właśnie linia stwier­dzała, że kłamie.- Powiedz jak, magu - zażądał Mort.- Moja magia to wszystko, co mi jeszcze zostało -jęknął Albert.- Nie jest ci tu potrzebna, nędzniku.- Nie dam się nastraszyć, chłopcze.SPÓJRZ MI W TWARZ I POWTÓRZ TO.Mort władczo pstryknął palcami.Ysabell pochyliła się nad księgą.- Albert spojrzał w błękitne lśnienie tych oczu i poczuł, że opuszczają go resztki woli walki - przeczytała.- Zobaczył bowiem nie Śmierć po pro­stu, ale Śmierć dojrzałą ludzkimi uczuciami zemsty, okrucieństwa i nie­chęci.Ze straszliwą pewnością zrozumiał, że ma ostatnią szansę, ina­czej Mort odeśle go z powrotem w Czas, dopadnie i strąci cieleśnie w Pie­kielne Wymiary, gdzie stwory grozy kropka kropka kropka kropka krop­ka - dokończyła.- Dalej są same kropki przez pół strony.- To dlatego, że nawet księga boi się o tym wspominać - szepnął Albert.Spróbował zamknąć oczy, ale obrazy w ciemności pod powie­kami były tak wyraźne, że wolał otworzyć je na powrót.Nawet Mort był lepszy od tego.- No dobrze - ustąpił.-Jest takie zaklęcie.Spowalnia czas na nie­wielkim obszarze.Zapiszę ci je, ale musisz znaleźć maga, żeby je wy­powiedział.- Poradzę sobie.Albert oblizał wargi językiem podobnym do wysuszonej ścierki.- Ale jest na to cena - dodał.- Najpierw musisz dopełnić Służby.- Ysabell? - rzucił Mort.Spojrzała na otwartą stronicę.- To prawda - potwierdziła.-Jeśli nie, wszystko się rozsypie a on i tak trafi z powrotem w Czas.Cała trójka obejrzała się na dominujący nad korytarzem wielki zegar.Ostrze wahadła wolno piłowało powietrze, tnąc czas na maleń­kie cząstki.Mort jęknął.- Nie zdążę! - szepnął.- Nie dam rady załatwić wszystkiego na czas.- Pan znalazłby dość czasu - zauważył Albert Mort wyrwał z framugi miecz i machnął nim wściekle, choć bez­silnie, w stronę maga.Starzec drgnął.- Zapisz zaklęcie! - polecił chłopiec.- I spiesz się!Zawrócił na pięcie i pomaszerował do gabinetu Śmierci.W rogu stał tam wielki dysk świata, kompletny, z czterema srebrnymi słoniami stojącymi na grzbiecie Wielkiego A’Tuina z brązu, długości ponad dwóch łokci.Wielkie rzeki zaznaczono żyłami nefrytu, pustynie posy­pano diamentowym pyłem, największe miasta zaś zaznaczono klejno­tami.Na przykład Ankh-Morpork było karbunkułem.Mort ustawił dwie klepsydry w przybliżonych miejscach pobytu ich właścicieli i opadł na fotel Śmierci.Przyglądał się, jakby próbował siłą woli zmniejszyć dzielącą je odległość.Fotel trzeszczał cicho, gdy prze­suwał się z boku na bok i gniewnie wpatrywał w miniaturę Dysku.Po chwili zjawiła się Ysabell.Podeszła cicho.- Albert zapisał zaklęcie - oświadczyła.- Sprawdziłam w księdze.Nie oszukał nas.Teraz poszedł i zamknął się w pokoju.- Popatrz na nie! To znaczy: spójrz, proszę.- Uspokój się, Mort.- Jak mam być spokojny? Patrz, jedna stoi tam, prawie przy Wiel­kim Nefie, a ta tutaj, w samym Bes Pelargic.A przecież muszę jeszcze wrócić do Sto Lat.Jakby nie liczyć, to dziesięć tysięcy mil.Nie dam rady!- Z pewnością coś wymyślisz.Pomogę ci.Spojrzał na nią po raz pierwszy i przekonał się, że ma na sobie ciepły płaszcz - ten nieodpowiedni, z futrzanym kołnierzem.- Ty? A co ty możesz poradzić?- Pimpuś bez trudu uniesie dwoje - zapewniła pokornie Ysabell.Machnęła owiniętym w papier pakunkiem.- Przygotowałam dla nas coś do jedzenia.Mogę.otwierać drzwi i w ogóle.Mort zaśmiał się posępnie.TO NIE BĘDZIE POTRZEBNE.- Proszę cię, przestań mówić w ten sposób.- Nie mogę zabierać pasażerów.Będziesz przeszkadzać.Ysabell westchnęła.- A co powiesz na to: udawajmy, że się pokłóciliśmy i wygrałam.Rozumiesz? To nam oszczędzi trudu.Szczerze mówiąc wydaje mi się, że Pimpuś niechętnie pojedzie beze mnie.Przez te lata nakarmiłam go mnóstwem kostek cukru.Więc jak? Jedziemy?***Albert siedział na łóżku i gniewnie wpatrywał się w ścianę.Słyszał stuk podków, nagle urwany, gdy Pimpuś wzniósł się w powietrze.Zamruczał coś pod nosem.Minęło dwadzieścia minut.Emocje przemykały po twarzy starego maga niczym cienie chmur na zboczu.Od czasu do czasu mamrotał do siebie coś w rodzaju „A mówiłem”, czy „Nigdy bym tego nie zrobił”, albo „Trzeba zawiadomić pana” [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •