[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwróciła się na pięcie i wyszła, zabierając ze sobą pochodnie.Richard stałw ciemnościach i płakał.Po jakimś czasie zmusił się do powstrzymania łez i za-czął myśleć o Kahlan.Tej przyjemności Denna mu nie odbierze.A przynajmniejnie tej nocy.Rozmyślał, że Kahlan jest bezpieczna, że ma wokół siebie ludzi, któ-rzy ją będą chronić Zedda, Chase a, a wkrótce i wojsko Michaela, i od razupoczuł się lepiej.Wyobraził sobie, że pewno teraz rozbili obóz na noc, że dziew-czyna troszczy się o Siddina i Rachel, że opowiada dzieciakom różne historie,z których się śmieją.Widział w myślach Kahlan i uśmiechał się do niej.Wspomi-nał jej pocałunek, to, jak się do niego tuliła.Choć dziewczyny tu nie było, to samowspomnienie o niej napawało Richarda szczęściem, sprawiało, że się uśmiechał.Nieważne, co z nim.Grunt, że ona była bezpieczna.Tylko to się liczyło.Kah-lan, Zedd i Chase byli bezpieczni i mieli ostatnią szkatułę.Rahl Posępny umrze,a Kahlan będzie żyć.I czyż ważny jest los Richarda, gdy się to wszystko wreszcie skończy? Mo-że już wtedy nie żyć.Postara się o to Denna lub Rahl Posępny.On musi tylkowytrzymać ból, dopóki jeszcze żyje.I wytrzyma.Bo i cóż to takiego? Denna nie zdoła mu i tak zadać bólu, który bydorównywał mękom wywoływanym przez świadomość, że nie może być z Kah-lan.Z kobietą, którą kochał.Z kobieta którą kochał, a która wybierze innego.Cieszył się, że umrze, zanim to się stanie.Może jakoś zdoła przyspieszyć swo-ją śmierć? Na pewno niewiele potrzeba, żeby porządnie rozzłościć Denne.Gdybysię tak poruszył, kiedy znów włoży mu Agiela w ucho, to byłby trwale upośledzo-ny i wtedy by się już jej na nic nie przydał.Pewno by go wówczas zabiła.Chłopakjeszcze nigdy w życiu nie był taki samotny. Kocham cię, Kahlan szepnął w mroki.511* * *Następny dzień był gorszy, jak to obiecała Denna.Wypoczęła i zamierzała zu-żyć trochę swojej energii na złamanie Richarda.On zaś wiedział, że jest coś, cozależy od niego, że ma możliwość wyboru.Czekał, żeby znów wsunęła mu doucha Agiela, żeby mógł z całych sił szarpnąć głową i spowodować nieodwracalneszkody, lecz Denna nie zrobiła tego, zupełnie jakby wyczuła intencje chłopaka.Dało mu to odrobinę nadziei: udało mu się skłonić Denne do czegoś.Sprawił, żejuż nie stosowała tej okropnej tortury.Wcale nie kontrolowała wszystkiego, choćtak sądziła.Wciąż potrafił ją zmusić, żeby zrobiła coś według jego woli.Dodałoto Richardowi otuchy.Pomogła mu również myśl o tym, że zamknął w niedostęp-nym miejscu swoją dumę i godność dzięki temu mógł zrobić to, co konieczne.Zrobi wszystko, co Denna rozkaże.Denna przerywała tresurę tylko wtedy, kiedy siadała przy stoliku, żeby cośzjeść.Zajadała powoli jakiś owoc, obserwowała Richarda i uśmiechała się, kiedyjęczał.Chłopak nie dostawał nic do jedzenia, poiła go tylko wodą, kiedy kończyłaswój posiłek.Wieczorem znów zaczepiła łańcuch o hak w belce i kazała Richardowi staćprzez noc.Nie zapytał dlaczego; to nie miało znaczenia.Denna i tak zrobi, cozechce, a on nie ma na to żadnego wpływu.Ledwo się trzymał na nogach, kiedy wróciła rankiem z pochodnią.Była w do-brym nastroju. Chcę całusa na dzień dobry. Uśmiechnęła się. I masz go odwzajem-nić.Okaż, jaki jesteś szczęśliwy, widząc znów swoją panią.Richard zrobił, co w jego mocy, aby uporczywie myśleć o pięknych włosachDenny.Uścisk pobudził fale bólu; bolały wszystkie rany, do których Mord-Sithsię przyciskała.Puściła wreszcie drżącego z męki chłopaka, odczepiła łańcuchi rzuciła na pod- Uczysz się być dobrym pieseczkiem.Zasłużyłeś na dwugodzinny sen.Richard opadł na podłogę i zasnął, zanim ucichł odgłos kroków Denny.Odkrył, jak straszliwe jest budzenie Agielem.Krótki sen nie przywrócił chło-pakowi sił.Potrzebował o wiele więcej wypoczynku i snu, niż mu łaskawie przy-znano.Richard przysiągł sobie zrobi wszystko, żeby przez cały dzień nie popełnićżadnego błędu, że zrobi dokładnie to, co Denna zechce, a może wówczas pozwolimu spać przez całą noc.Dołożył wszelkich starań, żeby bezbłędnie wypełniać jej życzenia; miał na-dzieję, że zadowoli nauczycielkę.Miał również nadzieję, że dostanie coś do je-dzenia.Nic nie jadł od chwili, kiedy go schwytano.Zastanawiał się, czego bar-dziej pragnął snu czy jedzenia.Doszedł do wniosku, że najbardziej pragnie,żeby ustał ból.Lub żeby pozwolili mu umrzeć.512Richard był u kresu sił, czuł, jak życie powoli zeń uchodzi, i tęsknie wycze-kiwał końca.Denna jakby wyczuła, że kończy się wytrzymałość chłopaka, boprzyhamowała, dawała mu więcej czasu na wypoczynek, robiła dłuższe przerwy.Nie dbał o to.Wiedział, że już po nim, że to się nigdy nie skończy.Wyrzekł sięwoli życia, chęci przetrwania, przetrzymania.Kiedy wisiał w kajdankach i odpo-czywał, Denna szczebiotała do niego czule, gładziła po policzkach.Dodawała muodwagi, namawiała, żeby się nie poddawał, i obiecywała, że będzie o wiele lżej,kiedy go już złamie.Richard po prostu tego słuchał, nawet nie miał siły płakać.Odczepiła łańcuch i chłopak myślał, że to już noc; zupełnie zatracił poczucieczasu.Czekał, żeby Denna rzuciła łańcuch na podłogę lub zaczepiła o coś.Alenie.Tym razem zaczepiła hak w oparciu krzesła, kazała Richardowi stać i wyszła.Wróciła z wiadrem. Na kolana, pieseczku. Usiadła na krześle, wzięła z gorących mydlinszczotkę i zaczęła myć chłopaka.Twarda szczecina drażniła rany, powodowałaból. Mamy zaproszenie na ucztę.Muszę cię wyszorować.Wolę zapach twojegopotu i strachu, lecz mogłoby to urazić innych gości.Myła go troskliwie.Jak ktoś zajmujący się swoim psem.Richard oparł sięo nią bezwładnie, zupełnie nie miał sił.Nigdy by tego nie zrobił, gdyby mu zostałoich choć odrobinę.Denna pozwoliła mu na to i dalej go troskliwie myła.Chłopakbył ciekaw, kto ich zaprosił, lecz nie zapytał.I tak mu powiedziała. Królowa Milena osobiście poprosiła, żebyśmy się przyłączyli do niej i dojej gości.Cóż za zaszczyt dla kogoś tak podłego stanu jak ty, nieprawdaż?Richard tylko kiwnął głową, nie będąc w stanie mówić.Królowa Milena.A więc byli w jej zamku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]