[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wtedy właśnie zrozumiał, że palnął jeszcze bardziej.Powiedział mu to wyraz twarzy Puka, wywrzeszczała wmózg zamknięta w jego umyśle cząstka świadomościCluny ego.W Dolinie nie wymienia się tego nazwiska! Zanic i pod żadnym pozorem.Dawno temu, gdy droga do królestwa Tytanii i Obe-rona wiodła nie tylko przez tęczę, ale też przez magicznelasy i zagajniki - których wszędzie było pełno jak wyspydługie i szerokie - William Szekspir i jego trupa bywali wtej krainie stałymi gośćmi.Lud z Doliny lubił ich, bo całkiem niezle radzili sobie zkomediami, a tego właśnie potrzebowali zmęczeni162pracą na roli Sidhe niższego stanu - kilku zabawnychgagów i numeru z psem.Po jakimś czasie doszło nawet dotego, że na występach przyjezdnej trupy zaczęli siępojawiać zaciekawieni nową modą członkowie rodzinszlacheckich.Jak doszło do tego, że pewnego dnia ludzcy aktorzystanęli przed parą królewską, nie wiedział nikt.Faktem jestjednak, że pewnej letniej nocy na Dworze wystawionopremierową komedię Szekspira noszącą tytuł Ethel, córkapirata".Spektakl spodobał się tak bardzo, że zachwyconakrólowa postanowiła pokazać przybyszowi święte KsięgiOpowieści.A potem przyćmiona alkoholem zostawiładramaturga samego w bibliotece.Co, delikatnie mówiąc,nie okazało się fortunnym pomysłem.- Jak śmiesz wymieniać przy mnie nazwisko złodzieja?!- Puk przerwał wreszcie przedłużającą się chwilę ciszy.-Czy ta twoja Natura już kompletnie poprzewracała ci wgłowie?!Kłamca dostrzegł, że spojrzenie tamtego ucieka lekko nabok, w stronę rapiera przytroczonego do siodła, i A tooznaczało, że trzeba było działać szybko.Wyciągnął przedsiebie otwarte dłonie.- Masz rację, przyjacielu - powiedział, uśmiechając siętak przymilnie, jak tylko mógł, mając do dyspozycjiograniczoną mimikę Sidhe.- Pracowałem dziś długo isłońce splątało me myśli.Wybacz.Puk nie wyglądał na przekonanego, ale przynajmniejprzestał zezować na broń.Teraz wystarczyło tylko bezwzbudzania podejrzeń samemu ustawić się tak, by w razieczego móc sięgnąć rękojeści rapiera.A potem szybkie163pchnięcie, skok w siodło i galop w noc.Kłamca uznał, żena razie taki plan całkowicie mu wystarcza.- Przekaż mi teraz swoje poselstwo, dobry druhu -poprosił, postępując do przodu pół kroku, jakby prze-stępował z nogi na nogę.By sięgnąć broni, brakowałojeszcze dwóch takich kroczków.- Ja przekażę je potemmojemu ludowi.Z twarzy Puka zniknęła podejrzliwość, zupełnie jakbyktoś zmazał ją ściereczką.Poprawił kaftan, wyprężył pierś iuniósł brodę.Był odrobinę wyższy od Cluny ego, toteżspróbował spojrzeć na niego z góry.Z góry, no i rzecz jasna- z całą powagą i surowością królewskiego majestatu.- Władca Doliny, potomek bogów i ojciec nas wszyst-kich, miłościwie nam panujący Oberon - zaczął, nabijająctę formułkę taką ilością wykrzykników, że zapisanadosłownie przez kronikarza wyglądałaby jak jeżozwierz -właskawości swojej ogłasza, że zaszczyci was jutro swojąobecnością w ramach podróży objazdowej po Dolinie.Niebędzie zniżał się do mieszkania w waszych chatach, ależyczy sobie, byście usługiwali jemu i jego świcie od jutrarana aż po zmierzch dnia następnego.Zrobił przerwę na nabranie oddechu i na momentprzymknął oczy, chcąc odnalezć w pamięci następne zda-nie poselstwa.Kłamca skrzętnie wykorzystał ten moment,robiąc kolejne pół kroczku.Gdyby się teraz wychylił-- Oberon życzy sobie także, byście przygotowali pre-zenty dla dziedzica z okazji jego szóstego dnia w Dolinie.Loki szykujący się właśnie do kolejnego, ostatniego jużkroku zamarł w pół ruchu.Dziedzic?164- Dlaczego właśnie z powodu szóstego dnia? - zapytał.- Bo szóstka jest szczęśliwą, objawioną dziedzicowiliczbą - wyjaśnił posłaniec zły, że mu się przerywa.- Manawet znamię w kształcie.-.trzech splecionych ze sobą szóstek? - po raz kolejnytego wieczoru Kłamca dopowiedział zdanie za Puka.A potem, zanim dobry druh zdążył zareagować, cofnąłsię o krok i skłonił lekko, łącząc w tym ruchu niegdysiejszągrację dworzanina i toporność prostego chłopa.- Wielce ci jestem wdzięczny, Puku, za to poselstwo -powiedział.- Możesz zapewnić króla, że będziemy gotowina jego przybycie.Posłaniec jeszcze mocniej wyprężył pierś, pęczniejąc zdumy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]